/10/

4.3K 367 40
                                    

Siedziałam w salonie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nathan wyszedł, a ja postanowiłam przetrawić zdobyte wiadomości. W głowie miałam zamęt. Jedne informacje nakładały się na drugie.

Westchnęłam głośno, wstając z kanapy. Skierowałam się do kuchni, licząc na znalezienie czegoś do picia.
W pomieszczeniu, do którego weszłam, znajdowała się już Mia. Dziewczyna piła sok pomarańczowy, opierając się biodrem o blat.

-Ja... Emm... Może... Pójdę sobie - powiedziała szybko i skierowała się szybkim krokiem w kierunku wyjścia, kiedy tylko zobaczyła mnie w drzwiach.

-Nie, zostań - zawołałam zanim dziewczyna wyszła. - Możesz mi powiedzieć, gdzie są szklanki? - zapytałam, uśmiechając się do niej delikatnie. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć, dlatego wypaliłam pierwsze, co mi przyszło do głowy.

- Jasne - uśmiechnęła się nieśmiało, kierując się do szarej szafki wiszącej tuż obok lodówki.

Wszystko tutaj było utrzymane w kolorze bieli i różnych odcieniach szarości. Kiedy Mia wyjmowała kubek, ja podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej sok pomarańczowy. Jedyna rzecz do picia, która była w lodówce, a nie zawierała procentów. Usiadłam przy wyspie kuchennej, nalewając sobie napoju.

-Nie pasujesz tu - powiedziałam, przyglądając się Mii.

-Dlaczego? - zapytała, siadając na miejscu obok mnie, lecz zachowała między nami dosyć sporą odległość.

-Jesteś inna niż reszta - odparłam, biorąc łyk soku. - Nie jesteś taka... Niemiła albo brutalna jak Nathan, Seth czy Katherine. Przynajmniej takie mam wrażenie - powiedziałam szczerze.

-To dlatego, że jestem nowa.

-Nowa?

-Yhym - mruknęła dziewczyna. - Upadłam niecałe dwa lata temu.

- Mogę się zapytać za co? Czy to zbyt świeże, by o tym mówić? Bo w sumie, dwa lata to dla was pewnie nic.

-Wszystko w porządku - uśmiechnęła się smutno, wpatrzona w swoje splecione palce na blacie.
Widać było, że zagłębiła się we wspomnieniach. Dziewczyna odetchnęła głęboko i zaczęła opowieść.

-Dwa lata temu dostałam nowy przydział. Przez dłuższy okres w moim życiu po prostu patrolowałam ziemię, byłam aniołem stróżem najniższej rangi, tak jak Zoe czy Charlotte, lecz nagle miałam trafić do więzienia jako strażniczka. Byłam podekscytowana nową pracą. Ciężko było mi się rozstać z ziemią, jednak dostałam awans, to było jednak coś, więc postanowiłam nie oglądać się za sobie i rozpocząć nowy etap życia. Patrolowałam lochy, pilnowałam sali przesłuchań i tym podobne. Pewnego dnia archanioł Gabriel zaprosił mnie do środka sali, która miałam pilnować. Właśnie mieli przesłuchiwać jednego z upadłych, których udało im się złapać - przerwała na chwilę.

Mówienie tego sprawiło zapewne, że wszystkie wydarzenia, które zdusiła w sobie, nagle wpłynęły i ujrzały światło dzienne. Znałam to aż za dobrze.

-Jak nie chcesz... - Zaczęłam, ale dziewczyna przerwała mi machnięciem ręki.

-Muszę to w końcu komuś powiedzieć. Wracając... Mieli wtedy przesłuchiwać jednego z upadłych. Przykuli mężczyznę do krzesła metalowymi łańcuchami. Archanioł Gabriel zaczął go torturować. Łamać mu palce, ranić jego ciało... To było... Straszne. Upadły już nie miał siły oddychać, a on nie przestawał. Patrzyłam na to przerażona. Kiedy pilnowałam tych drzwi, wiedziałam, co się działo po drugiej stronie. Nie raz słyszałam krzyki. Jednak kiedy zobaczyłam to na własne oczy... To było... okrutne i straszne. Nie życzę nikomu, żeby musiał przez coś takiego przechodzić.

Gra AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz