Rozdział 12

31 5 0
                                    

Dzisiaj miałam pójść z rodzicami do lekarza. Samopoczucie, postępowanie choroby i tak dalej. Nie stresowałam się. Zawsze było tak samo. "Wszystko w normie, brak postępu choroby". Weszłam do szpitala. Było tu zawsze dużo ludzi. Niektórzy płakali, inny szczęśliwi opuszczali to miejsce przekonani że już tu nie wrócą. Jeszcze inni bez wyrazu godzą się z tym że stąd nie wyjdą, albo że niedługo wrócą. Po wszystkich badaniach weszłam z tatą do gabinetu. Lekarz kręcił głową i przeglądał karty badań. Najwyraźniej nie był zadowolony.
- I jak? - zapytał w końcu tata
- Bardzo mi przykro, ale źle... stan ogólny jest bez zmian, ale choroba sama w sobie zaczęła błyskawicznie postępować do przodu
- A-ale jak to?
- Może to na skutek jakiś wydarzeń... nie wiem, nie jestem w stanie tego określić, na razie będziesz musiała zostać w szpitalu... i raczej szybko nie wyjdziesz...

Jak to?! Przecież ta choroba już zwalniała! I nagle mam tu zostać! Super! Zaprowadzili mnie do sali w której miałam aktualnie przebywać. Rodzice przywieźli mi potrzebne rzeczy. Siedziałam i gapiłam się w sufit. Zadzwonił telefon. Odebrałam.
- Halo?
- Hej miś, idziesz z nami do kina? - usłyszałam głos Leo
- Nie mogę
- Czemu?
- Znowu jestem w szpitalu
- Co?! Jak to?! Co się stało?!
- Choroba postępuje i zostaję tutaj... tak w sumie to nie wiem na ile
- Poczekaj za niedługo będę
- Nie Leo nie trzeba... - rozłączył się

Westchnęłam i wróciłam do wcześniejszego zajęcia. Po niecałej pół godzinie wpadł Leo z Charliem .
- Alex! Jak się czujesz? - podbiegł mnie przytulił
- Dobrze, nie musieliście przyjeżdżać
- Właśnie że ja musiałem
- A ja to co? Też chciałem przyjechać!
Również podbiegł i mnie przytulił.
- Czekaj ale za niedługo jest bal na koniec roku! Wypuszczą cię prawda?
- Nie wiem ... poza tym co to ma do rzeczy?
- No przecież ide z tobą na bal
- Nie zaprosiłeś mnie
- Bo to oczywiste że idziemy razem
- A jak mnie nie wypuszczą?
- To nie pójdę wcale i będę tu z tobą siedział
- Nie zrezygnujesz z balu dla mnie
- Właśnie że tak
- Właśnie że nie
- No dobra to wtedy pójdę z ... z Charliem

Blondyn zrobił minę pedofila i przytaknął. Zaśmiałam się.

*3 tygodnie później*
Każdy dzień mija mi tak samo. Rozmowa z lekarzem. Gapienie się w sufit. Internet. Codziennie przychodzi Leo, a co kilka dni Sara, Charlie, Luke i rodzice. Leondre zawsze stara się coś zorganizować żeby nam się nie nudziło. Film, trochę powtarza mi ze szkoły, a czasem po prostu siedzimy i rozmawiamy.
- Gdzie znajdę twojego lekarza? - zapytał ostatnio kiedy tylko przyszedł
- Po co ci mój lekarz?
- Zobaczysz
- To tamten - wskazałam palcem na faceta za szybą, a ten wszedł do środka
- Dzień dobry Leondre
- Dzień dobry... ja mam pytanie - zaczął Leo i podrapał się po karku
- Słucham
- Czy Alex mogłaby za dwa dni wyjść ze szpitala... ale tak tylko na kilkanaście godzin
- No nie wiem... stan nie jest w 100% stabilny... jakby jej się coś stało...
- Proszę! Obiecuję że będę cały czas z nią i będzie bezpieczna! Nic jej się ze mną nie stanie obiecuję!
- A co to za okazja?
- Mamy bal na zakończenie roku
- Hmmm... pomyśle i jak będziesz wychodził to zajdź do mnie, gabinet 24
- Dobrze - uśmiechnął się Leo i mnie przytulił
Leondre cały dzień gadał o tym balu. Koło 19:30 poszedł do gabinetu lekarza i miał wrócić mi powiedzieć czy mnie wypuszczą. Ponownie wszedł do sali.
- I co? - zapytałam

Just Friends. | L.D Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz