– "Dex chyba wróciła" – zobaczyłem i przerwałem grę. Spojrzałem na wejście do pokoju, chcąc zobaczyć tam sylwetkę dziewczyny. Nie mogłem się doczekać jej powrotu, choć już wiele razy przebywałem sam w domu, umilając sobie jakoś te kilka godzin samotności. Dzisiaj było inaczej - przez cały ten czas miałem wrażenie, jakbym rano żegnał się z nią na zawsze. To groteskowe uczucie tkwiło w mojej głowie aż do teraz...
Wstałem, by szybciej zobaczyć niską, różowowłosą postać. Zdążyłem podejść do przejścia między korytarzem a pokojem gościnnym, kiedy dziewczyna uderzyła we mnie czołem, a z jej lewego ucha wypadła czarna słuchawka. Syknęła niezadowolona, ostatkiem sił podtrzymując torby z zakupami.
Odebrałem je od niej natychmiast, kładąc na stolik oddalony od nas tylko kilka metrów. Przygarnąłem ją do siebie, otulając ramionami i chowając twarz w jej rozczochranej czuprynie. Dex objęła mnie swoimi drobnymi rączkami i poczułem, jak spierzchniętymi ustami dotyka mojej skóry w okolicach obojczyka. Uśmiechnąłem się pod nosem, obracając się z nią powoli. Szarooka wydostała głowę z mojej koszuli, spoglądając mi w oczy, zupełnie tak, jakby pytała, co mi odbiło. To prawda, że zazwyczaj zastawała mnie leżącego na sofie przed włączonym telewizorem i ucinającym sobie drzemkę.
Wzruszyłem lekko ramionami, nie przestając jej obejmować. Zasługiwała na pieszczoty, którymi już dawno nie miałem okazji jej obdarowywać. Oboje pracowaliśmy - ja znikałem z mieszkania wcześnie rano, zostawiając po sobie tylko zapach kawy i delikatną woń perfum, która zawsze zdążyła ulecieć z łazienki, zanim zamknąłem drzwi. Dex zaczynała później, co wiązało się też z jej późniejszym powrotem. Tak czy inaczej, nie narzekaliśmy zbyt dużo, zmęczeni rutyną i zmartwieni kolejnymi wydatkami, które wciąż unosiły się gdzieś nad nami.
Odkąd zamieszkaliśmy razem, wiele razy zmienialiśmy wystrój mieszkania, aby Dex czuła się jak w domu. Znudziło nam się, kiedy stwierdziliśmy, że zbyt dużo pieniędzy tracimy na takie błahostki jak dekoracje czy niepotrzebne graty, które w pierwszych chwilach wydawały nam się naprawdę istotne.
Teraz, kiedy zacząłem bardziej interesować się własnym zdrowiem, musieliśmy zaoszczędzić, żeby przygotować się na zmiany, jakie miały nastąpić w naszym życiu.
Operacja nie była kosztowna, tak jak się obawiałem, lecz sam powrót do pełni zdrowia już bardziej. Nie zapowiadało się więc, że będzie łatwo, ale Dex wciąż we mnie wierzyła i dawała mi motywację do działania.
Chciałem zrobić to dla niej i dla mojej drugiej ważnej miłości - muzyki. Dzięki temu mam szansę na lepsze życie, pozbawione ciągłego stresu i uprzedzeń. Nareszcie będę mógł od nowa nauczyć się dźwięków...
Poczułem, że ktoś szturcha mnie w ramię. Uniosłem wzrok i przeniosłem go na Luke'a, który pomachał mi włączonym telefonem przed oczami.
"Ashton na mnie czeka" – posłał mi przepraszający uśmiech i pożegnał się, szybko wychodząc z mieszkania. Blondyn bardzo dbał o Ashton'a i był na każde jego zawołanie. Nie miałem mu tego za złe, nikt nie miał, choć czasami obawiałem się, czy aby na pewno dobrze wybrał.
"Ten cały Ashton chyba nas unika" – stwierdziła Dex, kiedy blondyna nie było już w mieszkaniu. – "Calum i Stef mówią, że jest nieśmiały, ale jakoś im nie wierzę" – dodała, a ja przez chwilę zastanawiałem się, o kim mówi.
"To ci jego przyjaciele? Nie słuchaj ich. Ash to normalny chłopak" – odparłem zgodnie z prawdą. Irwin miał wielu znajomych, którzy mówili o nim różne rzeczy, ale nigdy nie oceniałem go, znając jedynie opinię innych. Kiedy jeden z jego kolegów, z którym miałem okazję rozmawiać przez wiadomości tekstowe, ostrzegał mnie przed nim, argumentując swoją wypowiedź tym, że "Ashton pracuje ze świrami, przez co sam jest świrem", doszedłem do wniosku, iż wszyscy kłamią.
Chłopak był trochę nieśmiały i uprzedzony do ludzi, lecz jeśli lepiej się go poznało, okazywał się być całkiem w porządku. Nie raz spotkałem się z nim, zapraszany przez niebieskookiego i miałem już własne zdanie o jego osobie.
"Skąd to możesz wiedzieć?" – różowowłosa nie dawała za wygraną. Pokręciłem lekko głową, śmiejąc się pod nosem.
"Zaprosimy go w sobotę i sama się przekonasz" – podsumowałem, całując ją w czubek nosa, żeby zmarszczyła go tak, jak lubię. Zrobiła to, a ja uśmiechnąłem się radośnie. Uwielbiałem jej nietypowe rekacje na moje nagłe okazywanie uczuć.
"Nie zapominaj, że w sobotę masz pierwsze badania" – przypomniała, a ja pobladłem. Całkiem o nich zapomniałem.
"To już w tę sobotę?" – spytałem z niedowierzaniem, a Dex pokiwała głową. Musiała zauważyć, że nie jestem z tego powodu zadowolony, bo przyciągnęła mnie do siebie i razem poszliśmy do kuchni, gdzie dziewczyna zrobiła nam kakao.
Siedziałem na krześle, zastanawiając się nad tym, czy wszystko będzie w porządku. Dex usiadła na moich kolanach i bawiła się kosmykami moich włosów, co jakiś czas ciągnąc je lekko. Wiedziała, że tego nie lubię. Uwielbiała mnie denerwować, żebym zwracał na nią więcej uwagi. Zawsze jej się udawało. Nawet teraz przerwałem natłok negatywnych myśli, które próbowałem zastępować tymi pozytywnymi, i zwróciłem się w jej stronę, by obdarzyć ją czułymi pieszczotami i sprawić, żeby czuła się kochana.
~*~
Noo, nareszcie coś naskrobałam, choć łatwe to nie było...
Mam nadzieję, że wam się podoba >~<
Przy okazji - wszystkie zainteresowane osóbki zachęcam do czytania innych moich opowiadań. Przykładowo, mam dosyć świeże opowiadanie, które piszę w stylu yaoi (homo-niewiadomo) - Dear Happiness.
Są tu jakieś osóbki shippujące Hunhana? Tak? Nie?
Dajcie znać xd
A tymczasem... Przenoś moję duszę utęsknioną, bla bla bla.
Do następnego,
Ily ♥
CZYTASZ
Deaf mgc
Fanfic~Gdzie Michael jest nieszczęśliwie zakochany w muzyce.~ Michael to chłopak, który niedawno wszedł w dorosłość. Jednak jego niepełnosprawność nie pozwoliła mu się nią cieszyć. Wciąż czuje się, jakby był nastolatkiem, o którego troszczą się rodzice. N...