Mam na imię...
Mówią na mnie Bright. Jestem zwyczajnym, dorosłym, ziemnym kucykiem. No może nie do końca - brakuje mi znaczka...
Sekrety , wizje - myślałam , że to niemożliwe. Czułam się bezpieczna. Okazało się jednak, że TO zawsze na mnie czekało...
Tajemnica. Kolejna tajemnica do mojej wciąż powiększającej się kolekcji. Nie mogę... Nie mogę już utrzymać ich w sobie. Tirek, zjawa, tajemniczy kucyk... Potrzebuję zaufanego przyjaciela... kucyka. Wiem, że każda kolejna tajemnica sprowadzi do mojego życia nowe kłamstwa... A ja już dalej nie wytrzymam , okłamując wszystkich wokół mnie.
Rzuciłam wszystko na podłogę i poczułam... poczułam, że muszę uciec... Ale jak? Ten kucyk dogoni mnie bez problemu. Jest przecież jednorożcem. Przeteleportuje się i zacznie mnie pytać o moje dziwne zachowanie. Nie mogę! Nie! Nie mogę wzbudzić podejrzeń! Kłamać, kłamać, kłamać.
To trwało zaledwie kilka sekund. Zaczął się zbierać we mnie strach, smutek, rozczarowanie, złość , a przede wszystkim bezradność. Jakby tego jeszcze było mało, potknęłam się o wazon. W pewnym momencie poczułam gdzieś głęboko w sobie, że jestem w stanie uwolnić się od tych emocji. Nie zastanawiając się ani chwilę dłużej, uczyniłam to.
Usłyszałam lekki świst.
Zapadła cisza. Nie taka zwykła cisza. Do moich uszu nie docierał żaden, nawet najcichszy dźwięk. Przeraziłam się. Pierwszą myślą była utrata słuchu. Zaczęłam rozpaczliwie się oglądać, szukając ratunku. Spojrzałam na klacz stojącą przede mną i szepnęłam: -Twillight?
Nie odpowiedziała.Nie ruszyła się.
Sparaliżowana przez strach, rzuciłam okiem na wszystko dookoła. Wazon...
Wazon , który przed chwilą wywróciłam. Jego kawałki wisiały w powietrzu. I woda... I szkło...
Na przenajświętszą Celestię...
Zatrzymałam czas.
-Spokojnie, spokojnie, spokojnie...- powtarzałam sobie w głowie.Bałam się wykonać jakikolwiek krok. Co jeżeli doszczętnie zepsuję czas i będę tkwić w tej otchłani na wieczność?
Nie.
Wzdrygnęłam się. Nie wiem , co się wydarzyło, ale nie mogę tego tak zostawić. Na pewno istnieje sposób, by to odwrócić...
W pewnym momencie dostałam olśnienia. Biblioteka! Zerwałam się na równe kopyta i co sił pogalopowałam do największej biblioteki, jaką znam. Co dziwne, tak galopując nie czułam już strachu, a pewność siebie. Tak jakby ktoś przełącznikiem zmienił moje emocje z sekundy na sekundę. Emocje...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Dopiero, kiedy dotarłam do biblioteki Twillight, dostrzegłam konsekwencje mojego "wypadku". Wszystko dookoła było w bezruchu: motyle, ptaki, a nawet chmury. Podeszłam do drzwi i zapukałam. No tak... Szybkim ruchem otworzyłam je i delikatnie, żeby niczego (więcej) dzisiaj nie zepsuć, przekroczyłam próg i rozejrzałam się w poszukiwaniu jakichkolwiek książek , które mogłyby mi pomóc.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Moją uwagę przykuła otwarta książka, leżąca na stoliku. Była to uproszczona mapa Ponyville. Podeszłam do niej, bacznie się przyglądając
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nawet nie wiedziałam, że Ponyville ma własny butik! Widocznie muszę się jeszcze wiele nauczyć o tym miejscu. Te mapy, z których korzystałam na wsi, w starym domu musiały być przestarzałe. Przewróciłam kartkę. Kolejna strona przedstawiała mapę Equestrii.Zaczęłam ją analizować, czując , że to może mi teraz pomóc.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Las Everfree, Ponyville... Canterlot... CANTERLOT. To tam mieszkają księżniczki!!! Nie wiedziałam, że to jest aż tak blisko!
Wtem wpadłam na genialny pomysł! Wzięłam jakąś torbę, która leżała w pobliżu, wrzuciłam do niej mapę , pióro, atrament, kilka kartek , no i kilka jabłek, które leżały obok. W trakcie galopowania do miejsca , które było ostatnią deską ratunku, rozmyślałam o wszystkim, co mnie ostatnio spotkało... Będę musiała odkupić później dla Twillight to jabłko.- pomyślałam. No tak. JEŻELI będzie jakieś później...