Po jakże cudownym pokazem rodzicielstwa w wykonaniu Tony'go Starka, nasi bohaterowie wrócili spokojnie do domu. Poza Amy, która strzeliła focha na tydzień i z nikim nie rozmawiała przez tydzień. Nawet do Jamesa się nie odzywała.
Pozostali powrócili do swoich nudnych, codziennych obowiązków. May do szkoły, Roxy do studiów, a Coop do wszystkie innego. Nawet Tommy musiał wrócić do szarej rzeczywistości. Stark Industrie miało podpisać ważny kontrakt z pewną japońską korporacją. Niestety tłumacze, używając kolokwializmu, dali dupy, a prezes tejże firmy negocjuje tylko w swoim ojczystym języku. Nie było czasu szukać nowych ludzi znających japoński, więc Tommy musiał wyjechać następnego dnia po powrocie. Dla zainteresowanych, nic się wtedy specjalnego nie wydarzyło. Poza złością Tommy'go na opóźnienie się jego planów względem Kori. Czuł wewnątrz, że to jest jego jedyna miłość. Nie mógł przestać o niej myśleć. Ona po prostu zawładnęła jego myślami.
Kiedy nareszcie wrócił do Nowego Jorku i uporał się z jet lagiem*, minął tydzień od balu w Asgardzie. Wieczorem, Tommy ogolił się, włożył swój najlepszy garnitur i nawet ułożył swoje włosy. Wyszedł z domu i w swoim kabriolecie pojechał w stronę Greenpoint**, gdzie mieszkała Kori. Znał jej adres z jej CV, które przeczytał kilka razy.
W drodze do niej zatrzymał się jeszcze w kwiaciarni i kupił ogromny bukiet niebieskich róż. Wiedział, że to jej ulubiony kolor. Położył na tylnym siedzeniu kwiaty i pojechał dalej.
Po kilku minutach jazdy, dotarł na Sutton Street, gdzie znajdowało się mieszkanie Kornelii. Zatrzymał się w bocznej uliczce i miał nadzieję, że nikt nie ukradnie mu samochodu. Wyjął z niego kwiaty i poszedł pod okno ukochanej. Był początek lutego, a na ziemi leżały kupki śniegu. Ulepił więc śnieżkę i rzucił nią w okno Polki bez skutku. Rzucił więc drugi raz. Ten sam efekt. Trzeci, czwarty, piąty. Nadal nic. Po szóstym razie okno nareszcie się otworzyło. Kori potargana i w szlafroku wyjrzała przez nie.
-Czego?- warknęła w swoim ojczystym języku i ziewnęła.
Tommy odchrząknął, poprawił muszkę w garniturze i powiedział po polsku:
Gdy sam na sam z tobą siedzę,
Nie mam czasu o nic pytać:
Patrzę w oczy, ustek śledzę,
Chciałbym wszystkie myśli czytać
Wprzód, nim w oczętach zaświecą;
Chciałbym wszystkie słówka chwytać
Wprzód, nim od ustek odlecą.I nie potrzeba tłumaczyć,
Co chcę słyszeć, co zobaczyć:
Rzecz nietrudna i nienowa,
Moja luba! te dwa słowa:
Kocham ciebie! kocham ciebie!***Mówił, choć z wyraźnym akcentem amerykańskim, bardzo płynnie i bez potknięć. Sama nauka tego wiersza nie zajęła mu wiele czasu, dzięki pamięci fotograficznej. Gorsza była nauka wymowy. Dojście do perfekcji zajęło mu kilka dni. Przez ten czas w kółko powtarzał ten sam fragment przed lustrem i przez skype'a znajomego mu Polaka.
Kiedy skończył, dziewczyna spojrzała ze zdziwieniem na niego i wróciła do środka. Tommy pomyślał, że się pewnie strasznie wygłupił i teraz dziewczyna śmieje się z niego w mieszkaniu. Już chciał iść, kiedy usłyszał skrzypienie drzwi. Odwrócił się i zobaczył Kori biegnącą w jego stronę. Miała szeroki uśmiech na twarzy. Przez chwilę, jedną krótką chwilę, młody Stark poczuł zimny powiew wiatru. Nie minęła jednak sekunda, a ciepło dziewczyny zastąpiło chłód. Tommy odwzajemnił uścisk i zaczął przyczesywać ręką jej włosy.
-Czy teraz się postarałem?- szepnął.
-Bardzo- odpowiedziała również szeptem.
____________________________
*Jet lag- zmęczenie spowodowane zmianą strefy czasowej.
**Greenpoint- największe skupisko Polaków w Nowym Jorku, często nazywane "Little Poland"
***Fragment wiersza "Dwa Słowa"; A. Mickiewicz
______________________________________
Hej!
Wiecie co? Moja wena powróciła z wakacji!
So... Jak tam wam mijają wakacje? Czy nadal żyjecie? Możecie napisać w komentarzach
***OBRAZEK NA DZIŚ***
Peace ^,^
Spodziewajcie
się
niespodziewanego!
CZYTASZ
Next-Avengers 2: Dzieci Bogów
FanficNext-Avengers powracają! Minęło już kilka miesięcy, odkąd młodzi bohaterowie przyjęli propozycję na dołączenie do nowego oddziału Mścicieli. Muszą teraz godzić szkołę, studia i karierę z ratowaniem ludzkości. Co nie jest łatwe, kiedy zwala im się na...