/34/

3.6K 310 105
                                    

Otworzyłam oczy, lecz szybko musiałam je zmrużyć przez jasne światło. Zamrugałam szybko kilka razy, próbując się przyzwyczaić do oświetlenia. Kiedy to już nastąpiło, rozejrzałam się dookoła. Byłam w kompletnie białym pomieszczeniu. Dosłownie wszystko tu było niesamowicie białe. Leżałam na białym łóżku, a przy przeciwległej białej ścianie była biała toaleta, a od korytarza oddzielały mnie białe kraty. Naprzeciwko mojej celi było identyczne pomieszczenie również oddzielone białymi kratami.

-Halo? Jest tu ktoś? - zapytałam, a przez suchość w gardle mój głos był delikatnie ochrypnięty.

Wstałam z tego mało wygodnego materaca i podeszłam do krat, kładąc ręce na prętach, próbując zobaczyć zasłonięte wcześniej elementy korytarza.

-Halo!? - krzyknęłam już głośniej.

-Nie drzyj się i tak nie odpowiedzą - ktoś warknął z celi obok mojej.

-Kim jesteś? Gdzie my jesteśmy?

-Jesteśmy w niebie, a dokładniej w lochach - odpowiedział mi ten sam męski głos.

-Wszędzie lepiej niż u Westa - mruknęłam cicho pod nosem. - Kim jesteś? - Zapytałam już głośniej.

-Nazywam się Amenadiel - odparł mężczyzna. - A ty?

-Ally, Ally Foster - w odpowiedzi usłyszałam prychnięcie.

-Nieźle się przed nimi ukrywałaś... Jak na człowieka.

-Wiesz, po co mnie tu trzymają? - Zapytałam, próbując wyciągnąć jakiekolwiek informacje od swojego rozmówcy.

-Jesteś najbardziej poszukiwaną osobą na świecie, nie licząc oczywiście Sebastiana. Z jakichś tylko sobie znanych powodów ten mały pomiot chce cię dopaść, a cała reszta pragnie wiedzieć czemu... Zapewne zaczną cię przesłuchiwać. Jak nic nie powiesz, przejdą do tortur.

-Ale to jest niebo - pisnęłm przestraszona, lecz nagle przypomniałam sobie opowieść Mii, jak torturowali Setha i aż mnie ciarki przeszły wzdłuż kręgosłupa.

-Witaj w prawdziwym świecie. Oni wcale nie są dobrzy i idealni.

-A co na to Bóg? - zapytałam.

-Kto?

-No Bóg. Wasz ojciec. Pan, władca i stwórca.

-Jego nie ma. Zostawił nas zaraz po stworzeniu Ziemi. Kazał się wami, ludźmi opiekować i zniknął. Od tamtego czasu nikt go nie widział.

-Po prostu świetnie - mruknęłam. Zajmując miejsce pod ścianą i opierając się o nią plecami. - Za co siedzisz?

-Jestem jednym z ludzi Sebastiana.

-Chwila, czy ty przed chwilą nie nazwałeś go małym pomiotem, czy jakoś tak? - Zapytałam.

-To skomplikowane.

-Mamy czas - zachęcilam go, chciałam wyciągnąć z niego tyle ile się dało.

- Przeszedłem na stronę Sebastiana zaraz na początku. Niedługo po tym jak odłamał się od całej reszty. Byłem mu wierny przez lata, jednak po pewnym czasie widziałem coraz mniej sensu w jego działaniach. Z podkulonym ogonem wróciłem do nieba, a tu oskarżyli mnie o zdradę i wrzucili do tej celi. I gnije w niej od rewolucji francuskiej.

-Współczuję - powiedziałam.

-Już nową naciągasz na litość? Usłyszałam kobiecy głos z celi po lewej stronie.- Jestem Mercy, upadły - przedstawiła się, nim zdążyłam o to zapytać.

-Miło cię poznać.

- No nie wiem, czy tak miło - tym razem odezwał się Amenadiel.

- Dużo o tobie słyszałam - ponownie zabrała głos dziewczyna. - Podobno zadajesz się z grupą Nathaniela.

Gra AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz