- Życie jest nowelą. Raz wrogą, a raz wrogą. - rzekł Tristan. Nie miało to związku z sytuacją. Ponura stułbia dotknęła słuchawki, pokiwała... głową? i wykroczyła z lochu. Miejsce opuścił też małż. Cela była pusta.
Nagle w wodzie zapachniało sosem czosnkowym. Zbliżała się. Krewetka-wiedźma, Margary. Weszła do lochu wolno i majestatycznie, wspierając się na swojej Halabardzie Zagłady.
Pora na niesamowite, magicznie powitanie.
- Joł - oznajmiła krewetka.
Nastała długa chwila milczenia.
- Wezmę rozprostuję czakry. - Zanuciła Margary. - Pan Janusz powiedział, że jest sprawa, wiesz? Podobno mam odprawić gusła, hę? Hihihi. - Śmiech rozniósł się po komnacie.
Spongebob uparcie milczał. Wesoła krewetka ustawiła kociołek, ale tylko dla picu, bo był zasilany halogenem.
- Czas na słooowiańskie czaaaaary!! Tristanie, przynieś no wódki!
Ponura stułbia w milczeniu wtoczyła się z flaszką Sobieskiego w nóżce ambulakralnej i podała ją Margary. Ta radośnie pociągnęła łyka, a resztę nalała do naczynia. Dodała tam wody spod ogórków kiszonych, chochlę rosołu, wodę święconą i kawałki bigosu. Dużo płatków cebuli. Do tego woda z pierogów ruskich. Magia polskości.
- Gotowy, kochany! - powiedziała krewetka do milczącej dotąd stułbi.
I wyszła, pozostawiając Tristana z Spongebobem i naparem.
- Zazwyczaj na siłę wpychamy eliksiry naszym drogim gościom - zaczęła stułbia. - Tutaj sprawa jest prostsza, bo jesteś gąbką.
Swymi stułbiowymi odgałęzieniami niespodziewanie pochwycił Spongeboba i wrzucił do kociołka. Ten zaczął chaotycznie machać kończynami, ale chcąc nie chcąc, zaczął nasiąkać polskością. Tristan stał obok gara.
- Teraz nie jesteś Spongebob. Nazywasz się... ROBERT GĄBCZASTY! - oznajmił.
Po kilku minutach uznano, że można Spongeboba wyciągnąć. Otumaniony Robert popatrzył nieprzytomnie na otaczający go świat.
- Czy ci smakuje? - zapytała krewetka, podając gąbce cebulę. Spongebob skrzywił się.
- Jeszcze nie czas - uznała Margary. - Wrzucić go do kotła.
Po kilku próbach stwierdzono, iż Spongebob jest gotowy. Z chęcią zjadał cebule, radośnie nosił skarpety w sandałach. Sam nazywał się Robertem Gąbczastym i zamówił już z Allegro parawan. Wszystko z dala obserwował Janusz Karp.
- Jak długo działa eliksir? - spytał.
- Do 12 godzin. - odparła krewetka. - Potem należy go zanurzyć ponownie; powinien pamiętać, co się działo. Trzeba go pilnować. Dobra, płynę na sabat.
***
W międzyczasie amerykańska mafia z Bikini Dolnego prowadziła śledztwo. Śladem prostych rybaków znaleźli szlak, którym ich szef został uprowadzony. Mafia już ruszała z odsieczą: Skalmar, Patryk, Pan Krab, Sandy i Gacuś - amerykańska elita.
YOU ARE READING
Robert Gąbczasty na wakacjach w Polsce i Cebulowa Mafia
HumorOpowiadanie ze świata Spongeboba połączone z polskimi realiami. Już teraz dołącz do Cebulowej Mafii i wraz z Januszem Karpiem, morską klaczą dworską, małżą superszpiegiem, depresyjną stułbią oraz wiedźmą-krewetką zanurz się w polskich wodach śr...