Mam na imię...
Mówią na mnie Bright. Jestem zwyczajnym, dorosłym, ziemnym kucykiem. No może nie do końca - brakuje mi znaczka...
Sekrety , wizje - myślałam , że to niemożliwe. Czułam się bezpieczna. Okazało się jednak, że TO zawsze na mnie czekało...
Czas się dłużył nieubłaganie. Jakby tego bylo mało ,moja wyobraźnia również nie dawała mi spokoju. Próbowała stworzyć obraz klienta, który miał się niedługo zjawić. A to z tego powodu, że nie wiedziałam kogo i czego tak na prawdę powinnam się spodziewać.
A co jeżeli to jakiś znany w Equestrii krytyk?-pomyślałam na głos.
Wtem, z zamyślenia wyrwało mnie pukanie.
Ze zdenerwowania zęcząły mi się trząść nogi. Moja ciocia zauważyła to i uśmiechnięta, mrugając do mnie porozumiewawczo poszła otworzyć drzwi. Wizerunek kucyka stojącego u progu drzwi zaskoczył mnie.
Gość był ubrany w czarną pelerynę z dużym kapturem, który natychmiast zdjął po wejściu do domu. To był młody ogier.
Jednorożec.
Miał grzywę w różnych odcieniach koloru niebieskiego. Miał białą sierść i ciemno niebieskie kopyta. I te niebieskie oczy... W sumie to był nawet przystojny...
Ni z tąd, ni zowąd puściły mi nerwy. Wybuchłam głupkowatym, niepohamowanym śmiechem. Nawet nie zauważyłam , kiedy moja ciocia wymknęła się ukradkiem do kuchni.
Zostałam sama z gościem. Przestałam się śmiać i stanęłam jak wryta- nie wiedziałam co powiedzieć. Końcu udało mi się wymówić żałośnie brzmiące "Dzień do-br-y"
Tej sytuacji przez długi czas nie zapomnę.
Gość odchrząknął i rozpoczął rozmowę:
-Dzień dobry. Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Bright? - zapytał bez żadnych emocji. -T-tak.- odrzekłam. -Przychodzę by obejrzeć pani prace. Mam nadzieję że nie na darmo przeleciałem tyle mil.- powiedział znudzony, przyglądając mi się.
Co za burak- pomyślałam wtedy. Nagle, cały strach zniknął jak kopytem odjął.
Wiedziałam, że muszę się wziąć w garść i pokazać, że nie na darmo tu przybył.
-Zapraszam za mną.- odrzekłam , starając się przybrać kamienny wyraz pyszczka.
Weszliśmy do mojej pracowni, która znajdowała się obok domu. To był stary , nieużywany magazyn na narzędzia , który sama odremontowałam kilka lat temu.
Zdjęłam z półki wcześniej przygotowane obrazy i pokazałam gościowi (nawet się nie przedstawił!). Przeglądał prace w milczeniu, używając magii, która miała kolor różowy (serio?). Ta cała jego "neutralność" zaczęła być irytująca.
Delikatnie odłożył obrazy na swoje miejsce i spojrzał na stojak okryty czarną płachtą. To był zakryty obraz z Księżniczką Celestią który ostatnio ukończyłam. Nie chcialam go na razie pokazywać. Był dla mnie zbyt osobisty.
-A co się tam znajduje? - zapytał ogier. -Moja niedokończona praca. - skłamałam. -Proszę ją pokazać. - powiedział.
Miałam go dosyć i postanowilam nie sprzeciwiać się. Niechętnie podeszłam i ściągnęłam płótno kopytem.
Obejrzał obraz z każdej strony, niczym fachowy malarz.
-Ile pani sobie życzy za ten obraz w obecnym stanie?- zapytał.
Zatkało mnie.
-Nie jest na sprzedaż.- Odparłam. Praca nad nim trwała 3 miesiące. Chciałabym zahować go na szczególną okazję.
W głębi duszy miałam nadzieję,że zostawi ten niezręczny temat, gdyż tak na prawdę chciałam ten obraz podarować w jakiś sposób dla samej Celestii kiedyś w przyszłości, po przeprowadzce do Ponyville.
Wtem gość wyjął notes i coś naskrobał.Po chwili powiedział:
-Proszę pani. Sprawa wygląda tak. Dostałem polecenie od pewnego kucyka, aby kupić najodpowiedniejszy obraz.Za to dzieło na sztaludze zapłacę tyle. - podał mi kartkę. -To chyba jakiś żart.- odburknęłam. -Nie. Zapłacę w tym momencie.
Kiedy wyjął plik banknotów , nie mogłam odmówić. Przyjęłam pieniądze , następnie spakowałam obraz, pożenałam się z tajemniczym ogierem i gdy zamknęłam drzwi...
...zaczęłam płakać.
Jeszcze raz spojrzałam na kartkę z notatnika, na której widniała kwota.
-Ciociu!- Krzyknęłam.
-Tak?!
-Wyjeżdżam do Ponyville!!!- Odkrzyknęłam radośnie ze łzami w oczach.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.