Rozdział 13

11.8K 1.2K 1K
                                    


Lukas pojawia się mniej więcej godzinę po tym, jak Rowan rozpływa się we mgle. 

Kiedy przychodzi, jestem już przemarznięty, nie potrafię jednak ruszyć się ze schodków. Zastanawiam się, czy moja obecność powstrzymuje Rowana przed powrotem i nieco bawi mnie wizja siebie pilnującego drzwi, ale cóż. Pewnie tak to wygląda. 

Śnieg wciąż prószy, dlatego gdy Luke stawia pierwsze kroki na wernadzie, puch pod jego butami skrzypi cichutko, zwracając moją uwagę. Unoszę głowę i napotykam jego oczy, przestraszone, trochę podobne do tych Rowana. Domyślam się, że muszę wyglądać naprawdę kiepsko, jeśli nawet dorosły mężczyzna boi się do mnie podejść i silę się na nieco pogodniejszy wyraz twarzy. Wychodzi krzywy grymas, ale nie mam siły się tym przejmować. Czuję,  jakbym właśnie przebiegł maraton. 

- Oj, młody, nie rób takiej miny - prosi, zrzucając nogą śnieg na niższy schodek. Siada obok mnie i wdycha. - Spieprzyliśmy. 

Milczę. 

Nie wiem co właściwie mógłbym mu powiedzieć, bo trafił w punkt. Nic innego nie można powiedzieć o tym, co właśnie się stało. Spieprzyli, to prawda, ja też spieprzyłem. Spieprzyłem, bo dałem się poznać zbyt dobrze, bo otworzyłem się przed kimś, przed kim nie powinienem się otwierać i w efekcie pierwszy lepszy zarył tępym nożem prosto w moje serce. Telefon ciąży mi w kieszeni, bardzo chcę zadzwonić do Setha, ale wiem, że gdybym spróbował, zalałbym się łzami, więc tego nie robię. Nawet jeśli wiem, że by pomogło. 

- Jessie, on nie zawsze był taki - zaczyna Lukas, pociągając nosem. Jest lekko zachrypnięty. - Jego ojciec nie zawsze był taki, ale po drodze coś nie wyszło i po prostu... Zmienili się, oboje. Może to wina sytuacji z Thetis, może tej z Rowanem... To nie takie proste. 

Znów nic nie mówię. To nie tak, że wymyśliłem sobie, że będę go ignorować i uparcie się tego trzymam, po prostu trudno mi otworzyć usta i wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Jestem dziwnie otępiały, wpatruję się w przestrzeń  i słucham tego, co mówi do mnie Lukas, nawet jeśli jemu wydaje się inaczej. Nie chcę sprawiać mu przykrości, bo jako jedyny wydaje się w ogóle przejmować Rowanem, ale nie chcę też zbyt się z nim zaprzyjaźniać. 

Lukas jest taki, jaki ja byłem jeszcze trzy lata temu. Zazdroszczę mu uśmiechu, zazdroszczę mu spontaniczności i szczerości, łatwości w wyrażaniu uczuć. Jest ode mnie starszy i jednocześnie młodszy. Pewnie w innej rzeczywistości bylibyśmy przyjaciółmi. 

- Opowiem ci, nawet jeśli nie chcesz wiedzieć - oświadcza po chwili ciszy Luke i przełyka ślinę. - Bo to ważne, żebyś zrozumiał. 

Wzruszam ramionami. Jedyną ważną dla mnie rzeczą w tym momencie jest powrót do domu. 

- Kiedy żyła Thetis, Rowan był ulubionym dzieckiem Henry'ego. Nie wiadomo dlaczego, kiedy bliźnięta były małe, prawie nie bywał w domu - zaczyna Luke. - Pracował całe tygodnie, wyjeżdżał na delegacje i wydaje mi się, że traktował Rowana jako swojego małego księcia - wzdycha i również spogląda w dal. - Swoje idealne maleństwo. Piękne, utalentowane, zdrowe

Wywracam oczami, bo wiem, jak to wszystko potoczy się dalej. Idealny Rowan okaże się być gejem, okaże się być kimś, kogo jego ojciec nienawidził i skończy się sielanka. Słyszałem podobne rzeczy setki razy, towarzystwo w jakim się obracałem temu sprzyjało i nie było to nic szczególnego. Przechodziła przez to większość homoseksualistów których znam. Trzeba było po prostu wycierpieć swoje. Spoglądam na swoje paznokcie, bo wydają mi się ciekawsze i mniej irytujące od dramatycznej historii życia Rowana. W tym momencie dupek mógłby dla mnie po prostu nie istnieć. 

- Kiedy go nie było przegapił wiele rzeczy - kontynuuje Luke, nieco ciszej niż wcześniej. - Rowan jest... Był inny. 

Prycham. Gej nazywający drugiego geja "innym" jest czymś rzadkim, ale w tej rodzinie już nic mnie nie zdziwi. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby Jeremy okazał się gwiazdą rocka, a Sitha jego zaginioną córką. Nawet jeśli różnica wieku miedzy nimi jest zbyt mała, wciąż byłbym w stanie w to uwierzyć.

If I Could FlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz