Rozdział 1

750 54 1
                                    

- Mam już dość... - po skończonych lekcjach w końcu doczłapałam się do domu. Autobus jak zwykle się spóźnił, jakiś samochód ochlapał mnie błotem, zepsuł mi się zamek w kurtce i zgubiłam słuchawki. Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Jak tak dalej pójdzie, to nie dożyję do lata.

- Co się znów stało? - usłyszałam głos mamy, która na chwilę oderwała się od czytania gazety.

- Jak to co, znów prześladuje mnie pech. Jedna rzecz się popsuje, druga połamie, trzecia zgubi i tak w kółko. Mało tego, kolejny raz spędzę wieczór w domu. Chyba umówię się na randkę z książkami. Co o tym myślisz? - w mojej wypowiedzi dało się wyczuć sarkazm.
Uczyłam się niemal bez przerwy. W maju czeka mnie matura. A bez niej nie dostanę się na studia. Teoretycznie nie mam jeszcze wybranego kierunku, bo każdego dnia zmienia się wizja mojej przyszłości. Dziennikarstwo, psychologia czy pedagogika? Może wychowanie fizyczne albo aktorstwo?  Rozszerzane przedmioty pasowały do każdej opcji. Nie potrafię się jednak  zdecydować. Może dwa kierunki jednocześnie? Myślę, że dałabym radę, nie uczę się najgorzej... Zobaczymy co przyniesie czas.

- Wytrzymasz jeszcze chwilę Aniu. Za 3 tygodnie ferie - mama zawsze wie jak mnie pocieszyć.
Szkoda tylko, że wizja moich ferii zimowych nie jest zbyt ciekawa.

- Taaak które spędzę przed telewizorem opychając się chipsami. Nie, dzięki! - zirytowałam się nieco. Nie mam zbyt wielu znajomych z którymi mogłabym spędzić wolne dwa tygodnie. Oczywiście gdybym bardzo chciała, znalazłabym jakieś towarzystwo ale chyba niezbyt mi zależało. Zapewne moje jedyne wyjście na zewnątrz to byłaby droga na siłowię. To może brzmieć dziwnie,  dziewczyna i siłownia. Dla mnie dbanie o ciało jest dość ważne, ruch jest dobry dla zdrowia i dzięki niemu wyglądamy znacznie lepiej. Może udałoby mi się też porobić jakieś zdjęcia, bo interesuję się fotografią. Nie ukrywam, że wcale nie mam na to ochoty.

- Przecież możesz gdzieś wyjechać. Nie trzymam Cię na siłę w domu... - nie dziwię się mamie, że chciałaby abym częściej wychodziła. Wciąż słucha głupich plotek na mój temat. Niedawno dowiedziała się od życzliwych znajomych, że zostanie babcią  bo ja izoluję się od innych i ukrywam ciążę. Czego to ludzie nie wymyślą...

- Gdzie? W dodatku sama - zrzędła mi mina. Samotne podróże chyba nie są zbyt ciekawe. Na pewno są straszne, nie wiadomo co może Cię spotkać. Podróżując z kimś czujesz się bezpiecznie.

- A co z Magdaleną? - mama poruszyła drażliwy temat.

- Leci z Marcinem na Kretę - odpowiedziałam. Dokładnie tak, moja przyjaciółka wylatuje z chłopakiem  na upalne wakacje w raju. Na studniówkę wróci z piękną opalenizną. Absolutnie nie zazdroszczę jej wyjazdu. Bardziej chodzi o sam fakt, że nie będę miała się do kogo odezwać. Przyjaźnimy się od siedmiu lat, nikomu nie ufam tak jak jej. Jest z Marcinem ponad dwa lata. Wiadomo, nie spotykamy się już tak często jak kiedyś, musi podzielić czas między dwójkę ważnych dla niej osób. Cieszę się, że po powrocie będzie miała mi dużo do opowiedzenia.

- Tak córeczko... Dobrze zrobi ci jakiś wyjazd. Przecież ci ufam. Myślę, że jesteś wystarczająco dojrzała. Jak ja miałam osiemnaście lat to... nieważne. Jedź gdzieś sama. Wyobraź sobie jak może być niesamowicie! Znajdź coś do wieczora, później ustalimy co i jak. Tylko żebym nie zbankrutowała! - w tym momencie w mojej głowie zapanował chaos.

- W sumie mogę to przemyśleć.  Dziękuję, że jesteś mamo - przytuliłam rodzicielkę i pobiegłam do swojego pokoju.
Rzuciłam się łóżko i patrząc się w sufit analizowałam słowa mamy. Kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Nie chce mi się siedzieć w domu. Z drugiej strony brak mi też chęci na podróże i zwiedzanie. Zrezygnowana wstałam z łóżka, aby przebrać się w coś wygodniejszego. Przy okazji przejrzałam się w lustrze.  Spojrzałam w taflę. Dość niska i szczupła dziewczyna, rude lekko falowane włosy i zielone oczy - to właśnie ja. Lubię siebie choć mam kompleksy. Mimo że jestem szczupła, po mamie odziedziczyłam spory biust.    Dla niektórych to pewnie zaleta, lecz ja sądzę inaczej. Mimo wszystko  uśmiechnęłam się do swojego odbicia i skierowałam w stronę szafy. Mój wybór padł czarne legginsy i biały crop-top. Przebrałam się i postanowiłam uporządkować swoje notatki z lekcji.
Sporo tego, matura to nie przelewki. Przy okazji postanowiłam wyłączyć telewizor. Lubię jak coś do mnie gada.  Trwała transmisja z kwalifikacji do konkursu skoków narciarskich w Lahti. Zdecydowanie jestem fanką skoków. Oglądam każdy konkurs w sezonie (no może nie każdy - Sapporo przesypiam). Uwielbiam patrzeć na lecących zawodników pokonujących swoje lęki i przekraczających pewne granice.

Chwila moment... doznałam olśnienia. To było to! Co mi szkodzi zobaczyć to wszystko na żywo?
Odszukałam harmonogram najbliższych konkursów z nadzieją, że któryś z nich będzie blisko mnie. Mało nie dostałam zawału, gdy przed oczami ujrzałam słowo "Wisła" i datę, która pokrywałaby się z moimi ostatnimi feriami zimowymi w życiu. Moje serce prawie wyskoczyło z piersi, kiedy znalazłam ostatnie bilety na kwalifikacje i oba konkursy. Absolutnie się nie zawahałam i kliknęłam "kup teraz". Nie liczyła się zgoda mamy, znalazłam wymarzoną opcję na ferie...
Ale...
Gdzie będę spać? Znając życie wszystko jest już zarezerwowane. Sezon zimowy w pełni, czego ja się spodziewałam? W bezdechu przewijałam kolejne strony z noclegami. Z każdym kolejnym kliknięciem mój początkowy entuzjazm ulatywał. Wyczerpałam możliwości znalezienia stosunkowo taniego zakwaterowania. Wtedy stał się cud. Pięć dób w hotelu "Gołębiewski" ze zniżką na ponad 30%. Taka okazja na pewno nie trafiłaby mi się drugi raz. Na szczęście miałam oszczędności na koncie, więc potwierdziłam płatność. Pozostało mi postawić mamę przed faktem dokonanym i udać się w podróż "moich małych marzeń".
Ze schodów zbiegałam niczym torpeda krzycząc ciągle jedno i to samo słowo:

- Mamo!!!

_______________________________________

Kolejny rozdział. Jak myślicie, czy wyjazd wypali?

Pomogę Ci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz