03.

698 61 2
                                    

Lou P.O.V

Po skończonych lekcjach udałyśmy się z przyjaciółką w stronę przystanku autobusowego. Nie miałyśmy jeszcze własnego auta, ale wszystko było przed nami. Dzięki dodatkowej pracy w kawiarni mogłyśmy odłożyć trochę kasy na własny pojazd, więc już niedługo skończy się nasz koszmar związany ze wczesnym wstawaniem rano żeby tylko zdążyć na autobus.

Po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Jedyne na co miałam ochotę to położyć się spać. Z takim zamiarem weszłam do swojego pokoju i położyłam się na swoim wygodnym łóżku. Nie wiem ile czasu minęło, gdy do pokoju wpadła zdenerwowana Vivi krzycząc, że do imprezy zostało 50 minut, a ja nawet nie jestem ubrana. Przez dłuższy moment nie wiedziałam co się z nią dzieję , dopiero po paru minut wstałam i powoli podeszłam do szafy z ubraniami i wyciągnęłam z niej parę moich ulubionych jeansów i biały crop top z napisem " REBEL " . Po czym założyłam strój na siebie.

- Serio, Lou czy Ty sobie żartujesz ? - krzyknęła zdenerwowana Vivien.

-Nie wiem o co Ci chodzi.. Przecież się już ubieram, spokojnie zdążymy - odparłam leniwie.

- No właśnie ubrałaś się , ale w co ? Tak możesz chodzić do szkoły i do pracy, a nie na imprezę!

- Wybacz, ale wiesz, że nie mam dużo sukienek.- powiedziałam po czym weszłam do łazienki i zaczęłam się malować.

- Może Ty nie masz, ale ja o tym pomyślałam - krzyknęła po czym wybiegła z mojego pokoju żeby za dwie minuty wrócić ze śliczną srebrną sukienką, na której widok zaświeciły mi się oczy. - wiedziałam, że Ci się spodoba, uznaj to za wcześniejszy prezent urodzinowy.

Nie trzeba było mnie długo namawiać. Już chwilę później stałam przed nią w sukience , do której włożyłam swoje ulubione srebrne kowbojki. Nie miałyśmy już dużo czasu więc ruszyłyśmy w kierunku przystanku autobusowego. Okazało się że do domu Jack'a nie było daleko, a podróż zajęła nam niecałe 15 minut z czego byłyśmy zadowolone. Przynajmniej nie będziemy długo wracać potem do domu. Po chwili byłyśmy już w środku. Poczułam jedynie odór alkoholu i chyba papierosów. Przyjaciółka złapała mnie za rękę i poprowadziła w stronę kuchni gdzie wręczyła mi napój w czerwonym kubku.

- Masz, wypij! Pomoże Ci ... - powiedziała, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć jej już nie było.

- Super , zostałam sama -stwierdziłam sama do siebie.

Po 20 minutach zaczęło mi się strasznie nudzić. Postanowiłam wyjść na zewnątrz i się przewietrzyć. Siedziałam na ławce w ogrodzie gdy zobaczyłam parę całującą się pod jakimś drzewem. Niby nic dziwnego,le to był on . Chłopak o pięknych brązowych oczach. Nie wiem dlaczego, ale ten widok mnie zabolał. Straciłam całą ochotę na zabaw. Chciałam czym prędzej wrócić do środka, znaleźć Viv i oznajmić, że wracam do domu. Niestety jedyną drogą do środka okazało się przejście obok całującej się pary.Nie chciałam już na nich patrzeć więc czym prędzej postanowiłam obok nich przejść. Gdy myślałam, że już mi się udało on oderwał swoje usta od niej i przez przypadek natrafił swoim wzrokiem na mnie. To co w nich zobaczyłam kompletnie mnie zszokowało. Widziałam tylko ból. Nie mogłam tak dalej stać. Szybko pobiegłam w stronę domu, nie wiedząc dlaczego czując słony smak łez na policzkach. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu.

Flashback

Leżę w szpitalu. Obok mnie stoi dwóch obcych chłopaków. Mimo, że dopiero co wybudziłam się z trzymiesięcznej śpiączki, jestem bardzo zmęczona.

- Lou pamiętasz cokolwiek? - spytał lekarz który bada mnie już od 5 minut. Kijami głową na boki. To nie był dobry pomysł bo moją głowę przeszywa ostry ból. Nagle do sali wchodzi kobieta z jakimś mężczyzną. Ich twarze wydają mi się znajome -przykro mi Lou ale straciłaś pamięć.

- Oh Lou obudziłaś się - powiedziała bez emocji kobieta o ciemnych włosach.

- Kim pani jest? - kobieta spojrzała na mnie oburzona z niedowierzaniem ale zanim zdążyła coś powiedzieć, przerwał jej lekarz.

- Pani córka straciła pamięć - czyli to była moja matka ale dlaczego mam wrażenie, że jestem jej obojętna a towarzyszącemu jej mężczyzny nienawidzę?

- Mam nadzieję, że tak czy inaczej trafisz do domu? - zaczęła szukać czegoś w torebce i podała mi kartkę papieru - tu masz adres w razie czego. Ja i twój ojciec musimy już iść. I tym razem otwórz buzię jak nie będziesz mogła trafić. Nie bądź taka nieśmiałą ofiarą losu jak przed wypadkiem - powiedziała i wyszła z sali. Chłopcy spojrzeli na mnie z uśmiechem na ustach.

-Cieszę się, że już się obudziłaś kochanie - powiedział szczęśliwy brązowooki.

- Przykro mi, ale Was też nie pamiętam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Zobaczyłam wtedy ten sam ból w jego oczach. Nie wiedziałam kim jest, ale było mi go żal. Zanim się obejrzałam ich już nie było.Wtedy widziałam ich ostatni raz aż do wczoraj.

My last Badboy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz