Chwilę po moim wyjściu z hotelu, na zewnątrz wydostali się polscy skoczkowie. Jako, że jestem ich "psiapsi" (sami mnie tak nazwali!) przywitali mnie uściskiem. To dziwne prawda? Miałam być tylko biernym widzem, a tymczasem poznałam niesamowitych ludzi. Kamil, jak na gentelmana przystało, otworzył mi drzwi. Tym razem przypadło mi miejsce obok Maćka. Kacper włączył silnik i ruszyliśmy. Przeszło mi przez myśl, że powinnam się jakoś odwdzięczyć za te darmowe podwózki.
Droga minęła nam na opowiadaniu żartów i nagrywaniu relacji na instagram. Miłe chwile mają to do siebie, że mijają bardzo szybko. Kiedy znaleźliśmy się pod skocznią, chłopcy musieli iść aby się przygotować. Wokół skoczni było już mnóstwo kibiców. Na każdym kroku widziałam ubranych na biało-czerwono ludzi. Postanowiłam to uwiecznić i wyciągnęłam aparat z torby. Fotografia jest moją ogromną pasją, więc czas, który pozostał do rozpoczęcia konkursu, wypełniło robienie pamiątkowych zdjęć.
Punktualnie o piętnastej na belce zasiadł pierwszy skoczek, a ja zajęłam swoje miejsce. Nie ukrywam, że aby słychać się do niego, musiałam przepychać się między innymi. Emocje... były niesamowite! Nigdy nie czułam się lepiej. Kibicowałam każdemu bardzo gorąco. Kiedy składki moi koledzy, serce prawie wyrywało się z piersi.
Zawody wygrał Andi Wellinger. Nie było to zaskakujące, szczególnie po wczorajszych kwalifikacjach. Drugi był nasz Kamil, a trzeci Daniel Andre Tande. W pierwszej dziesiątce uplasował się też Piotrek, Dawid i Maciek, tak więc to bardzo udany dzień!
Większość zebranych wybiegła za skoczkami, ja postanowiłam zrobić jeszcze kilka zdjęć. Przechodząc pomiędzy sektorami, widziałam wszystkich tych, których miałam szansę wcześniej widzieć tylko w telewizji. Zatraciłam się w robieniu zdjęć, byłam w swoim żywiole. Nawet nie patrzyłam pod nogi. Oczywiście nie skończyło się to dobrze...***
Pogoda na szczęście nie utrudniała przeprowadzenia zawodów. Przyslza kolej i na mnie. Kiedy zająłem miejsce na belce startowej, poczułem się magicznie. Obrałem sobie za cel wygraną. Dam z siebie wszystko. Gdy zapaliło się zielone światło, a trener dał mi znak, ruszyłem w dół. Wybiłem się, obrałem moim zdaniem dobrą pozycję i... telemark, jazda do wyjścia. Gdy zobaczyłem jedynkę przy swoim nazwisku, byłem przeszczęśliwy. Oby w drugiej serii poszło mi tak samo dobrze.
Przerwa, 29 chłopaków skoczyło, czas ba mnie. Znów ta sama sekwencja.. Lot, lądowanie i... wygrałem.
Tak, ja znów tu wygrałem!! Wszystko jest tak niezwykłe, przeszły mnie dreszcze. Podbudowało mnie to psychicznie, znów mam siłę przenosić góry. Wiedziałem, że zdarzy się tu coś niezwykłego! Czas stanął dla mnie w miejscu, a wokół mnie działo się tyle. Nawet nie spostrzegłemm, a już jest po dekoracji. Ja tymczasem stoję pomiędzy moimi fanami i pozuję do zdjęć. Dzisiaj nie mam na to ochoty... Chciałbym teraz zamknąć się w pokoju i pobyć chwilę sam. Mój uśmiech z czasem staje się coraz bardziej sztuczny i wymuszony.
Ze stanu lekkiego zawieszenia wyrywa mnie huk. Rozglądam się wokół, a po chwili słyszę najbardziej niesamowity dźwięk świata. Słyszę cudowny śmiech, a na zaspie dostrzegam leżącą osóbkę, która chyba próbuje sięgnąć po leżący obok niej aparat. Nie obchodzi mnie, że zostawiam fanów. Czuję, że muszę jej pomóc. Wyrywam się z tłumu napierających na mnie nastolatek i podbiegam do niej. Ona podnosi głowę i spogląda w moje oczy. Uśmiecha się, a z jej ust wydobywa się przepełnione radością "cześć!". Nadal patrzę w jej szaro-zielone źrenice i nie mogę wydusić z siebie słowa. Przede mną leży rudowłosy anioł.
A ja... Ja chyba się zakochałem.
Ona nadal się uśmiecha. Mija kilkanaście sekund, a ja dopiero wtedy mówię:
- Pomogę ci.
No bo chyba nie wypada zostawić jej tu, leżącej na zaspie.
_______________________________________
I się spotkali....
CZYTASZ
Pomogę Ci
FanfictionOsiemnastoletnia Anka Michalik wyjeżdża do Wisły, na weekendowe konkursy skoków narciarskich. W tym samym miejscu zjawia się również niemiecki skoczek Andreas Wellinger. Czuje, że zdarzy się tu coś niezwykłego. Czy ma rację?