/16/

3.7K 333 30
                                    

Obudziłam się, czując okropny ból gardła. Jak gdyby coś mi je rozrywało od środka. Wydałam z siebie bliżej niezidentyfikowany jęk, a prawie natychmiast po nim, do moich ust został przyłożony kubek.

Otworzyłam oczy odrobinę oślepiona jasnym światłem. Przyjęłam wodę od osoby siedzącej obok i wypiłam cały kubek duszkiem.

-Dzień dobry skarbie, jak się czujesz? - Usłyszałam ciepły głos babci, po mojej lewej stronie.

-Boli - byłam w stanie jedynie tyle powiedzieć.

Miałam wrażenie, jakbym zjadła ryzę papieru ściernego. Zamknęłam ze zmęczenia oczy. Byłam jak gdyby na wpół w śnie a na wpół w rzeczywistości.

-Poczekaj, zawołam lekarza- odezwała się babcia, a następnie usłyszałam trzask drzwi.

-Martwiliśmy się - usłyszałam kogoś po prawej.

Otworzyłam oczy i szybko odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Na krześle obok łóżka siedziała Zoe, a na jej ramionach spoczywały dłonie Sama. Obok nich stał Will, opierając się o ścianę, z założonymi rękami.

-Dużo osób cię odwiedzało - poinformował mnie Sam.

Uniosłam brwi w geście zdziwienia. Kto mógł mnie odwiedzać? Jestem i zawsze byłam niewidoczna, nikt nie zwracał na mnie uwagi, typowa szara myszka, z którą nikt nie chciał mieć nic wspólnego.

-Co taka zdziwiona? - Zapytała Zo, uśmiechając się od ucha do ucha. - Prawie pół szkoły tutaj było.

-Jak długo... - Wychrypiałam, skrzecząc jak stare zawiasy.

Gdy Zo już miała się odezwać, do pokoju weszła babcia wraz z podstarzałym mężczyzną w kitlu.

-Dzień dobry Ally, nareszcie się obudziłaś - przywitał się z uśmiechem, patrząc na jakieś papiery, które miał przypięte do czarnej podkładki.

-Niestety, muszę wyprosić na chwilę twoich przyjaciół. Trzeba ci zrobić badania.

-Oczywiście - odezwała się Zo, wychodząc z sali i ciągnąc za sobą Willa, który wydawał się nie mieć zamiaru stąd wyjść.

Kiedy już cała trójka była poza salą, doktor oderwał wzrok od papierów. Cmoknął, kiwając w zamyśleniu głową, a następnie podszedł do aparatury, do której byłam podpięta.

-Jak się czujesz? - Zapytał, obchodząc łóżko i opierając dłonie o jego ramę.

Jęknęłam przeciągle, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego innego dźwięku.

-Gardło? - Zapytał krótko, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową.

-Mogę Ci dać środki przeciwbólowe, ale nic więcej nie jestem w stanie na to poradzić. Najlepiej by było, gdybyś się nie odzywała przez kilka dni, około czterech do tygodnia. Wtedy struny głosowe powinny się w miarę zregenerować.

Pokiwałam głową, dając znać, że zrozumiałam.

-Pani... Pani... -Próbowałam zapytać o nauczycielkę, chociaż bałam się usłyszeć odpowiedzi.

-Miałaś się nie odzywać - zbeształa mnie babcia.

-Nie martw się tym, powinnaś skupić się teraz na swoim zdrowiu - podsumował doktor, a ja już wiedziałam, co to znaczyło. Ona nie żyła. Natychmiastowo łzy pojawiły się w moich oczach. Próbowałam je pohamować, ale i tak wypłynęły, zaznaczając mokre szlaki na moich policzkach.

-Jak... - próbowałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie.

-Jak długo spałaś? - Zapytała babcia, domyślając się jakoś, co chciałam powiedzieć.

Gra AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz