rok wstecz

2K 80 5
                                    

Mam na imie Stiles. Tkwie po uszy we wlasnym bagnie, a wszystko zaczelo sie jakos rok temu, gdy wraz z tata zostalismy zmuszeni do przeprowadzki...
Zamknalem sie w sobie.
Przeprowadzka zostala spowodowana brakiem checi do wspomnien. Byly one pelne smutku. Chodzilo mianowicie o moja mame. Ona... ona umarla. Miala silna depresje, ataki paniki... ciagle sie bala, az w koncu nie dala rady i sie zabila.
Gdy tata oznajmil mi ze ma dosyc tego ze wszystko mu przypomina o zmarlej zonie postanowilismy sie przeprowadzic.
Naszym celem zostalo Beaconhills. Trwaly akurat wakacje. Znalezlismy mily domek w zaciszu lasu. Byl pietrowy. Dosyc duzy jak na dwie osoby ale za to przytulny i kazdy mial tu swoj kacik.
Tata dostal prace szeryfa w tym miescie, a ja zapisalem sie do byle jakiej szkoly tylko dlatego ze nie bylem pelnoletni a jest taki obowiazek chodzenia do szkoly az do 18 roku zycia.
Mialem ok miesiac zeby przygotowac sie na "nowe zycie". Zaczynalem mianowicie 1 rok liceum wiec nie bylem jedyny ktory by nikogo w klasie nie znal.
Jakos tydzien po wprowadzeniu sie do nowego miasta dalej nie moglem ani wyjsc dalej niz do pobliskiego sklepu ani sie rozpakowac. W moim pokoju nadal staly pudla, a meble nie byly zlozone.
-Stiles...- zaczal szeryf stojac w progu do mojego pokoju. -Prosilem cie tyle razy.. pomoge ci zlozyc te meble. Niedlugo zacznie sie szkola bedzie potrzebne biurko. O lozku juz nie wspomne...
-Tak wiem tato... poprostu nie przyzwyczailem sie jeszcze... wiesz? Hahh....
Sposcilem wzrok nie wiedzac co jeszcze moglbym dodac.
Szeryf tylko smutno spojrzal na mnie i wrocil do swojego gabinetu. Mial na glowie sprawe. Pare dni temu zaginela jakas dziewczyna, a on dostal zadanie odnalezienia jej. Zywej czy tez nie...
Postanowilem ze w najblizszym czasie zloze te meble i w koncu sie wypakuje. Narazie wolalem lezec w kacie na poduszkach tak jak to robilem za kazdym razem sluchajac muzyki i czytajac.
Piosenka cicho pobrzmiewala w moim pokoju, gdy nagle uslyszalem dzwonek do drzwi. Zignorowalem to majac nadzieje ze ojciec sie tym zajmje. Po chwili uslyszalem pukanie a z drugiego pokoju glos taty, ktory prosil bym otworzyl drzwi bo on jest zajety. Powoli wygramolilem sie z mojej "bazy" zachaczajac o lusro w przed pokoju. Stwierdzilem ze wygladam tak sobie ale juz trudno. Spojrzalem przez wizjer i zobaczylem chlopaka chyba w moim wieku. Prawdopodobnie uslyszal mnie przy drzwiach albo zauwazyl wizjer bo usmiechnal sie szeroko. Trzymal cos w rece ale pewnie dowiem sie co to dopiero jak otworze dzielace nas drzwi. Serce zabilo mi mocniej o pluca na sama mysl ze musze poznac nowych ludzi.
Westchnalem cicho i zdobylem sie na usmiech. Wraz z otwarciem drzwi uderzyl mnie zapach swiezego, letniego powietrza.
-umm. Tak? - swietnie Stiles...
- czesc! Nazywam sie Scott mieszkam niedaleko. Zauwazylem z mama ze sie tu wprowadziliscie wiec upiekla wam ciasto na powitanie- wyciagnal przed siebie pakunek, ktory zauwazylem przez wizjer. A wiec, ciasto... milo.
- nie trzeba bylo...- probowalem sie usmiechnac na widok ekscytacji ktora malowala sie na twarzy Scotta.
- trzeba trzeba. - chwila niepewnej ciszy zapanowala miedzy nami, a ja w miedzy czasie lustrowalem go wzrokiem. Scott byl dosyc opalonym chlopakiem, oraz umiesnionym, moze cos trenuje? Mial brazowa czupryne oraz tego samego koloru oczy. Chlopak usmiechnal sie, tym razem troche niesmialo i wycagnal jeszcze dalej przed siebie pakunek. Wygladal jakby nie mial zamiaru odpuscic wiec wyciagnalem reke, ktora w prowonaniu z jego byla trupio blada i wzialem ciasto.
- Podziekuj ma... mamie Scott- znowu grymas wygladajacy na usmiech.
- Jak masz na imie?- co? A no tak. Nie przedstawilem sie. Co za maniery. Eh.
- A wybacz, zapomnialem sie przedstawic... Stiles.
- Bardzo fajne imie. Takie nie codzienne. No coz. Chyba macie duzo roboty wiec nie bede juz przeszkadzal. Czesc!
-czesc...
Serce bilo niemilosiernie szybko, dajac mi do zrozumienia ze cos jest nie tak. Dlaczego tak zareagowalem? Nowe miejsce. Strach przed nieznanym. Tak.. (tak to sobie przynajmniej tlumaczylem). Wraz z pakunkiem udalem sie do gabinetu szeryfa. Opowiedzialem mu kto to byl oraz ze otrzymalismy powitalne ciasto od sasiadow. John odrazu musial dodac swoje 3grosze mowiac zebym sie z nim zakumplowal.
Jakos nie widzialo mi sie. Aktualnie wolalem swoja muzyke i 4 sciany mojego pokoju.

*A wiec. Czytam ff na wattpadzie juz od jakiegos czasu, ale dopiero dzisiaj mnie jakos natknelo ze moze i sama bym zaczela pisac.
Coz. Probowalam na Stilesa przelac kawalek mnie poniewaz dreczyly mnie dzisiaj mysli, a wraz z kolejnym zdaniem odczuwalam w jakims stopniu ulge. Przepraszam za brak polskich znakow, nienawidze autokorekty.

Sterek- Pomoz Mi Pozbyc Sie Mysli✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz