Hermes przebaczeniem, smutkiem, żalem

324 34 4
                                    


- Z-zmienisz mnie? - otwarłam szeroko oczy. Byłam wtulona w jego klatkę, opierając na niej dłonie, które zacisnęłam na czarnej kamizelce. - Nie... - szepnęłam. - Nie chcę być taka jak ty.

- Natalie, umierasz, a ja temu zapobiegnę – odsunął mnie od siebie, patrząc prosto w oczy. - Nie chcesz umrzeć.

Zadrżałam.

- Skąd wiesz?

- Kiedy nie panujesz nad emocjami, twoje myśli są naprawdę głośne – uśmiechnął się lekko.

- Przestań mieszać mi w głowie – warknęłam, odstępując od niego. - Nie chcę być taka jak ty. Ja cię nienawidzę, Alucard. Nie rozumiesz tego?

- To zabolało.

- I miało – skierowałam się w stronę wyjścia z ogrodu. - Odejdź stąd i nigdy już nie wracaj.

Słyszałam jak coś mruczał pod nosem, ale nie zawróciłam. Miałam go dość za wszystkie czasy. Pisane jest mi umrzeć tak, a nie inaczej.

- Więc chcesz się poddać? Chcesz uciec z podkulonym ogonem, jak tchórz? Boisz się stanąć do walki z losem?

Zatrzymałam się. Jednym ruchem, na przekór sobie zdjęłam z siebie arafatkę, kurtkę, a później bluzkę, odsłaniając wszystkie blizny. Jedna, największa ciągnęła się od prawej łopatki wzdłuż całych pleców, a kończyła się przy kości ogonowej – pamiątka po jednej nocy z szaleńcem, kiedy pracowałam w domu publicznym. Więcej blizn pokrywało moją klatkę i ręce.

- Widzisz? - szepnęłam ze smutkiem, będąc nadal obrócona do niego tyłem. - To jest ludzkie cierpienie. To trwało zbyt długo, bym mogła zapomnieć. - Obróciłam się w jego stronę, wyciągając przed siebie ręce i ukazując kolejne rany. - Okaleczałam swoje ręce, by zapomnieć o bólu, jaki przyszedł wraz ze śmiercią matki. Zniszczyłeś nieodwracalnie moje życie, Alucard. Tego nie da się już naprawić.

Zrobił krok w moją stronę.

- Nie podchodź! - krzyknęłam ostrzegawczo. Między nami zalęgła długa cisza, którą przerywał jedynie wiatr szarpiący liście drzew. - Chciałabym ci zaufać, wybaczyć, bo przez chwilę naprawdę cię polubiłam, nasze kłótnie, dogadywanie sobie i takie tam, ale... Ale po tym, jak prawda wyszła na jaw już dłużej nie mogę znieść myśli, że istniejesz. Byłeś kiedyś człowiekiem, owszem, ale zatraciłeś się w zemście, mordzie i w piciu krwi. Teraz jesteś potworem i nic tego nie zmieni.

Milczał przez cały czas, wpatrzony we mnie, w moje oczy, które na nowo się zaszkliły.

- Ty już nie wiesz czym jest ból, smutek i cierpienie – obróciłam się, ubierając. - W tobie nie ma już żadnych uczuć, Alucard. I nawet gdybyś chciał to zmienić – ostatni raz spojrzałam mu w oczy – to już za późno.

Złapał mnie za ramię, pociągnął w swoją stronę i przytulił, otulając ciepłym płaszczem. Zaczęłam się wyrywać niemalże od razu, kiedy pojęłam co się stało. Nie krzyczałam, bo nie widziałam w tym sensu, a jedynie sprowadziłabym na nas większe kłopoty w postaci wkurzonego na maksa Alex'a, Maxwell'a i Makube.

- Pozwól mi poznać swój ból -szepnął mi do ucha.

- Przestań i puść mnie – warknęłam.

Wbił kły w moją szyję, a ja cicho krzyknęłam z bólu. Moją głowę zalała fala emocji, które towarzyszyły mi, kiedy zmarła moja matka. Nie mogłam się ruszyć, a obraz przed oczami przykrył koc wspomnień. Oglądałam każdą chwilę, którą spędziłam z rodziną, widziałam ich śmierć, a potem obraz zmienił się i ukazała to co niegdyś przeżył wampir.

HermesWhere stories live. Discover now