Rozłożyliśmy namiot krótko przed zachodem słońca. Był ogromny, miał trzy oddzielne komory oraz przedsionek, do którego wrzuciliśmy wszystkie nasze rzeczy. Każdy miał swoje własne pomieszczenie, co było bardzo praktyczne, bo nie wiem, czy któreś z nas chciałoby spać razem. Chociaż, jeśli chodzi o Dex i Luke'a to może...
Nie lubiłem patrzeć na nich, kiedy robili coś razem. Wtedy od razu coś jakby skręcało mnie w środku, a agresja z pewnością załączyłaby się natychmiast, gdyby nie leki. Nie byłem zazdrosny, nie miałem o co. To przecież moi przyjaciele. Bez nich byłbym nikim. Jednak myśl o tym, że mogliby coś do siebie czuć, martwiła mnie i to bardzo. Nie chciałem do tego dopuścić.
Egoista.
Poszliśmy do lasu, żeby zebrać chrust na ognisko. Postanowiliśmy iść wszyscy, bo nikt nie chciał zostawać sam w obozowisku, ale nikt też nie chciał zgubić się samotnie w lesie. W trójkę zawsze łatwiej też cokolwiek zrobić.
"Michael" - Dex złapała się mojego ramienia i przytuliła mocno, ściskając je do tego stopnia, że czułem, jak drętwieje. Popatrzyłem na nią pytająco. Wskazała tylko na krzaki obok nas, chowając się za mnie. Domyśliłem się, że coś usłyszała.
"Boisz się?" - spytałem z kpiącą miną, po czym podszedłem do rośliny, zaglądając za nią. Machnąłem na różowowłosą, w ciszy przyglądając się ślicznemu stworzonku, które było przestraszone i zmęczone. Dex podeszła do mnie bardzo powoli i spojrzała tam, gdzie ja.
"Jaki słodki" - pokazała, a jej oczy zalśniły. Przyjrzała się zajączkowi, po czym stwierdziła, że zaplątał się w zawiłe gałęzie. Okrążyła krzak, kucając przy niewielkim zwierzęciu. Złapała jego łapę, ostrożnie wyplątując ją z pułapki. Zając niemal natychmiast uciekł, chowając się za drzewem, daleko od nas.
"Chyba nas nie lubi" - stwierdziłem. Dziewczyna pokręciła głową.
"Nie, on jest wystraszony. Pewnie pierwszy raz widzi takie wielkoludy" - zaśmiała się, wychodząc z krzaków i oglądając swoje ubranie w obawie, że coś podarła. Odetchnęła z ulgą, gdy ustaliła, iż wszystko jest całe.
"Byłby wspaniałym zwierzątkiem domowym" - oznajmiłem, wyobrażając sobie zająca w mieszkaniu. Szybko jednak skrzywiłem się, uświadamiając sobie, jakie byłoby to męczące dla takiego stworzenia.
"Chyba żartujesz. Z tobą w jednym mieszkaniu? Tak chyba tylko Luke może" - złośliwości to była jej ulubiona forma wypowiedzi. Uwielbiała mi dopiekać, szczególnie dlatego, że tego nie tolerowałem.
"Nie wiem, dlaczego jesteś moją przyjaciółką" - pokazałem, udając załamanego. Potarłem czoło, by wyglądać bardziej wiarygodnie. Dex doskoczyła do mnie i przytuliła, patrząc w moje oczy.
"Bo jestem najlepsza na całym świecie i mnie lubisz" - skwitowała, szczerząc się radośnie. Popatrzyłem w jej szare oczy, które śmiały się chyba zawsze. Nigdy jeszcze nie widziałem jej smutnej, w moich odczuciach była niepoprawną optymistką. Kochała się śmiać, sama to kiedyś przyznała.
"To prawda, lubię cię, ale z tym drugim to na pewno bym polemizował" - zaśmiałem się i przytuliłem ją mocno, aż zabrakło jej powietrza.
"Łamiesz mi żebra, sadysto" - oznajmiła, kiedy uwolniła swoje ręce z uścisku. Bawiła mnie ta sytuacja, bo nadal nie czułem, żeby się łamały.
"Widzę, że macie tu randkę" - oznajmił żartobliwie Luke, kiedy to stanął przed nami tak, że mój wzrok był skierowany na jego osobę. Puściłem Dex, która była zarumieniona. Nie wiedziałem, czy to przez Luke'a, czy przez to, że pod wpływem przytulania było jej ciepło. Postawiłem na to drugie, nie chciałem myśleć o pierwszej opcji.
CZYTASZ
Deaf mgc
Fanfiction~Gdzie Michael jest nieszczęśliwie zakochany w muzyce.~ Michael to chłopak, który niedawno wszedł w dorosłość. Jednak jego niepełnosprawność nie pozwoliła mu się nią cieszyć. Wciąż czuje się, jakby był nastolatkiem, o którego troszczą się rodzice. N...