Rozdział 4

677 43 0
                                    

Po powrocie z konkursów w Oslo, odpoczywam w domu. Dwa dni na regenerację i skoczna karawana jedzie dalej. W czwartek po południu wyjeżdżamy do Wisły. Cieszę się na zawody w Polsce. Atmosfera robi swoje. Muszę przyznać, że Polska zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Po pierwsze to właśnie tam odniosłem pierwsze zwycięstwo. Skrycie mam nadzieję na powtórkę z rozrywki... Po drugie i chyba najważniejsze, to właśnie z Polski pochodziła moja największa do tej pory miłość - Laura. Jej rodzice przeprowadzili się do mojej rodzinnej miejscowości gdy Laura miała siedem lat. Pamiętam dzień, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Byliśmy parą trzy lata. I jak to w życiu bywa, skończyło się.

Uhmm nie chcę do tego wracać...

Na moment powróciły do mnie wspomnienia z tej niezwykłej soboty. Wciąż pamiętam, kiedy po moim skoku, na trybunach zapanowała euforia. Nigdy nie zapomnę, kiedy przy moim nazwisku wyświetliła się jedynka. Radość, która była na mojej twarzy wtedy, na pewno pojawiła się też w tej chwili.

Dobra, dość już. Przyjdzie czas na podniecanie się. Wpadłem właśnie na genialny pomysł. Wyjdę gdzieś poćwiczyć. Odpoczynek odpoczynkiem, ale muszę zająć głowę czymś innym. Ciężkim krokiem zszedłem do salonu. Na szczęście torbę z rzeczami na siłownię miałem spakowaną już od ponad tygodnia. Wrzuciłem butelkę napoju izotonicznego. Ubrałem się i zamknąłem za sobą drzwi. Wsiadłem do pszczółki i po kilkunastu minutach byłem już na miejscu. Kto to pszczółka? To mój samochód. Moja perełka - Audisia. Może się wydawać że nie jest normalne traktowanie rzeczy jak ludzi, ale coż... Powinienem dbać o kogoś (lub chociaż o coś). Wchodząc do budynku, zauważyłem blondynkę siedzącą na recepcji. Standardowo rzuciłem jej przelotne spojrzenie i starając się wypowiadać jak najmniej słów poprosiłem o klucz do szatni. Uśmiechnięta blondi wraz z kluczykiem, wcisnęła mi do rąk małą karteczkę. No pewnie, czy mogło być inaczej?

Wiedziałem co się tam znajduje. Na małym kartoniku zauważyłem ciąg cyferek. To ewidentnie numer telefonu. Cholera, schlebia mi to ale czy kiedykolwiek będę miał spokój?Odwróciłem się i skierowałem do szatni. Po drodze zgniotłem kartkę w kulkę i wrzuciłem do kosza. Tak będzie łatwiej.
Po przebraniu się w dres i zamknięciu szatni, wszedłem na bieżnię. Odwróciłem głowę i dostrzegłem Wanka. Roześmiałem się w duchu
Mój kolega leżał tyłem więc nie mógł mnie zauważyć. Próbował podnieść sztangę, cienias. Rozbawiony zszedłem z bieżni, podszedłem po cichu do kumpla. Stanąłem mniej więcej metr za nim i krzyknąłem damskim głosem:

- Dziewczyny! Tu jest Andreas Wank!!

Wystraszony Wanki rzucił sztangę do tyłu, a na twarz ubrał bluzę. Odwrócił się i mnie zobaczył. Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem. Mało co nie padłem na podłogę, jego mina była rozbrajająca.

- Pojebało Cię? - Wanki był rozdrażniony. Tylko tyle był w stanie powiedzieć?

- No coś ty! -nadal nie mogłem się uspokoić.

- Następnym razem to ja się Tobą zabawię - złość chyba mu trochę minęła.

Nie wiem czy wystraszenie Andreasa to był dobry pomysł. Jest cwany i potrafi wymyślić niezłą zemstę.

- Dobra, dobra zobaczymy - powiedziałem.

- Jak nastrój przed wyjazdem? - Wank poruszył temat o którym starałem się już dziś nie myśleć.

- Pozytywny. Czuję się stanie się coś niesamowitego.

Próbowałem wybierać tę myśl aby nie przestać koncentrować się na pracy.
Będąc skoczkiem nigdy nie powinno myśleć się o wygranej.
Wykonanie w jak najlepszy sposób ustalonego zadania to droga do zwycięstwa.

- Taaak? Co na przykład? Zamiast numeru telefonu dostaniesz numer buta? -teraz to Wank śmiał się, prawie się krztusząc.

- Ha ha ha... Bardzo zabawne. Nie, to coś innego. W sumie.... Jakby bardziej się zagłębić... Gdyby tak się stało, na pewno byłbym zaskoczony.

-Zobaczymy. Może przeczucie Cię nie myli? - brunet znów zajął się podnoszeniem sztangi. A przynajmniej próbował.

Ćwiczyliśmy razem, póki wystarczyło sił, a terenu siłowni nie zalała fala napalonych pustaków.
Wtedy zarządziłem ewakuację. Prysznic, szybkie ubranie się i znalazłem się w samochodzie.

______________________________

Wellinger trenuje przed Wisłą! Oby mu się opłaciło. W końcu za dwa dni wyjeżdża. Byłoby miło, gdyby powiodło mu się na konkursach ;)
Co myślicie o rozdziale?
Jestem bardzo wdzięczna za moją pierwszą gwiazdkę. Przesyłam buziaczki do czytelniczki :*

Życzę miłego wieczoru i do następnego.

Komentujcie. Gwiazdkujcie.

Pomogę Ci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz