23. Dzień Dobry Kochanie

34 1 0
                                    

- Dzień Dobry kochanie.- Trzy krótkie słowa, które dają tak wiele.

- Cześć.- Powiedziałam zachrypniętym głosem.

- Jak się czujesz?- Pogładził mnie delikatnie dłonią po włosach, spoglądając w moje niebieskie oczy.

- Dużo myślałam o tym co mówiła Emma. Chyba ma racje, jestem do dupy.

- Nie prawda! To ona jest do dupy, to rozpieszczona szmata...

- Nie Chris, nie mów tak.

- To prawda kochanie. Jesteś wspaniała, musisz w to uwierzyć. Zrób to dla mnie.- Pocałował mnie w złączone nasze ręce. - Powiedz jaka jesteś wielka.

- To głupie.

- Powiedz.

- Ok ok, jestem wielka. Jestem wręcz zajebiście kurwa doskonała.- Na ustach chłopaka zagościł wielki uśmiech.

- Bez tego sarkazmu i od razu lepiej.- Połaskotał mnie delikatnie, przybliżył do siebie i mocniej pocałował.

- Co dziś robimy?- Zapytałam spoglądając na ciemne oczy chłopaka.

- Ja dziś muszę coś załatwić. Zajmie mi to cały dzień.- Złapał mnie za głowę jedną ręką od tyłu i przysunął do siebie składając delikatny pocałunek na moim czole.

- Co takiego będziesz robił, że zajmie ci to cały dzień?- Blake uśmiechnął się szeroko i psychopatycznie.

- Planuje morderstwo.

- Bo ci uwierzę.- Zaśmiałam się i pocałowałam go.Rozłożyłam się na łóżku, a Chris na mnie.

- Może jakiś gwałt?

- Nie proszę, nie! - Krzyczałam udawanym głosem. Chłopak wbił się we mnie mocno i agresywnie. Przez chwile poczułam ból, a po chwili zmieniło się w to w pożądanie. Ruszał się mocno i mocniej z każdą chwilą. Triumf naszych krzyków zakończył to szaleństwo.- Więcej takich gwałtów.- Pocałowałam go, chłopak natomiast wyszedł z łóżka.

- Musze iść. Pa kochanie.

- Cześć Chris.- Pocałował mnie i zszedł na dół po ubrania. Usłyszałam tylko zamykające się drzwi i usnęłam. Obudziłam się trzy godziny później, była już 15. Zdziwiłam się, że byłam aż tak zmęczona. Trudno. Postanowiłam dziś cały dzień przeleżeć w łóżku. Zaplanowałam sobie cały dzień. Pożywne śniadanko, jakiś romans filmowy, książkę fantastyczną i siedzenie na laptopie słuchając muzyki. Po prostu leniwy dzień. Cały mój grafik został spełniony. Wieczorem włączyłam ponownie telewizor na wiadomości. Ktoś w polityce znowu się awanturuje, jakieś święto, moherki skarżą się o kluby i jakieś pierdoły, pomoc dla chorych dzieci. Miałam już wyłączyć i iść spać, gdy nagle pojawiły się wiadomości z ostatniej chwili.

- Informacja z ostatniej chwili. Zamordowano młodą dziewiętnastoletnią kobietę Emmę Vieras. Koło ofiary były rozsypane róże.

- Czy to możliwe, że ktoś inspiruje się groźnym mordercom który siedzi w psychiatryku?

- Czy ponownie każdy musi czuć się zagrożonym? Pojawią się nowe godziny policyjne? Czy możemy czuć się bezpiecznie?

Zadawali pytania do mikrofonu nieznani mi ludzie. Uświadomiłam sobie, że właśnie umarła moja kuzynka, została zamordowana, dziś. Łzy spłynęły po moim policzku. Mimo, że jej nienawidziłam to i tak była to moja rodzina. Wybrałam numer do Chrisa, potrzebowałam go. Dzwoniłam chyba z dziesięć razy jednak za każdym razem nie odebrał. Przypomniały mi się jego słowa, jebany zbieg okoliczności... . Pobiegłam do sypialni, rzuciłam się do łóżka i zaczęłam płakać. To było straszne, usłyszeć taką informacje z telewizora. Łzy zaczęły się nasilać. Usłyszałam dzwonek telefonu, odebrałam go.

- Słucham?- Zachlipałam i wytarłam nos rękawem.

- Cześć Milagros, tu Holly.- Zamurowało mnie, wiedziałam czego suka chce.

- Wiem o śmierci Emmy, oglądałam wiadomości.

- Tak to ciężkie, są tu jej rodzice i pomyśleliśmy, że przyjedziesz. Przejdziemy przez to razem. - Zamilkłam, przecież ona nie chciała mnie widzieć.

- Ja nie wiem, przemyśle to.- Usłyszałam pociągnięcie nosem mojej mamy. Płacze, proszę proszę, kto tu ma uczucia.- Nie, jednak nie. Przecież nie jesteśmy rodziną Holly. Nigdy jej nie stanowiliśmy. Miałam zniknąć z Twojego życia, dlatego ty nie wpierdalaj się do mojego! Nara!- Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Żal minął, a zastąpił go gniew. Nienawidzili mnie, a teraz chcą mojego wsparcia? Nie! I dobrze, że ta suka umarła. Brak litości do mojej byłej rodziny zakiełkował w moim sercu. Najlepiej będzie jak umrą wszyscy. Wytarłam łzy i zagasiłam światło. Usnęłam po parunastu długich minutach.

- Milagros! Pomóż mi!- Słyszałam głos mojej kuzynki. Mojej martwej kuzynki.
Obraz zaczął się rozjaśniać. Widziałam Emmę, całą we krwi. Jej skóra była podziurawiona. Z każdego jej otworu lała się ciemna ciecz. Dookoła ciała były rozsypane płatki czerwonej róży. Jej oczy pusto patrzyły w górę. Leżała ona w białym, pustym pomieszczeniu. Biel raziła moje oczy. Plama krwi powiększała swoją powierzchnie na ziemi. Nagle jej usta rozchyliły się i usłyszałam przeraźliwi pisk. Smród zgniłego mięsa dostał się do moich nozdrzy.

- Twoja wina.- Po tych słowach obudziłam się.

Dzwonek telefonu dzwonił pod poduszką. Rzuciłam się do telefonu i odebrałam komórkę.

- Halo?- Zapytałam zaspanym głosem.

- Kochanie dopiero teraz mam czas. Właśnie się dowiedziałem o śmierci Emmy. Przyjechać?- Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była 3:39, przetarłam oczy i przyłożyłam komórkę do ucha.

- Nie, idę spać. Przyjedź jutro.

- Dobrze, dobranoc.

- Dobranoc.- Rozłączyłam się i usnęłam. Resztę nocy spałam spokojnie.

Promienie słoneczne dostały się do mojego pokoju i delikatnie raziły moją twarz. W nocy zapomniałam ich zasunąć przez co słoneczko zrobiło mi poranną pobudkę wraz ze swoim wschodem. Zeszłam na dół, owinęłam się tylko w ciepły, gruby szlafrokiem. Herbata po zaparzeniu wody stała na przeciwko mnie w moim czarnym kubku. Grubymi skarpetkami na stopach ocierałam o krzesło stojące obok. Kolejne krople gorącego napoju dostawały się do mojego przełyku z każdym kolejnym przechyleniem kubka. Zegar tykał na ścianie. Wskazówki szły tak niebezpiecznie wolno i mozolnie. Zagłuszały tą nienawidzoną przeze mnie cisze. Siedziałam tak i wpatrywałam się w czarny blat w którym widziałam moje odbicie. To wszystko jest bez sensu. Jutro też będzie dzień, jutro też wstanę, zjem śniadanie, umyje się i ubiorę. Codzienne poranne czynności. Wyjdę lub zostanę w domu, zależy. Czy jeśli zniknę stąd, zapamięta mnie ktoś? Boje się, że nie zostanie po mnie śladu, każdy zapomni o mnie. Na moim miejscu pojawią się nowi. Cóż takie życie. Czego byś w nim nie zrobił i tak zdechniesz i nikt nie będzie o Tobie pamiętał. Nikt. Pukanie do drzwi zagłuszyło melodie zegara. Wstałam i podeszłam do przedpokoju. Otworzyłam drzwi w których stał lekko uśmiechnięty Chris.

- Dzień Dobry kochanie.- A no tak, to dlatego jeszcze żyje.

Na Zawsze MójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz