Rozdział 9

575 43 2
                                    

Kiedy otworzyłam drzwi od swojego pokoju, oniemiałam. Był totalnie rewelacyjny... Niby widziałam zdjęcia ale nie oszukujmy się - widok na zdjęciu, a na żywo to ogromna różnica.
Zobaczyłam białe ściany, które rozjaśniało jasne światło z kryształowego żyrandola. Na środku stało wielkie łóżko z białą, idealnie wyprasowaną pościelą. Na przeciwległej ścianie wisiał spory płaski telewizor. Zaraz obok zawieszona była półka z białego drewna. Poniżej znajdowała się toaletka z pięknym lustrem. Obok łóżka znajdowały się dwie małe komody, a na każdej z nich stała szklana lampka z ozdobnym, wiszącym kryształem. Dostrzegłam również szafę z lustrami zamiast tradycyjnych drzwi. Naprzeciw drzwi wejściowych było wejście na balkon, ukryte za cienką firanką. Nie mogłam się powstrzymać i od razu wyszłam na zewnątrz. Widok zapierał dech w piersiach. Wysokie góry, które otaczała ciemność. W ich dolnych partiach mogłam dostrzec nieliczne światełka, pochodzące najpewniej z pobliskiego miasteczka. Postanowiłam jak najszybciej się odświeżyć, aby później posiedzieć na balkonie, podziwiając górski krajobraz. Otworzyłam walizkę, wyjęłam to czego potrzebowałam i weszłam do łazienki. Rozpakowaniem rzeczy zajmę się później.

Wyposażenie i wystrój łazienki mnie nie rozczarował. Ogromna wanna, duże lustro, prosta umywalka z szufladami i toaleta. Przepięknie i klasycznie - to lubię. Na szczęście w wannie była możliwość wzięcia prysznica, więc z chęcią z niej skorzystałam. Umyłam też włosy, bo po długiej podróży wyglądały, jakby ktoś je obślinił i rozczochrał.

Po prysznicu przebrałam się w czarne legginsy i siwy sweter, który opadał mi na jedno ramię. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że obiecałam
napisać do mamy gdy dojadę. Zrobiłam to z lekkim opóźnieniem, mam nadzieję, że mama nie odchodziła od zmysłów. W sumie nie dzwoniła ani razu, jak ma to w zwyczaju, więc nie było tak źle.

Chciałam zjeść jakąś pożądną kolację, no ale niestety nie było mi to dane. Zbyt późno pojawiłam się w hotelu, pora posiłku już minęła. Teoretycznie mogłabym zamówić coś w hotelowej restauracji... No ciekawe ile będzie mnie to kosztować i czy jest otwarta... Nie, żadnego zamawiania i czekania, to głupi pomysł. Pamiętam, że po drodze tutaj mijałam sklep spożywczy, więc może dobrym rozwiązaniem byłoby udać się tam po coś do jedzenia. Miałam nadzieję, że sklep będzie jeszcze otwarty, więc szybko ubrałam się do wyjścia. Ostatni raz spojrzałam w lustro, zamknęłam pokój i wyszłam na korytarz. Tuż obok mnie trzasnęły drzwi. Prawie dostałam zawału serca, gdy zobaczyłam wyłaniającego się zza nich Kamila Stocha. Zdecydowanie nie chciałam się naprzykrzać, więc postanowiłam jedynie się uśmiechnąć. Kamil jednak najwidoczniej podążał w tym samym kierunku co ja. Pikawa prawie wyskoczyła mi z klatki piersiowej  ale nie dawałam tego po sobie poznać (przynajmniej się starałam!).

Weszliśmy do windy. Byłam zawstydzona, lecz chwilę później całkowicie się rozluźniłam. Przemyślałam sytuację i uznałam, że to taki sam człowiek jak ja. Nie będę traktować go jak księcia i postaram podejść do tego na luzie.
Sama nie chciałabym, aby ktoś skakał koło mnie jak piesek.

Nie udzielałam się wcale, to Kamil wcisnął guzik. Po kilku sekundach, winda zatrzęsła się. Coś gwałtownie szarpnęło, a światło zgasło. Rozległ się trzask i winda stanęła. Byliśmy tam sami. Nie no, teraz naprawdę zaczynam się stresować...

Pierwszy odezwał się Kamil.

- Co tu robisz? Na konkurs przyjechałaś? - eeeee i co ja mam powiedzieć?

- Emmm... tak. Co z tą windą? Mam się układać do snu, czy dziś się stąd uwolnimy? - jak ja coś czasami powiem to cycki opadają...

- Nie wiem. Dzisiaj to już druga awaria. Najpierw zamieszanie z pokojami, teraz winda. Oby jutrzejszy dzień był bardziej szczęśliwy. - Kamil uraczył mnie uśmiechem, na którego widok zmiękły mi kolana.

- Na pewno będzie. Będę trzymać za Ciebie i twoich kolegów kciuki.

- Wybierasz się na kwali? - Stoch zwrócił się do mnie, a ja poczułam się tak, jakbym dostała obuchem w głowę.

- Taaak, mam bilet. Chciałabym zobaczyć was na żywo. - odpowiedziałam. 

- A nie widzisz? Chyba tu stoję?! - atmosfera ciut się rozluźniła. Stoch to przegość.

- Oj nie o to chodziło. Na żywo... Skok... Lot... Lądowanie. Wiesz o co mi chodzi. - dziwne gdyby nie wiedział. Powinnam się czasami zamknąć. Albo chociaż przemyśleć dwa razy co klepię jęzorem.

- Wiem o co ci chodzi, spokojnie. Jak masz na imię?

- Anka. Ty jesteś Kamil. Nie musisz się przedstawiać. - nie kompromituj się dalej dziewczyno...

- No to część oficjalna za nami. - Kamil chyba stracił ochotę na dalszą konwersację z lekko przygłupią fanką.

- Tak właśnie. - moja twarz przybrała kolor barszczu czerwonego. Brakowało tylko uszek.

Staliśmy w ciemności przez kilka minut, które dłużyły się jak godziny. Chciałam zniknąć. Bałam się, że przez przypadek palnę jakąś głupotę.  Światło w końcu się włączyło i chwilę później poczuliśmy, że winda jedzie w dół.

Wtedy nadeszła ta chwila.
Nie wiem jak do tego doszło ale wpadłam na szalony pomysł.

- Czym dojedziecie pod skocznię? - zapytałam.

- Mamy kadrowy bus. A czemu pytasz? - był zdziwiony. To nie dziwne, ja na jego miejscu miałabym podejrzenia co do tego pytania.

- Mogę się z wami zabrać? Znam już Ciebie i twojego kolegę Maćka. Chciałabym z wami choć chwilę pogadać. Takich wspomnień z wyjazdu nie miałby chyba nikt.

Czy ja to powiedziałam? Powiedziałam głośno?

- W sumie... Czemu nie! Bądź na parkingu o 13:30. Przygotowania do skoków trochę trwają, więc jedziemy wcześniej. Zapiszę ci swój numer telefonu, w razie gdybyśmy nie mogli się jutro zgadać.

Zgodził się. O ludzie. On się zgodził. Chyba się mnie nie przestraszył. I dał mi swój numer. To się dzieje naprawdę...

- Dobrze. Będę na pewno. Dziękuję! - uradowana szczerze się uśmiechnęłam.
Nie spodziewałam się, że wszystko potoczy się w ten sposób. Mam nadzieję, że jutro nie zrobię sobie siary. Grunt to spokój.

- Proszę bardzo, mała - Kamil wyszczerzył ząbki w uśmiechu.

- Dziękuję bardzo duży.

Wtedy winda stanęła i oboje wyszliśmy, ja aby spożyć posiłek, on oddalił się w nieznanym mi kierunku.
Po tym co się stało, straciłam ochotę na jedzenie. Nic w tym dziwnego, sytuacja rozwinęła się niespodziewanie. Zamroczona wracałam schodami do pokoju, aby odetchnąć na balkonie.

_____________________________

Miłego wieczorku! :)

Pomogę Ci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz