2.0

325 38 49
                                    

Luke siedział na tylnym siedzeniu, trochę wytartym już przez długie użytkowanie pojazdu. Trzymał się za brzuch i ściskał go. Ból, jaki wymalowany miał na twarzy, przyprawiał mnie o dreszcze i uczucie współczucia.

"Dlaczego on to zrobił?" – spytała Dex, kiedy stanęliśmy na światłach. Wzruszyłem ramionami, bo wiedziałem tyle, co ona, a przynajmniej chciałem. Zdawało mi się, że blondyn mówił coś do różowowłosej i nie myliłem się, bo po chwili rozpoczęła się między nimi prawdziwa wojna na słowa, tak myślę.

Kilka razy dziewczyna spoglądała w moją stronę. Unikałem jej wzroku, z udawaną fascynacją oglądając mijane przez nas zabudowania. Bałem się, że poznała wszystkie moje tajemnice, kłamstewka i moją nieciekawą przeszłość, którą targałem przez życie w torbie ze wspomnieniami, tuż za sobą. Nieciekawa, bo przyzdobiona licznymi sińcami, zadrapaniami, obiciami, uzależnieniami i smutkiem młodego chłopaka, który nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, a pragnął jedynie docenienia ze strony ojca.

Miałem ochotę wyskoczyć z jadącego samochodu i uderzyć się w głowę tak mocno, by się już nie obudzić. Ilekroć jednak kątem oka dostrzegałem dziewczynę, ochota na to ulatywała z mojej głowy. Nie zostawiłbym jej, ale poczucie winy rosło we mnie z każdą kolejną chwilą, kiedy uświadamiałem sobie, dlaczego jedziemy do szpitala.

Mijaliśmy kolejne ulice i skrzyżowania, a mnie wydawało się, że cel naszej podróży oddalony jest o setki kilometrów. Nie mieliśmy wiele czasu. Środki, które wziął niebieskooki, mogły poważnie mu zaszkodzić.

Luke został w sali, podczas gdy ja i Dex poszliśmy porozmawiać z lekarzem. Byłem jednak mniej poinformowany, gdyż Dex nie była w stanie pokazać mi wszystkiego. Może to i lepiej. Podobno im mniej człowiek wie, tym dłużej żyje.

Chłopak niejednokrotnie próbował odebrać sobie życie. Robił to dwukrotnie podczas swojej przeprowadzki, choć był jeszcze dzieckiem i nie miał ku temu silnych powodów. Martwiło mnie to, bo za każdym razem próbował tego samego sposobu i nikt dotąd nie próbował go powstrzymać. Tym razem musiał zrozumieć, że to niemądre posunięcie, a jego umysł powinien odpocząć i przyjąć do wiadomości niebezpieczeństwo, jakie stwarzał, nie tylko dla siebie, ale też dla innych.

Nie powinienem życzyć mu niczego, co wydawało mi się przykre, lecz teraz musiał iść do psychiatryka. Inaczej sobie nie poradzi. Tylko tam dobrze go przypilnują i naprawią.

Nie przyjąłem tego do wiadomości, choć dużo rozmyślałem na ten temat.

"Będzie musiał zostać w szpitalu psychiatrycznym jakiś czas" – powtórzyła szarooka, kiedy wyszliśmy z gabinetu. Nadal nie potrafiłem w to uwierzyć. Nie mógł wrócić i tylko chodzić na wizyty u psychologa. Robił to dwa razy, bezskutecznie.

"To chore" – skwitowałem, a Dex popatrzyła na mnie, marszcząc brwi.

"Nie, to Luke jest chory i muszą go obserwować, żeby nie odebrał sobie życia" – sprostowała, wzdychając. Miała rację, ja po prostu nie chciałem dopuścić do siebie informacji o tym, że niebieskookiego nie będzie ze mną. To on zawsze wszystko przygotowywał i załatwiał wszelkie formalności. Ja nie miałem o tym zielonego pojęcia.

"Możesz z nim porozmawiać? Nie chcę powiedzieć czegoś nie tak..." – moje policzki lekko się zaczerwieniły. Dziewczyna przytaknęła i chwilę później była już w sali, w której znajdował się Luke.

Rozmawiała z nim jakiś czas, a ja z każdą sekundą coraz bardziej obawiałem się, że blondyn powie jej o tym, co zdarzyło się między nami. Nie chciałem, żeby Dex kiedykolwiek wiedziała o tym nic nie znaczącym momencie.

"Jedźmy do domu" – pokazała, stając przede mną i uśmiechając się promiennie. Patrzyłem na nią przez chwilę, nie mogąc zrozumieć, co przed chwilą mi oznajmiła. – "No, rusz się!"

Deaf mgcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz