Tali
Słyszę dookoła siebie jakieś szepty, dźwięk przychodzi i odchodzi. Nie jestem w stanie skupić się na chociażby jednym głosie, więc próbuje otworzyć oczy, ale i to mi się nie udaje. Staram się poruszyć palcem u ręki, co jak się okazuje też graniczy z cudem, więc poddaję się. Jednak po chwili czuję, jak ktoś bierze mnie za rękę i dotyka delikatnie mojego czoła.
-Kochanie obudź się - słyszę czuły, ciepły kobiecy głos.-Tali, obudź się.
Znam ten głos, to wiem na pewno, ale nie mogę powiązać jego z twarzą. Staram się usilnie to zrobić, ale nic mi nie wychodzi. Próbuję otworzyć oczy, naprawdę próbuję i za czwartym razem mi się duje.
Otwieram powieki powoli i ku mojemu zadowoleniu w pomieszczeniu panuje przyjemny półmrok. Dzięki temu mogę otworzyć szerzej oczy i rozejrzeć się. Widzę trzech mężczyzn stojących dalej i kobietę siedzącą koło mnie, która ma spuszczoną głowę, więc postanawiam się odezwać.
-Hej- mówię szeptem,bo gardło mam wyschnięte na wiór.
Kobieta automatycznie podnosi głowę na mój głos tak jak i reszta, która szybko podchodzi do mnie.
-Cześć córuś- mówi ona, a marszczę brwi na jej słowa.- W końcu się obudziłaś- uśmiech się do mnie promiennie.
-Pić- to jedyne słowo wychodzi z moich ust.
Starszy mężczyzna bierze ze stolika obok wysoką szklankę z wodą i podaje mi, ale moje dłonie niezbyt słuchają moich poleceń, więc szkło wypada mi z rąk. Cała woda ląduje na mnie, a szklanka upada z łoskotem na podłogę rozbijając się.
-Nic się nie stało- mówi on i ponownie sięga po drugą, do której nalewa wody i tym razem sam mnie poi, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.
-Kim wy jesteście?- Zadaje pytanie, a na ich twarzach widzę zaskoczenie i to spore.
-Jak to kim? Twoimi rodzicami kochanie, a to twoi bracia- pokazuje na dwójkę chłopaków.
-Ale...ale ja- mówię szeptem- jak przez mgłę was pamiętam.
-Och kochanie- kobieta, która mówi że jest moją matką,przytula mnie, a jej zapach wypełnia moje nozdrza i wtedy wspomnienia wypełniają moją głowę.
-Pamiętam wszystko- mówię i momentalnie łapię się za głowę.- Głowa już przestała mnie boleć- stwierdzam głośno sama do siebie.
-Byłaś nieprzytomna dwa dni Tali.
-Dwa dni spałam?
-Tak kochanie- potakuje teraz tato głową.
Moja ręka zjeżdża na szyję i obojczyk, a moje palce dotykają czegoś, czego nie było tutaj wcześniej. Badam dokładnie ślad na mojej skórze i już wiem co to jest, ale jakim cudem ja to mam tego nie wiem. Patrzę na moją rodzinę, ale każdy unika mojego wzroku, co mi się nie podoba.
-Co to jest do cholery?- Pytam zła, jednocześnie dotykając oznaczenia na mojej skórze.
-Tylko się nie denerwuj córuś- prosi mnie tato.
-Skąd to mam?- Warczę.
-Wysłuchaj nas najpierw. -Teraz mama prosi, więc potakuję zrezygnowana głową.
-Kiedy Nathaniel po tym wypadku przyniósł cię tutaj, lekarz stwierdził, że twój uraz głowy jest tak poważny, że jedynie co może cię uleczyć, to oznaczenie ciebie przez twojego przyszłego partnera
-Że co?!- Wykrzykuję.- Jakiego znowu partnera? O czym wy do cholery mówicie?
-Tali- ostrzega mnie ojciec.- Nathaniel Woods pamiętasz go prawda?-Pyta i czeka na odpowiedź, a ja nie bardzo kojarzę kolesia.
Kim do cholery jest ten cały pieprzony Nathaniel?- Zadaję pytanie w myślach.
~ Nasz przeznaczony- odzywa się moja wilczyca.- Nasz przyszły partner i to on ciebie oznaczył- cieszy się jak szalona.
~ Jesteś cholernie szczęśliwa- stwierdzam wkurzona.
~ Bardzo i tobie też radzę zacząć się cieszyć- mówi wesoło.
Zamykam oczy i pozwalam swoim myślą dryfować oraz przywołać obraz chłopaka. Raptem widzę wysokiego, umięśnionego bruneta o zachwycających niebieskich tęczówka, w których można utonąć. Przypominam sobie wszystko, łącznie z tym co się stało dwa dni temu. Na wspomnienie jego osoby, moje ciało przebiega przyjemny dreszcz, ale ten obraz zakłóca mi coś jeszcze. Coś co nazywa się Jason.
-A co z Jasonem?
-A to... bo on... - mama dziwnie się tłumaczy.
-Co z nim?
- Jason leży w szpitalu, ma połamane żebra i uszkodzony nos- Matt tłumaczy mi, bo jak widać rodzice nie wiedzieli zbytnio jak mi to powiedzieć.
- Rozumiem, ale to dobrze, że ten skurwiel dostał to na co zasłużył- stwierdzam, a cała moja rodzina patrzy na mnie oniemiała.- No co? Zasłużył sobie za to co powiedział i chciał zrobić- wzruszam tylko ramionami.
-Bo jest coś jeszcze o czym musisz wiedzieć- przebąkuje mama i prosi, żeby reszta wyszła, co robią niezbyt chętnie.
-Mamo no wykrztuś to w końcu- ponaglam moją rodzicielkę.
- Musisz się sparować z Nathanielem.
A to ci nowa, jakbyśmy tego nie wiedziały, skoro to nasz przeznaczony- odzywa się moja wilczyca, którą uciszam.
- Wiem, że oznaczenie to tylko część, ale jeszcze nie jestem gotowa- potrząsam głową.
-I tu jest problem, bo nie masz na to zbyt dużo czasu.
-Jak to nie mam?
- Tali, w trakcie tej pełni musisz się sparować i niestety ja na to nic nie poradzę.
-Ale to za dwa dni!- Warczę.- Dlaczego teraz?!
-Bo on cię uzdrowił, a wasze połączenie musi nastąpić teraz, w trakcie pełni.
-Ja pierdolę!- Krzyczę, bo to że Nate mi się podoba i że moja wilczyca szaleje za nim, nie oznacza, że już chciałam się sparować.- Mamo ale...
-Nie ma ale. Tak ma być i koniec. Wiesz, że jeżeli tego nie zrobisz, to on oszaleje i będzie ciebie ścigał, co może się źle skończyć. Chyba tego nie chcesz?
-No nie, ale...
-Tali do cholery!- Podnosi głos.- Przepraszam, nie chciałam krzyczeć, ale zrozum kochanie. Należysz do niego, jesteś już jego i nic tego nie zmieni.
-Ale on na razie mnie tylko oznaczył- bronię się.
-Ale też uzdrowił, więc jesteście już w pewien sposób połączeni i dlatego nie możesz go zostawić, bo to się źle skończy.
- Wiem- wzdycham zrezygnowana.
To nie tak miało być, nie tak.
CZYTASZ
Miłość w pełni księżyca
WerewolfLosy syna Arin i Tiera z pierwszej części - "Przynależność". On pragnie swojej mate i ciągle jej szuka, bo wie, że gdzieś tam jest ta jedyna i w każdą pierwszą letnią pełnię księżyca, coś ciągnie jego wilka do lasu i nie wie dlaczego. Ona jest pewn...