Hermes oczami duszy

940 39 5
                                    

   Przez trzy dni siedziałam w pokoju i odbywałam swój malutki urlop w związku z wypadkiem podczas ostatniej misji, kiedy to zaatakowały mnie ghule i zraniły dość poważnie w nogę. Lekarz oświadczył, że mam się kurować i nie przemęczać nogi przez tydzień, ale już po trzech dniach czułam się niemalże wspaniale, więc poszłam do Vincent'a i poprosiłam, by w końcu mnie gdzieś wysłał.
- Wiesz... - podrapał się po głowie. - Nie powinienem tego robić, bo powinnaś jeszcze odpoczywać.
Zrobiłam kocie oczka.
- Nat – jęknął. Wiedziałam, że jeśli ta mina go nie przekona, to mogę pożegnać się z misjami do końca tygodnia. Chociaż, biorąc pod uwagę ostatnie, nocne wydarzenia, nie byłam na sto procent pewna czy chcę wracać, ale moje wątpliwości minęły tak szybko, jak się pojawiły.
- Nic mi nie będzie – powiedziałam hardo. Umiałam o siebie zadbać w takim stopniu, by naprawdę ujść z życiem. Niekoniecznie w całości. - Przecież wiesz.
- No wiem, ale... - spojrzał na tonę papierów leżących obok na biurku, za którym siedział. Vin był prawą ręką biskupa Maxwella i miał nie mało roboty. - Słuchaj. Jeżeli wrócisz z tej misji choć z jednym zadrapaniem, to przez następny tydzień leżysz przykuta do łóżka.
Pokiwałam ochoczo głową, a Vin złapał się bezradnie za głowę.
- Nie mam zamiaru wysłuchiwać potem narzekań Alex'a i Maxwella.
- Spokojnie – powiedziałam z uśmiechem i skierowałam się w stronę wyjścia z biura szefa. - Obiecuję, że wszystko będzie dobrze.


Alucard wyciągnął się wygodnie na kanapie, w dłoni trzymając kieliszek z winem. Jego humor był dziś nadzwyczaj dobry, bo nikt nie zawrócił mu jeszcze głowy byle jakimi sprawami. Victoria wybrała się razem z Pip'em na kolację, Walter był pogrążony w śnie, a Integra zapewne zasnęła w biurze. Mógłby ją stamtąd zabrać i położył w łóżku, ale teraz nie specjalnie mu się chciało.
- Coś ostatnio jesteś małomówny – wampir obrócił się leniwie w stronę drzwi, gdzie stał jego mistrz, dla którego byłby wstanie poświęcić wszystko. - Nie byłeś na misji, więc gdzie się szlajałeś?
- Muszę odpowiedzieć? - spytał, upijając trochę wina.
Zdenerwowana Integra stanęła przed nim w samej koszuli nocnej, która sięgała jej zaledwie do połowy ud i odsłaniała długie, piękne i zgrabne nogi. Alucard uśmiechnął się z uznaniem, lustrując ją od góry do dołu. Potem odstawił kieliszek na półeczkę obok i szybko objął kobietę, by ta nigdzie mu nie uciekła. Nagle z radia, które stało gdzieś w ciemnym kącie, zaczęła płynąć wolna i cicha melodia.
- Musisz! - warknęła Integra, poddenerwowana tym, że wampir wymiguje się od odpowiedzi. Chciała się wyrwać z jego uścisku, ale nieustępliwy krwiopijca miał swoje plany.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? Jest już po północy, a ty zawsze masz dużo roboty. Musisz dawać swojemu ciału więcej energii, bo inaczej nam tu wykitujesz.
- Od kiedy ty się o mnie troszczysz? - zadarła głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy.
Alucard zakręcił ją w rytm muzyki i oparł dłoń na jej wąskiej talii.
- Od zawsze moja droga – dłoń zjechała niżej. - Od zawsze – szepnął jej do ucha, na co kobieta poczerwieniała.
- Jakoś nie potrafię ci uwierzyć, a to może dlatego, że zawsze wymigujesz się od odpowiedzi. - Wyszarpała się z uścisku i stanęła równo na nogach, mierząc wampira ostrym spojrzeniem. Nic nie powiedziała, jednak jej wzrok padł na niedopite wino, więc szybko sięgnęła po kieliszek i jednym haustem dopiła jego zawartość.
- A teraz gadaj, gdzie byłeś?
Milczał.
- Alucard – Integra zacisnęła piąstki. - To rozkaz! Gadaj gdzie byłeś, bo inaczej....
- ....Inaczej co? - złapał jej twarz w obie dłonie i przyjrzał się jej dokładnie. Przez te wszystkie lata się zmieniła, ale w środku nadal pozostawała: małą, słodką i niewinną Integrą, której służył. - Opuścił cię hard ducha? Czujesz się nieswojo? - chwycił jej dłoń i uniósł do góry, całują jedynie jej wierzch. Następnie drugą, wolną ręką ponownie objął ją w tali i zaczął kreślić różne wzory na plecach.
- A ty? - spytała nagle kobieta, a wampir poczuł na swoim brzuchu lufę jej pistoletu, z którym nigdy się nie rozstawała.
Alucard wyszczerzył się, szybko pozbył się broni i rzucił Integrę na łóżko, przygniatając ją swoim własnym ciałem. Z zapałem patrzył jak się pod nim szarpie i próbuje wstać, ale nic nie wskazywało na to, że ma się jej to w najbliższym czasie udać, dlatego też wampir sięgnął dłonią niżej, i podwinął materiał koszuli.
Integra zacisnęła usta w wąską kreskę, nie dając mu żadnej satysfakcji, bo wiedziała, że jeśli teraz ustąpi, to on wygra, a tego nie chciała. Musiała zgrywać twardą, tak jak zawsze.
- Gdzie byłeś? - ponowiła pytanie, ale gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, zmrużyła oczy i warknęła: - Alucard to rozkaz!
Wampir prychnął, bo właśnie jego Pani przerwała wspaniałą zabawę swoją niezmienną postawą nawet po pracy. Zdenerwowało go to, bo ani przez chwilę nie mógł się z nią zabawić. Ciągle tylko rozkazy, nakazy i zakazy.
Jednak brnąc tokiem rozumowania, które przyjął już dawno za najlepsze rozwiązanie, odpowiedział:
- Na dziwkach – wyszczerzył kły, widząc jak Integra walczy w środku z natłokiem myśli i pytań.
- Panienko – w drzwiach nagle pojawił się Walter z telefonem w ręce. - Dzwoni członek oddziału Iscariot.
- Czego on teraz chce? -Integra zerwała się na równe nogi w niecałe dwie sekundy, ignorując jęk zawodu wampira.
- Dziwek! - krzyknął w odpowiedzi Alucard, ale Integra była już dawno w swoim biurze.

HermesWhere stories live. Discover now