Byłem zatopiony w swoim świecie rozmyślań, kiedy przed moimi oczami mignęło coś białego. Wyrwało mnie to z myśli i przywróciło do rzeczywistości. Ten sam niski mężczyzna przykuł mój wzrok. Zmierzyłem go od góry do pasa, bo tylko tyle mogłem zobaczyć przez blat, zatrzymując oczy na niewielkiej, białej tabliczce na markery, którą trzymał w pomarszczonych dłoniach z widocznymi na nich żyłami. Na powierzchni nabazgrał mało zgrabne litery, które tworzyły dwa krótkie zdania.
Nazywam się Gilbert. Rozumiem, że przyszedłeś pytać o pracę.
Pokiwałem twierdząco głową, w duchu dziękując panu Gilbertowi za tak świetny pomysł. Staruszek widocznie się ucieszył i kiwnął na mnie ręką, zapraszając na zaplecze piekarni, gdzie, jak się okazało, mieściło się jej serce.
Było tam dosyć gorąco. Przy południowej ścianie stały piece, w których wypiekano wszystkie wyroby, rozgrzane niemal do czerwoności, na samym środku sali stał dosyć długi... stół? Powierzchnia, na której wyrabiano ciasto, bardzo czysta, do tego stopnia, że lśniła w świetle lamp, dających blade światło. Wielkie okno, z nieco zakurzonymi szybami, umieszczone było na ścianie obok piecy - po ich prawej stronie, zaś wysokie wózki z półkami ustawione były po przeciwnej stronie - przy północnej ścianie, gdzie mieściły się także drzwi do tego miejsca. Z lewej strony zauważyłem też kilka zlewów oraz szafki.
Kilka razy przejeżdżałem wzrokiem po całym pomieszczeniu, aż pan Gilbert nie szturchnął mnie łokciem w ramię. Popatrzyłem na niego, lecz ten podał mi tylko tabliczkę i popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami.Tutaj będziesz spędzał większość czasu podczas zmiany. Nauczę Cię piec najlepszy chleb, który robię już od ponad trzydziestu lat.
Uśmiechnąłem się szczęśliwy, zmazując litery rękawem. Kątem oka zauważyłem, że mężczyzna również jest zadowolony.
Dziękuję. Nawet nie wie pan, jak się cieszę.
Podałem mojemu pracodawcy tabliczkę, a ten przeczytał to, co napisałem i poklepał mnie po ramieniu, kierując się w stronę blatów.
Resztę poranka i popołudnie spędziłem właśnie tu, ucząc się wyrabiać ciasto i piec przepyszny chleb oraz bułki. Nie byłem może najlepszy, ale po jakimś czasie zacząłem sobie radzić i może moje wypieki nie były do końca udane, jednak miałem nadzieję, iż kiedyś nauczę się robić to najlepiej w mieście.
Pan Gilbert postanowił dać mi jeden bochenek do domu, za co podziękowałem mu z całego serca. Mężczyzna okazał się być bardzo miłym i wyrozumiałym człowiekiem. Nie stwarzał żadnych problemów, był uprzejmy, a przede wszystkim szczery i mimo, że znałem go tylko jeden dzień, nigdy nie powiedziałbym o nim złego słowa. Był może nieco zgorzkniały, ale to na pewno spowodowane było samotnością, którą musiał odczuwać. W piekarni nie miał zbyt wielu pracowników, a także klientów. Wszyscy woleli zaglądać do tej nieco mniejszej na rogu ulicy. Tam chleb nie był tak dobry, jak u pana Gilberta. Nie robili go z pasją, nie wkładali w niego całego wysiłku, nie robili tego z sercem. Dla nich praca to praca, dla mnie to nowa przygoda i nowi ludzie. Może nie potrafię dogadać się z nimi tak, jak zdrowe osoby, ale jakoś daję radę.
Wszedłem do domu, zostając przywitanym przez Draco już w progu mieszkania. Odkąd zostawiliśmy go u sąsiadki, nie odstępuje mnie na krok. Kobieta, która sprawowała nad nim opiekę, widocznie nie przypadła mu do gustu. Osobiście jej nie znam, to Luke ma dobre kontakty z naszymi sąsiadami. Mnie uważają za dziwaka i wolę, żeby tak pozostało.
Często starsze panie z klatki przyglądały mi się z zaciekawieniem. Szybko jednak ich miny zmieniały się i wyglądały bardziej na zniesmaczone. W końcu, w ich czasach nie przekłuwano sobie brwi i nie farbowano włosów na niestworzone kolory.
Nie lubię myśleć źle o osobach, które mieszkają blisko mnie, ale te panie są wyjątkowo zgryźliwe. Nic im się nie podoba, a młodzież to dla nich niewychowane, niedoświadczone małpy, które całe swoje życie spędzają przy ekranie. Bez wyjątków. Otóż, nie, proszę pań. Nie wszyscy młodzi ludzie są tacy. Wielu z nas ma różnorodne zainteresowania ze wszystkich dziedzin. Trzeba jednak czasem wyjść z bloku czy dzielnicy i popatrzeć, jak świat się zmienia.
Pogładziłem pupila po łebku, następnie zdejmując buty i wchodząc do kuchni. Przy stole zauważyłem siedzącą na krześle Dex, a koło kuchenki, krzątającego się Luke'a. Dziewczyna skierowała na mnie swoje szare oczy, mówiąc coś do blondyna. Ten odwrócił się i uśmiechnął do mnie lekko. Wtedy miliony myśli zaczęło wirować mi w głowie, nie tworząc niczego konkretnego.
Jestem zły na Dex czy nie? Nie wiem, co mam teraz zrobić. Moje serce mówi, że wróciła i powinienem ją przyjąć, natomiast umysł każe wyjść z pomieszczenia i zamknąć się w pokoju. Podobno najlepiej słuchać serca, ale ono wiele razy mnie już zawiodło, nie tylko w sprawach miłosnych.
Zagryzłem wargę, czując frustrację. Wszyscy utkwili we mnie wzrok, nawet Draco mnie opuścił, wskakując różowowłosej na kolana.
Wyglądali jakby... Właściwie, nie mam pojęcia, jak wyglądali. Wtedy miałem wrażenie, że rozerwie mnie na pół i jedna część ucieknie do pokoju, podczas gdy druga rzuci się w objęcia dziewczyny. Chciałem, żeby nadal była moją przyjaciółką, lecz nie potrafiłem określić, dlaczego się wahałem.
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
Hej!
Nareszcie napisałam nowy rozdział. Jest tylko mały problem - mam lenia i nie chce mi się go za bardzo sprawdzać XD
Ale spokojnie, będzie sprawdzony na 200%Jak tam po wakacjach? Podobno szkoła się zaczęła *udaje, że nic nie wie*
Mam nadzieję, że miło spędzicie ten weekend, bo w końcu, w poniedziałek szkoła :')
P.S. Tu macie tę piekarnię (idk, nie znam się)
CZYTASZ
Deaf mgc
Fanfiction~Gdzie Michael jest nieszczęśliwie zakochany w muzyce.~ Michael to chłopak, który niedawno wszedł w dorosłość. Jednak jego niepełnosprawność nie pozwoliła mu się nią cieszyć. Wciąż czuje się, jakby był nastolatkiem, o którego troszczą się rodzice. N...