26. Żałoba

21 0 1
                                    

Godziny w szpitalu mijały wolno, wraz z Chrisem czekaliśmy na korytarzu. Ludzi w budynku o tej porze było mało, dlatego panowała cisza na korytarzu którą przerywał mój szloch. Blake pocieszał mnie przytulając jednak i to nie pomagało. Drzwi obok otworzyły się, stał w nich lekarz mojego ojca.

- Dobry wieczór.- Przywitał się smutno. Wstałam i podałam mu dłoń, jednak kolejne łzy napłynęły do moich oczu i wróciłam do pozycji siedzącej.- Bardzo mi przykro. Bardzo dobrze znałem pani ojca. Nie byłem tylko jego lekarzem, ale również przyjacielem. To również dla mnie bolesna strata. Znałem go od lat...- Starszemu mężczyźnie głos się załamał, a w jego oczach widziałam łzy.

- Tata nie chciałby żebyśmy płakali...- Uśmiechnęłam się smutno i położyłam rękę na jego barku.

- Mark! Gdzie mój mąż?- Usłyszałam z daleka głos mojej matki. - Co mu jest?- Zapytała przerażona i krzywo na mnie spojrzała.- Możesz iść, zajmę się nim.- Popatrzyłam na doktora i oboje spuściliśmy wzrok.- Mark? Pytam się gdzie mój mąż...- Spojrzałam na nią przez zaszklone oczy. Chyba zrozumiała co się stało z jej mężem, bo jej mina od razu posmutniała.- Nie... to nie prawda! To nie może być prawda.- Łzy zaczęły spływać po jej jasnej cerze.

- Mamo, tak mi przykro...- Wyszeptałam. Pierwszy raz jej współczułam, bo czułam ten sam ból w sercu. Holly oparła się o ścianę i zsunęła się na podłogę. Zaczęła płakać i mocno szlochać. Pielęgniarka podeszła do Marka i wyszeptała mu coś na ucho.

- Musze iść panno Vieras. Mamy wypadek samochodowy. Przyjmijcie moje kondolencje.- Poklepał mnie delikatnie po ramieniu i odszedł wzdłuż korytarza. Przysiadłam obok mojej mamy i podałam jej chusteczkę. Gdy podniosła głowę odsłoniłam z jej twarzy, włosy. Kobieta przyjęła chustkę, wytarła twarz i nos.

- Chodź odwieziemy cię.- Powiedziałam do niej. Pokiwała nie pewnie głową. Poszliśmy w ciszy na parking. Samochód Chrisa był zaparkowany najbliżej wyjścia szpitala.

- Ja może pojadę swoim...- Zaproponowała smutno Holly.

- Nie mamo, to żaden kłopot. Widzę w jakim stanie jesteś i nie chce mieć człowieka na sumieniu.- Matka pokiwała delikatnie głową. Gdy dojechaliśmy pod dom Holly usłyszałam jej ciche chrapanie.

-Chris,ona śpi.- Szepnęłam do chłopaka.

- Dobra zaniosę ją.- Chłopak zabrał kobietę, a ja wzięłam jej torebkę. Wyjęłam z niej klucze i otworzyłam automatyczna bramę. Później przekroczyliśmy próg domu. Położyliśmy ją w łóżku w sypialni na górze. - Powinniśmy iść.- Wyszeptał chłopak i złapał mnie za rękę. Chciał mnie wyprowadzić z domu, jednak potknęłam się o krawędź łóżka i upadłam na szafę przewracając wazę mamy.

- Kurwa.- Syknęłam i złapałam się za nogę, chłopak zaczął się śmiać i wziął mnie na ręcę.

- Moja niezdara.- Pocałował mnie w czoło i gdy chciał wychodzić usłyszałam głos śpiącej matki.

- Milagros... .

- Kurde, obudziliśmy ją.- Szepnęłam do narzeczonego.

- Nie dziw się. Wywaliłaś się jak długa. - Zaśmiał się chłopak i położył mnie na ziemi.

- Dobra cii.- Szepnęłam,a później dodałam.- Już idę do domu, mamo. Przepraszam, że cię obudziłam.

- Nie szkodzi, czy mogłabyś zostać na noc?- Zdziwiłam się. Czy powinnam zostać? Popatrzyłam pytająco na chłopaka, a on wzruszył ramionami.

- Dobrze, odprowadzę Christophera.- Odprowadziłam chłopaka do drzwi i pożegnałam się.

- Jak coś to pisz.- Pocałował mnie w usta i odszedł w stronę bramy. Otworzyłam mu bramę kluczykiem i wróciłam do sypialni mamy, która była już całkiem wybudzona

- Czy chciałaś o czym ze mną porozmawiać?- Zapytałam od progu. Zawołała mnie gestem ręki i siadłam na łóżku.

- Jutro przejrzysz ze mną rzeczy ojca?- Złapała się za głowę, widziałam jak jej ręka się trzęsie.

- Spokojnie mamo. Jasne pomogę.- Uśmiechnęłam się ciepło.- Może powinnaś iść spać?

- Nie jestem zmęczona. Potrzebuje rozmowy.- Powiedziała stanowczo.
Wypuściłam głośno powietrze.

- Akurat ze mną?

- Jesteś moją córką... .

- Której nawet nie kochasz.- Kobieta spuściła głowę.

- To prawda. Nawet nie wiesz ile razy modliłam się o to żeby cię nie było.

- Kochana jesteś.

- I to był błąd.- Zamarłam, moja mamusia w końcu zrozumiała? Pojęła co to są uczucia? Czy po prostu nie chce żeby sama została na starość?- Teraz widzę jaką jesteś piękną i mądrą dziewczyną. Przeze mnie nie miałaś dobrych relacji z ojcem. Wybacz mi za to.

- Przemyśle to, a teraz dobranoc.

- Dobranoc Milagros.- Wyszłam zamykając drzwi od sypialni matki. Skierowałam się do mojego starego pokoju. Był zamknięty. Zobaczyłam w dziurce od klucza, że jest pusty. Super. Poszłam do salonu i położyłam się na kanapie. Usnęłam.

                               ***
- Do wyrzucenia, nigdy nie lubiłam tego swetra.- Powiedziała Holly przeglądając dokumenty zmarłego męża, ja za to zajmowałam się jego dawną garderobą.

- Myślę żeby oddać te rzeczy biednym.

- Rób co chcesz. Tylko przeszukaj kieszenie, mogą być pieniądze.

- Jasne.- Zabrałam czarne duże worki na śmieci i wrzucałam do nich ubrania ojca. Nie wszystkie były markowe, Richard był skromnym człowiekiem, nie to co matka... . Gdy wrzuciłam i sprawdziłam wszystkie ciuchy, podeszłam pomóc matce.

- Ok te dokumenty do spalenia, te są firmowe to dla mnie, a te jeszcze zobaczę później. Zostało tylko jego drewniane pudełko.

- To którego zabronił dotykać?

- Tak, ale ten zakaz jest już zniesiony.- Uśmiechnęła się krzywo i wyłamała nożem zamek do skrzynki. Zobaczyłam w niej wszystkie moje zdjęcia, gdy byłam mała. Nie pamiętałam ich, zaczęłam je przeglądać z uśmiechem. Spłynęło mi po policzku pare łez, na dnie skrzynki był biały list, gdy chciałam wziąć go do ręki,matka wyrwała mi go.- Ja to wezmę.- Uśmiechnęła się krzywo i pobiegła na górę nie dając mi dojść do słowa. Ona coś przede mną ukrywa, jestem tego pewna. Usłyszałam mój dzwoniący telefon, Christopher.

- Cześć słoneczko, jak się czujesz?- Usłyszałam jego ciepły głos, a serce mi przyśpieszyło.

- Hej, bywało lepiej. Co robisz?

- Stoję pod domem Holly i czekam aż wyjdzie moja narzeczona, a zarazem przyszła żona.

- Daj mi chwilkę, pożegnam się z mamą.- Pobiegłam do sypialni matki, uchyliłam drzwi i gdy miałam wejść usłyszałam fragment jej rozmowy telefonicznej.

- Tak to testament. Milagros znalazła. Tak tak. Dobra dziś? Ok. No pa pa.

- Mamo ja już jade.- Uchyliłam drzwi, gdy skończyła rozmowę.

- Jasne jasne. Jutro pogrzeb. Smsem dostaniesz szczegóły. Pa.

- Cześć.- Wyszłam z domu szybkim i żwawym krokiem. Coś w głębi mojej duszy podpowiadało mi, abym jej nie ufała.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 27, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Na Zawsze MójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz