11. Nie potrafię Cię kochać

45 4 0
                                    

- Mamo..?- Szepnęłam wchodząc na balkon.- Czy ty dalej płaczesz?- W lewej ręce trzymała lampkę wina, a w drugiej papierosa.

Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Jej włosy były potargane, ubrania pomięte, chusteczki walały się wokół niej. Na taras wszedł za mną ojciec, widząc swoją żonę w takim stanie objął ją i przytulił do siebie.

- Wejdźmy do środka.- Zadecydował, gdy zaczęło mocniej wiać. Siedliśmy w salonie, a Holly rozkleiła się totalnie.

- Powiedzmy jej.

- Kochanie.. może innym razem, teraz powinnaś odpo..

- Kurwa mać! Powiedzmy jej w końcu to! Nigdy nie będzie na to lepszego momentu jak nie dziś.- Zaczęła krzyczeć, a jej łzy  coraz bardziej natarczywie lecieć z jej twarzy.

- O co chodzi? Wyjaśnicie w końcu? Miło w końcu zobaczyć rodzinkę w jakiś emocjach.- Poczułam drwinę w swoim głosie, nigdy nie zmieniałam tonu swojej wypowiedzi wobec nich, zawsze był pusty. Dziś postanowiłam aby był zimny i lodowaty.

- Twoja matka poroniła.- Powiedziała Richard a w moich uszach zadudniło. Nie wiedziałam o co chodzi, dlatego uniosłam brwi do góry i zaczęłam dalej słuchać, szloch matki nie wyrwał mnie z opowieści ojca.- Miałaś mieć starsze rodzeństwo. W 3 tygodniu ciąży twoja matka poroniła bliźniaczą ciążę. Chodziła na leczenia psychiatryczne i różne terapie latami. Gdy w końcu dały jakiś efekt zapomnieliśmy o dzieciach i zaczęliśmy się przejmować karierą zawodową. Lekarz nie dawał nam szans na dziecko dlatego sobie odpuściliśmy, nie chcieliśmy dzieci po tej smutnej tragedii.- Jego głos załamał się i po twarz poleciało kilka łez.- Gdy dowiedzieliśmy się o Tobie, byłem szczęśliwy, natomiast twoja matka...

- Załamałam się, że mogę zabić kolejne dziecko, że los zaczął ze mnie szydzić że gdy w końcu nie chciałam mieć dziecka ono przyszło. To był wstrząs na mojej psychice. Nie potrafiłam się Tobą zająć przez te wszystkie lata. W między czasie chodziłam na terapie, ale już nie dawały mi żadnej poprawy. Ja po prostu nie umiem cię kochać. - Zakończyła moja matka. Po mojej twarzy zaczęły lecieć łzy, a jednak miałam racje ona nigdy mnie nie kochała. Nigdy nie sądziłam, że powie to tak otwarcie prosto w twarz.

- Kocham Cię córciu, przepraszam że nigdy nie miałem dla Ciebie czasu...- Zaczął mój tata, ale mu przerwałam gestem ręki.

- Ja wiem że jestem wam nie potrzebna i to co teraz powiedziałeś to ''kocham'' jest kłamstwem. Wiem, że kochacie siebie nawzajem i razem jesteście szczęśliwi. Przepraszam, że wam to utrudniałam przez te wszystkie lata. Nie martwcie się od jakiś ośmiu lat mam swoje własne oszczędności na mieszkanie, zamierzam się wyprowadzić. Nigdy wam nie wybaczę tego, że nikomu mnie nie oddaliście. Może ktoś inny nauczył by mnie jak kochać i być kochanym. Jak to jest mieć normalną rodzinę. Zapomnijcie, że mieliście córkę. Postaram się do końca tygodnia wynieść z tego domu. Z moim pokojem... przepraszam z tym pomieszczeniem zróbcie co chcecie. Tu nigdy nic nie należało do mnie. Zacznę się pakować już dziś.

- Nie chcemy żebyś odeszła..- Zaczął Richard, lecz Holly mu przerwała.

- Tak będzie lepiej. Wyprowadź się i zniknij z naszego życia, co miesiąc na twoje konto będą wpływać pieniądze. To pozwoli ci zrekompensować te wszystkie lata...

- Nie chce twoim śmierdzących pieniędzy Holly.

- Milagros... przepraszam, że nie potrafiłam być dobrą matką. Pozwól sobie na małą rekompensatę  .- Po jej słowach zaczęłam intensywniej myśleć, racja przydadzą się pieniądze. W końcu nie spadają z drzewa, postanowiłam zgodzić się na jej ''hojny datek''

- Zgoda, pod jednym warunkiem.

- Jakim?- Zapytała kobieta.

- Nigdy się już więcej nie zobaczymy.

- W takim razie przystaje na to.- Po jej słowach wstałam i poszłam do pomieszczenia w którym zamieszkiwałam przez te wszystkie lata, zaczęłam pakować swoje rzeczy w między czasie pisząc do Ev czy mogłabym u niej zamieszkać przez parę dni i do Blake czy możemy odwołać randkę. Oboje przystanęli na moje sugestię.

Wieczorem przyjechała po mnie mama Ev, Pani Agnes Johnson. Była dla mnie niczym jak matka, od zawsze byłam dla niej jak druga córka dlatego zgodziła się abym u nich pomieszkała. Ev pomogła mi spakować rzeczy do samochodu i po dziesięciu minutach ruszyliśmy w kierunku domostwa Johnsonów.

Po raz ostatni spojrzałam na dom ''moich rodziców'' nareszcie opuściłam to więzienie. Wjeżdżając na podwórko zobaczyłam tak znany mi dom. Był zdecydowanie mniejszy od mojego i jednopiętrowy, ale miał swój urok. Był stary i drewniany, miał piękny widok na mały staw i otaczający go las. W tej stronie miasta mieszkali mniej bogatsi ludzie, chociaż ja ich nigdy tak nie nazywałam. Dla mnie mieli większą wartość od nas. Oni posiadali prawdziwe szczęście i rodzinę.

- Evy pomożesz Milagros spakować rzeczy do domu, Skarbeczku zabrałaś już wszystkie swoje rzeczy z domu?- Zwróciła się do mnie mama mojej przyjaciółki.

- Tak proszę pani, dziękuję że mogę tu pomieszkać przez parę dni.

- Dobrze słoneczko, czuj się jak u siebie albo i lepiej. Wiemy jaką masz sytuacje i chętnie ci pomożemy, pamiętaj o tym. Ja dziewczynki idę spać, jestem zmęczona po pracy, dobranoc.- Powiedziała ruszając w kierunku domu. Cieszyłam się w duchu, że Johnsonowie znają mniej więcej moją sytuację rodzinna, a ja natomiast znałam ich. Ojciec Evy zginął na wojnie ratując setki ludzi w pożarze. Matka mojej przyjaciółki nie miała łatwo przez te 3 lata od śmierci swojego męża. Praca na ich wspólnym ranczu była ciężka i przynosiła małe zyski

- Rusz tyłek ciołku, bo zimno się robi!- Krzyknęła do mnie moja przyjaciółka i rzuciła we mnie moją walizkę.

- Ał! Oszalałaś?!

- Hihi już dawno, chodź! W końcu razem będziemy mieszkać.- Po rozpakowaniu się w pokoju mojej przyjaciółki, wykąpaniu się i położeniu się w łóżku opowiedziałam jej całą historię.

Wspólnie płakałyśmy nad moim losem, wspólnie śmiałyśmy się ze szczęścia naszych chłopaków i wspólnie usnęłyśmy po całej rozmowie. Tak bardzo cieszę się, że ją mam.

Na Zawsze MójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz