Razem z Louisem już od rana dopakowywaliśmy go, ponieważ jak zwykle szatyn nie był przygotowany na wyjazd. Gdy ja próbowałem dopiąć walizkę Louisa on poszedł nam zrobić kawę. Wreszcie po kilku minutach użerania się z zapięciem zamka, zawołałem Louisa aby mi pomógł.
-Co jest, skarbie?- spytał wychylając głowę zza drzwi.
-Nabrałeś tyle, zapewne niepotrzebnych rzeczy, że nie mogę zapiąć twojej walizki. Pomóż mi.- przekręciłem oczami na uroczy śmiech Louisa, gdy podchodził do mnie i usiadł na walizce.
-Teraz spróbuj.- powiedział napierając swoim ciężarem na walizkę, jednak to było na nic.
-Louis, mocniej.- powiedziałem na co mój chłopak się zaśmiał i poruszył zabawnie brwiami.
-Proszę cię.- szepnąłem zirytowany całą sytuacją.
On czasem jest takim maluchem..
-Jeszcze mocniej?- spytał po chwili.
-Tak, proszę.- powiedziałem i wreszcie z wielkim trudem udało mi się uporać z zamkiem. Uśmiechnąłem się z powodu mojego wielkiego wyczynu i pomogłem zejść Louisowi z walizki, podając mu rękę.
-Musimy się śpieszyć. W przeciwnym razie, nie zdążymy na samolot. A tego byśmy nie chcieli, prawda?- powiedział Louis, całując mnie w czoło.
-Owszem.- odparłem, biorąc swoje spodnie i koszulę i kierując się do łazienki aby przebrać się z piżamy.
Oczami Louisa:
Gdy Harry zajął łazienkę, pozostało mi jedynie zrobić dla nas jakieś szybkie śniadanie. Pokierowałem się więc do kuchni, gdzie prawie dostałem zawału, widząc dwoje ludzi odwróconych plecami.
-Hej?- szepnąłem niepewnie, a chłopak i dziewczyna odwrócili się do mnie twarzami, uspakajając mnie.
-Cześć Louis.- powiedziała Carmen a Niall pomachał mi jedynie, siadając na krześle koło wyspy.
-Jak mnie przestraszyliście. Czemu nie powiedzieliście, że jesteście? W ogóle jak się tu dostaliście?- zapytałem przecierając twarz ręką.
-Po pierwsze to odbierajcie telefony a po drugie zamykajcie drzwi. A i nie chcieliśmy wam przeszkadzać. Chyba fajnie się bawiliście w sypialni.- powiedział Niall a blondyna zareagowała śmiechem na ostatnie zdanie, wypowiedziane przez blondyna.
-Mieliśmy problemy z zapięciem walizki.-powiedziałem lekko zawstydzony, ponieważ wiedziałem o czym oboje myśleli, że robiłem z Harrym.
-Jasne..- odparł Niall popijając wodę.
-O cześć.- usłyszałem za sobą znajomy głos, a po chwili ręce Harrego owinęły moją talię od tyłu.- Co wy tu robicie?
-Przyszliśmy się pożegnać.- odparła blondynka siadając na kolanach Nialla.- Wypuścili mnie na chwilę ze szpitala, ale jeszcze dziś muszę tam wrócić na badania i zostać na noc.
-Musisz napisać gdy już Cię wypuszczą, będą ciągle pod telefonem Niall.- powiedział mój chłopak podchodząc do lodówki i biorąc z niej dwa jabłka. Jedno z nich rzucił w moją stronę.
-Musimy jechać skarbie.- powiedział Harry. - Idź się ubieraj.
-Dobrze TATO.- przekręciłem oczami, na co Carmen i Niall się zaśmiali. Szybko założyłem na siebie luźną koszulkę z adidasa oraz dresy i wziąłem moją oraz Harrego walizkę z sypialni, przenosząc na korytarz. Trochę się denerwowaliśmy, że nie zdążymy na odprawę, ponieważ mieliśmy 15 minut spóźnienia.
-Dobra, my musimy lecieć. Piszcie jakby coś było nie tak!- krzyknąłem do blondynki i Nialla, ciągnąc loczka do samochodu.
-Lou, spokojnie. Zdążymy.-powiedział Harry, na co ja tylko pokręciłem głową zapinając pas bezpieczeństwa.
-Ty się lepiej o to módl.-odparłem, zapalając silnik. Całą drogę na lotnisko przesiedzieliśmy w ciszy, ponieważ Harry widział jaki byłem poddenerwowany. Musiałem zdążyć na ten samolot, ponieważ już wieczorem, miałem pierwszy koncert w Londynie. Na miejsce dojechaliśmy z kilkominutowym opóźnieniem. Zabraliśmy swoje walizki i pobiegliśmy w stronę barierek. Na całe szczęście odprawa się jeszcze nie skończyła, ale i tak byliśmy jednymi z ostatnich pasażerów. W czasie Harry zasnął, z kolei ja pisałem piosenki na kolejny album.
Oczami Harrego:
Dziwnie było mi widzieć Louisa tak przejętego i zdenerwowanego. Zazwyczaj to ja panikowałem i przejmowałem się, kiedy on powstrzymywał mnie przed atakiem paniki. Tego dnia było inaczej. W momencie gdy wysiedliśmy z samolotu, widziałem jak ręce Louisa trzęsą się niosąc dla mnie butelkę z wodą. Louis martwił się, że spóźni się na koncert, nie uda nam się znaleźć hotelu, w którym się zatrzymujemy lub jak powiedział "Zemdlejesz z odwodnienia." i co chwila przypominał mi o piciu wody, samemu nie jedząc ani nie pijąc nic, z nerwów. Przed rozpoczęciem koncertu, Louis i ja zakwaterowaliśmy się w hotelu i na nasze szczęście, mieliśmy jeszcze godzinę do koncertu, więc udało nam się zamówić pizzę z dowozem.
-Lou, nie masz się czym denerwować. Będziesz wspaniały. -powiedziałem zjadając ostatni kęs zamówionej pepperoni.
-I tak jestem posrany.- stwierdził popijając colę.
-Wiem, zdaję sobie sprawę z tego jak to dla Ciebie ważne i stresujące. Jednak pomyśl. Ci ludzie, którzy dziś będą na twoim koncercie, będą tam dla Ciebie, po to aby Cię wspierać i pokazać, że to co robisz wiele dla nich znaczy.- przybliżyłem się do niego i zacząłem jeździć opuszkami palców, po jego plecach.- Wszystko będzie w porządku. Jestem tego pewien.
-Jesteś najlepszym chłopakiem.- powiedział a ja uśmiechnąłem się do niego i dałem mu szybkiego całusa w usta.
-No ja myślę.- szepnąłem a on jedynie zaśmiał się na moje słowa.
-Musimy się zbierać skarbie.- wstał mówiąc to i zakładając czarną bluzę z napisem "Love is love".
-Urocza ta bluza.- stwierdziłem stając naprzeciw niego i chwytając go w pasie.
-Ty jesteś uroczy.- powiedział dając mi buziaka w policzek.- Musimy naprawdę iść.
-Wierzę w Ciebie.- powiedziałem ubierając na siebie lekką, ciemną marynarkę.
-Wiem. - chwycił moją rękę i wyszliśmy z apartamentu kierując się w stronę auta.
***
Louis stał już na scenie, a ja kibicowałem mu, trzymając za niego kciuki zaraz za nią. Widziałem go od tyłu jak przemawiał do tłumu, skandujących jego imię ludzi. To było coś niesamowitego, ale z drugiej strony nie wiedziałem jak Louis poradzi sobie przez 4 miesiące w trasie. Tam było tak głośno. Po piosence "Stay yourself", którą Louis napisał zaraz po wyprowadzce z mojego domu, miał zapowiedzieć kolejną "Sweet heart".
-Chciałbym powiedzieć, iż ta piosenka znaczy dla mnie o wiele więcej niż pozostałe. Każda z piosenek na mojej płycie, opisuje moje przeżycia, upadki, błędy jak i sukcesy i chwilę, których nie chcę zapomnieć. Jednak ta piosenka jest o dniu, które zabieram ze sobą myślami gdziekolwiek idę, ponieważ dzień, o którym jest mowa w piosence, zmienił moje życie. A osoba, która sprawiła, że ten dzień był taki a nie inny, stoi teraz na backstage'u i może nie w stroju cheerleaderki, ale kibicuje mi z całych sił, już od tamtego dnia. Chodzi mi oczywiście o Harrego, mojego chłopaka, którego zapewne już nieraz widzieliście na zdjęciach ze mną. To on sprawił, że wziąłem w ogóle gitarę do ręki, więc wielkie brawa dla mojego słońca!
Gdy Louis skończył swoja przemowę ludzie zaczęli głośno wiwatować i klaskać, a ja miałem łzy w oczach.
Najlepszy chłopak na świecie, pomyślałem.
CZYTASZ
Homeless Angel/ l.s.
FanfictionHarry Styles to 16-letni syn założyciela najlepiej prosperującej firmy urzędowej w Oslo oraz aktorki i modelki. Pewnego dnia napotyka na swojej drodze przemarzniętego i głodnego, młodego mężczyznę. Chce mu pomóc jednak nie jest świadomy, że znajomoś...