Był piękny październikowy dzień.
Szedłem parkiem zmierzając do punktu podróży, w którym umowilem się ze Scottem i resztą.
Było to daleko, na piechotę będę szedł jakoś z 30min, ale co zrobić jak jeep odmawia współpracy...
(Jeżeli się coś reparuje jak pingwiny z Madagaskaru używając śliny i taśmy klejacej to co się dziwić?)
Po paru minutach zatrzymał się koło mnie dobrze znany mi czarny pojazd. Szyba zjechała w dół, a serce zaczęło bić szybciej.
To Derek, zatrzymał się proponując, że mnie podwiezie.
Bez większego ociagania skorzystałem z propozycji czując, że na twarzy wstępuje mi czerwony rumieniec.
-To przeze mnie?- wskazał na moją twarz i zahichotal(?).
Spalilem jeszcze większego buraka lekko się odwracając.
-A więc jednak.- dodał coś jeszcze ale nie wiem co to było. Brzmiało jak "uroczy", ale głowy bym nie dał bo no błagam.
Zerkalem na niego dostrzegając, że uśmiecha się pod nosem zadowolony z siebie.
Puścili w radiu Michaela Jacksona. Podskoczylem zadowolony z tego faktu i bylem ręką w drodze by podglosnic. Nasze dłonie się zderzyły ze sobą.
-Też lubisz króla Popu? -cofnalem rękę i pokiwalem głową. Po chwili na cały regulator leciało "take me to a place without no name". Było tak głośno, że mogłem sobie spokojnie spiewac.*polecam teraz wlaczyc muzyke w mediach*
As I drove across one the highway
My jeep began to rock
I didn't know what to do so I stopped and go out
And looked down I noticed I got a flat
So I walked out, parked the car like sideways
So I can find what I can fix
I looked around there were no cars on the highway
I felt a strange feeling like a mist
I walked down towards the end of the road
And in the fog a woman appeared
She said "don't worry my friend I'll take care take my hand I'll take you there"
Wooah ooh
Take me to a place without no name x4
As she took me right thought the fog
I see a beautiful city appear
Where kids are playin' and people are laughin' and smiling and nothing to fear
(...)
*^1Gdy piosneka się skończyła zdałem sobie sprawę z tego co właśnie zrobiłem.
Spiewalem
Tak
Głośno
Przy
Dereku
Rozszerzylem oczy i wbilem wzrok w ręce. Derek przyciszyl radio i zahichotal (jak to się pisze?!wtf)
Spalilem kolejnego buraka. Nie wiedziałem jak mam się zachować w jego towarzystwie po ostatnich wydarzeniach-Pamietaj.- odezwał się gdy już parkowal samochód.
-Jak Scott zapyta powiedz, że zrobiłem to.- Nachylil się, objął rękoma moją twarz. Spojrzał mi głęboko w oczy potem na usta i mnie pocalowal. Był to krótki pocałunek. Pod koniec przejechał językiem po mojej dolnej wardze.Gdy spotkaliśmy się z resztą Scott od razu do nas doskoczyl i mierzył wzrokiem. Nie wiedziałem co powiedzieć, spojrzałem na Dereka, a on pokazał, że mamy wyjść na zewnątrz.
Gdy znaleźliśmy się przed knajpka wyjaśniając pozostałym, że musimy coś wyjaśnić Scott znowu się tylko patrzył. Czekał, doskonale o tym wiem.
Derek podniósł ręce i powiedział -Niech Stiles się tłumaczy.- Wytrzeszczylem oczy, a on jedyne co zrobił to się zasmial.
Najgorsze, że niewiedzialem na czym stoję.
Scott odchrzaknal. Spojrzałem na niego i już otwieralem buzię, gdy nagle jego ręka splotla się z moją dodając otuchy oraz zdradzają Scottowi część tego co miałem mu właśnie powiedzieć.
-No cóż, widzisz Scott... wtedy...
-Dobra nie wysilajcie się już. Widzę co jest grane.
Zasmial się cicho i wskazał na nasze ręce. Chyba pomyślał, że ja i cooooo?!
Szybko puscilem dłoń Dereka czerwieniac się okropnie. Zielonooki spojrzał się smutno na mnie, a ja jak razony piorunem wystartowalem z tłumaczeniem
-Bo widzisz. Nie to. Hmmm. To nie tak jak myślisz. To znaczy tak, ale nie. Boże....-Złapałem się za głowę i nie wiedziałem co dalej.
Oboje się zasmiali. Derek położył rękę na moim ramieniu i nachylil się do mojego ucha mówiąc
-Zamknij się już.- poczym się wyprostowal i uśmiechnął do Scotta.
-Widzisz Scotti zaszło małe nieporozumienie wtedy u mnie. Ale pogadalismy i już jest wszystko okej.
-No dobra, ale o co wtedy poszło?
-To jego wina!- machnalem ręka w stronę Dereka. Spojrzeli się na mnie jak na wariata.
Chyba wszystko utrudniam.
-Dobra, ludzie.... to już nie jest śmieszne. To jesteście razem czy nie?- Scott skakał wzrokiem to na mnie to na Dereka. Gdy już miałem zaprzeczyć wyższy ode mnie mężczyzna mnie wyprzedził.
Wiecie co. Wszystko było by dobrze.
Ale on się ze Scottem zgodził!
-Od kiedy?- zapytał nas przyjaciel.
-No właśnie, Derek. Od kiedy?- Teraz to ja się uśmiechałem. On jedynie przewrócił oczami i ni z gruszki, ni z pietruszki mnie pocalowal.
-Od teraz, skoro to nie było dla Ciebie na tyle jasne kotku.
Teraz to on się uśmiechał, a ja po raz tysięczny spalilem buraka.*Jak wam się podoba?
Piszcie co tam u Was, chętnie poczytam :)
Do następnego. Yo!
CZYTASZ
Sterek- Pomoz Mi Pozbyc Sie Mysli✔
FanfictionCo dzieje się gdy wszystko w co wierzyles, wszystko w co byłeś święcie przekonany, że to tylko gdybanie staje się rzeczywistością? Otóż musisz się z tym pogodzić. Musisz dopuścić do siebie myśl, ze to realne. Żyć dalej ze świadomością, że ktoś może...