1.0

516 76 29
                                    

Dex jest osobą, przy której otwieram się cały. Bez żadnych tajemnic, niedopowiedzeń. Znamy się dosyć krótko, mimo to, ona zna mnie lepiej niż ja sam. Stało się tak przez kilkadziesiąt naszych spacerów, wypadów na miasto i weekend'u, który spędziliśmy razem z Luke'iem na biwaku w lesie. Sam nie wiem jak to się stało, Dex jest bardziej zdecydowana ode mnie, więc to ona planowała wszystko. Jestem jej wdzięczny. Pokazała mi coś, co wykraczało poza moje cztery ściany. Pokolorowała mój szary świat. Wniosła do niego dużo radości. Mógłbym porównać naszą znajomość do narodzin dziecka. Równie wesołe i piękne wydarzenie. Taka była różowowłosa.

~*~

"Jedziemy na wycieczkę!" - oznajmiła, tryskając radością. Popatrzyłem na nią z niedowierzaniem. Myślałem, że uderzyła się w głowę. Ona tylko zaśmiała się i złapała mnie za rękę, zaciągając do salonu. Widocznie nie lubiła stać w korytarzu.

"Co robicie?" - spytał nieco zajęty Luke. Od dwóch godzin siedział przy laptopie, co jakiś czas uśmiechając się do ekranu i mówiąc coś ciągle. Teraz oderwał się od niego na chwilę, witając Dex swoim nietypowym spojrzeniem.

"Wymyśliła, że jedziemy na wycieczkę" - odparłem, ukradkiem pokazując, że ma coś z głową. W odpowiedzi otrzymałem kuksańca w ramię.

"Mam już gotowe prawie wszystko, brakuje mi tylko waszych bagaży" - wypięła się dumnie, a ja parsknąłem śmiechem. Od jakiegoś czasu śmiałem się, nie martwiąc się, jak to brzmi, choć ilekroć przepraszałem, Dex mówiła, że mam śliczny śmiech, a Luke przytakiwał, jakby jej pomagał. Oni musieli być w zmowie.

"Więc na co czekamy?" - Luke poderwał się, najpierw jednak znowu mówiąc coś do ekranu. Podejrzewam, że rozmawiał z kimś.

"I taka współpraca mi się podoba!" - pokazała z uśmiechem, a ja westchnąłem. Musieli to ustalać, skoro Luke tak szybko się zgodził.

Podreptałem do pokoju, odnajdując w szafie starą torbę podróżną. Niedbale wrzuciłem do niej ubrania i bieliznę, a później elektronikę i zamknąłem ją, wystawiając na korytarz. Wróciłem do salonu, układając się na kanapie. Nawet nie zauważyłem, że jest tam ktoś jeszcze.

Miałem zamiar poprzeglądać sobie coś w internecie, kiedy nagle ktoś przeskoczył przez oparcie sofy i usiadł mi na brzuchu. Jęknąłem z bólu, patrząc wściekle na dziewczynę. Ta wzruszyła tylko ramionami z tym swoim niewinnym uśmieszkiem.

"Za chwilę wychodzimy" - powiadomiła, patrząc mi w telefon. Od razu przystawiłem go sobie do twarzy, żebym tylko ja mógł widzieć, co w nim jest.

"Okej" - zablokowałem telefon i zepchnąłem ją z siebie, ale Dex była bardzo natrętna. Zachowywała się jak moja młodsza siostra, której nigdy nie miałem. Zaszła mnie od tyłu i, zanim cokolwiek zrobiłem, złapała mnie za ramię i zaczęła targać moje włosy, przez co zaczęła boleć mnie głowa. Zdołałem odciągnąć ją od moich włosów, kiedy przewiesiła się przez moje ramię i popatrzyła na mnie roześmiana. Uśmiechnąłem się złowieszczo, wstając i zabierając ją do ciemnego korytarza. Dex wierzgała nogami, uderzając mnie nimi po plecach. W duchu dziękowałem, że nie niosę jej inaczej, bo zapewne nie przeżyłbym jej ciosów.

Postawiłem ją przed drzwiami, widząc Luke'a, który zabierał już torby. Różowowłosa poprawiła swojego kucyka, którego zrobiła wyjątkowo dzisiaj, choć zawsze nosiła dwa.

"Witaj przygodo" - pokazała, po czym zaczęła skakać i cieszyć się jak dziecko. Pokręciłem głową, podając jej moją czapkę, którą przywłaszczyła sobie już w pierwszy dzień naszej znajomości. Założyliśmy jeszcze buty i, gotowi na wycieczkę, wyszliśmy z bloku.

Deaf mgcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz