0.4

561 106 29
                                    

Pokój Luke'a był nieduży, lecz spokojnie wystarczyłby każdemu. Ściany w nim pomalowaliśmy na zielono, żeby Luke mógł bez problemu odprężać się po pracy i nie męczyć oczu. We wnętrzu martwiła jednak pustka. W pomieszczeniu znajdowało się jedynie łóżko, służące też często za biuro, szafka nocna oraz szafa na ubrania. Wszystko to dopełniało okno i zegar ścienny, który wisiał nad łóżkiem.

Ilekroć prosiłem go, żeby kupił sobie biurko z fotelem, kategorycznie odmawiał twierdząc, że nie jest mu potrzebne.

Luke był oszczędny. Gdy kupno czegoś nie było konieczne, nie kupował. Potrafił rządzić pieniędzmi z głową, co pozwalało nam na nieco lepsze od biedy życie. Nie był bogaty, nigdy bogactwa nie potrzebował. Rozsądnie podejmował większość decyzji, toteż nigdy nie mieliśmy żadnych problemów.

Usiadłem na jego łóżku, wygładzając wszystkie fałdki na pościeli, które miałem na wyciągnięcie ręki. Co jakiś czas spoglądałem w stronę blondyna, który stał oparty o ścianę i intensywnie wpatrywał się w okno.

Poruszyłem się, by zwrócił na mnie uwagę, czując, że jestem gotów na tę rozmowę.

"Luke, dużo myślałem o tym, jak bardzo mi pomagasz" – zacząłem, nie myśląc już o niczym. Stresowałem się, zimne kropelki potu spływały po moim czole, rozpraszając mnie. Próbowałem oddychać powoli, żeby się uspokoić, ale to nie działało.

"Przepraszam za tamte słowa" – odparł, jakby czuł się winny. Miał jednak lekki uśmiech na twarzy, co mnie ucieszyło.

"Nie szkodzi, zasłużyłem na nie, ale nie o to chodzi." – Luke popatrzył na mnie pytająco. – "Jesteśmy już dorośli, ty skończyłeś studia, masz świetne wykształcenie. Powinieneś zmienić pracę na lepszą i zamieszkać sam" – oznajmiłem trzęsącymi się rękoma, nagle unikając jego wzroku.

"Chyba nie mówisz tego naprawdę." – Blondyn zamrugał kilkukrotnie, nie rozumiejąc mnie do końca.

"Myślę, że powinniśmy podjąć taką decyzję" – kontynuowałem, starając się nie okazywać swoich uczuć, jakie teraz mną władały. – "Nie możesz całe życie się mną zajmować. Sam też dam sobie radę." – Splotłem palce razem, zagryzając wargę. Luke patrzył na mnie tępo.

"Oszalałeś" – oznajmił, poprawiając swoje włosy. – "Znowu nie wziąłeś swoich leków, co?" – spytał ze zdenerwowanym uśmiechem, podchodząc do mnie. Ja pokręciłem głową, doznając uczucia gorąca.

"Luke, tak będzie najlepiej." – Wstałem i wyminąłem go, wychodząc z jego pokoju. – "Nadal będziemy przyjaciółmi, ale nie chcę, żebyś non stop mnie niańczył" – dodałem w progu, po czym zamknąłem drzwi.

Kiedy wszedłem do swojego pokoju, od razu zamknąłem drzwi na klucz. Oparłem się o nie plecami, zsuwając się na podłogę. Czułem napływające do moich oczu łzy. Jasne, że lepiej żyło mi się z Luke'iem, ale to nie jest fair. Zawsze miałem w życiu łatwiej tylko dlatego, że jestem głuchy. Ta litość, jaka towarzyszyła mi od zawsze była okropna. Zabijała mnie, mimo że nie była zła. Wiedziałem jednak, że ludzie nie robią tego wszystkiego, bo chcą, tylko dlatego, że nie słyszę. Naprawdę jestem przez to gorszy?

Potrafię wykonywać wszystkie czynności potrzebne mi do życia, nie mam tylko jednego zmysłu. Sam umiem wstać z łóżka, ubrać się, zrobić śniadanie. Mógłbym normalnie pracować. Wszystkim przeszkadza ta jedna, mała rzecz, którą przeobrażają w ogromny problem. Nie jestem gorszy. Gdyby dali mi tylko szansę...

Skuliłem się pod drzwiami, chowając twarz w dłoniach. Teraz Luke będzie prowadził lepsze życie, beze mnie. Wreszcie wykorzysta je tak, jak będzie chciał. Nie będę już jego problemem.



~*~

Deaf mgcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz