"I tak pojedziesz, prawda?"

945 88 22
                                    

Perspektywa Harrego 

Przygotowując się do wyjazdu natknąłem się w mojej szafie na wiele ubrań, których na co dzień nie miałem okazji ubierać. Było to spowodowane oczywiście klimatem, który panował u nas w Norwegii. Spakowałem mnóstwo spodenek, podkoszulek, kilka koszul i parę beanie. -Jedziemy do ciepłych krajów a ja zabieram beanie.- powiedziałem sam do siebie śmiejąc się. Pomyślałem, że może nam się przydać na lotnisku, ponieważ za pewne jeszcze tam może być trochę zimniej. Pakując ostatnie rzeczy takie jak bielizna i kilka par kapielówek już kleiły mi się oczy ze zmęczenia. Wreszcie gdy skończyłem rzuciłem się zrezygnowany do łóżka. Przypomniałem sobie o Niallu.

Nie dzwoni do mnie.
To prawda, nie zadzwonił chociaż dzwonił codziennie od kilku dni o tej samej porze, która już ewidentnie minęła.
Może mu przeszły te dziwne zachowania?
Miałem taką nadzieję. Louis miał przyjechać do mnie niecałe 20 minut temu, ale nie przejąłem się tym zbytnio, ponieważ od czasu gdy pracuje dla tego nowego studio często się spóźnia. Nie jego wina, przetrzymują go. 

***

Obudziły mnie trzaski dochodzące z dołu. Spojrzałem na telefon i dostrzegłem 4 nieodebrane połączenia od Louisa i jedno od Nialla. Później przyjrzałem się godzinie, która wskazywała 2:45. Zerwałem się z łóżka biorąc ze sobą telefon aby przyświecić nim sobie drogę. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze z każdym moim kolejnym wdechem. Wydawało mi się, że ktoś dobijał nie nieudolnie do drzwi, zwyczajnie próbuje je wyważyć. Chwilę stałem przed głównymi drzwiami aż wreszcie spojrzałem przez wizjer kto to taki. Nie udało mi się jednak, ponieważ ten ktoś ewidentnie opierał się o drzwi w taki sposób, że mogłem jedynie dostrzec ciemność. 

A jak to Louis i coś mu się stało? 

Na samą myśl zrobiło mi się słabo i bez większego namysłu przekręciłem klucz w drzwiach i otworzyłem je. Przede mną stał Louis z torbą w ręce kołysząc się na lewo i prawo. 

-Lou?-spytałem jakby nie dowierzając, że to on. Ostatni raz jak go widziałem w takim stanie to było wieki temu i na pewno przed tym jak stał sie osobą rozpoznawalną.

-Wejdź do środka, bo Cię ktoś zobaczy.-powiedziałem pośpiesznie wciągając go do środka za rękaw szarej bluzy.- Powiesz mi co to ma znaczyć?

-Czyli?- wybełkotał uśmiechając się do mnie. Rzucił torbą w kąt pomieszczenia i wbił się we mnie swoimi pełnymi ustami. Smakował wódką i śmierdział fajkami. Chciałem się od niego odsunąć i przerwać ten stanowczy i bardzo długi pocałunek, który uniemożliwiał mi nabranie powietrza, ale nie dałem rady. Wreszcie gdy się ode mnie oderwał mocno wciągnąłem powietrze patrząc na niego zdezorientowany. 

-Musisz iść spać.- powiedziałem stanowczo przewieszając sobie jego rękę przez ramię i prowadząc go na górę do pokoju.

-Będziesz ze mną spał?- spytał nagle kiedy pokonywaliśmy schody.

-Tak, będę.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Proszę, nie pytaj czy jestem zły.

-Jesteś zły?- zapytał.

Cholera.

-Louis..- szepnąłem tylko przewracając oczyma. 

Czy każdy pijany człowiek musi zadawać to pytanie?

-Chodź, odpoczniesz.- powiedziałem do niego kładąc go pod ciepłą, świeżo wypraną pierzyną. Sam położyłem się obok niego i lekko przytuliłem głaszcząc po włosach.

Nie jestem w stanie być na niego zły. Nie mam nawet teraz na to siły.

I zasnęliśmy. 

Homeless Angel/ l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz