Niemieckie gwiazdeczki a wśród nich ja, oczekiwały na rozpoczęcie kwalifikacji. Tuż po rozgrzewce, poszliśmy do pomieszczenia dla zawodników i słuchaliśmy ostatnich wskazówek trenera. Może to głupie, ale ciągle myślałem o właścicielce rudych pasm. To zdecydowanie głupie, bo zamiast myśleć o nadchodzącym skoku, myślałem o jakiejś nieznajomej lasce. Z zamyślenia wyrwał mnie głos trenera, który kazał mi zejść na rozbieg. Bez kontroli sprzętu nie mógłbym skoczyć, więc cierpliwie czekałem, aż skończą wszystkie pomiary. Nadszedł czas na mój skok. Zszedłem po schodkach, aby dostać się na belkę. Usiadłem, wyczyściłem myśli i czekałem na zielone światło. Kiedy dostrzegłem ruch chorągiewki trenera, poprawiłem gogle i odepchnąłem się od belki. Chwilę później odbiłem się od progu i pozwoliłem ciału poddać się wiatrowi. Udało mi się nie upaść, szybki telemark i to koniec. Mój wynik był nawet satysfakcjonujący, bo uzyskałem prowadzenie. Uśmiechnąłem się zadowolony machając do kamery. Pamiętałem jednak o tym, że to dopiero kwalifikacje. Wyszedłem poza teren skoczni i skierowałem się do domku na ostatnią już dziś kontrolę.
***
Pożegnałam się ze skoczkami uściskiem, życzyłam im powodzenia i zostałam zdana tylko na siebie pośród tłumu. W takich chwilach przydałby mi się towarzysz. Chciałam poszukać swojego sektora, lecz do rozpoczęcia pozostała jeszcze godzina. Wyciągnęłam więc z torby aparat i postanowiłam pospacerować. Uwieczniałam na zdjęciach krzyczących, jedzących, śpiewających obcych ludzi, nieziemski widoki, sportowców i siebie. Oglądanie wszystkiego w telewizji a obecność w tym miejscu to przepaść. Nigdy nie czułam czegoś tak wyjątkowego, a to dopiero kwalifikacje. Jutro będzie tu o wiele więcej osób. O 14:50 zajęłam swoje miejsce. Miotały mną różne uczucia, bo był to mój pierwszy raz. Nie mogłam doczekać się startu. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Kwalifikacje przebiegły bardzo sprawnie. Wiatr nie był mocny, a śnieg nie padał, więc nie przerywano rywalizacji. Wygrał Andreas Wellinger. Słyszałam jak inni kibice komentowali jego zwycięstwo. Pokładali w nim nadzieję na jutrzejszy konkurs. Ba, ja sama podzielałam ich zdanie. Andreas był niezły. Zostawił innych daleko w tyle. W dodatku punkty za idealne stylowo lądowanie...
Kiedy wyszłam z sektora, wiedziałam, że będzie mi ciężko dostać się na parking. Wokół siebie słyszałam piski i krzyki dziewczyn.
Mimo że jestem jedną z nich, nie rozumiem nastolatek. Czy krzykiem i histerycznym zachowaniem zachęcimy skoczków do kontaktu? Wątpię. Ja zdecydowanie szanowałam prywatność sportowców.
Po znacznym wysiłku, wielu bolesnych starciach z hotkami, udało mi się wyjść. Stanęłam na parkingu, oczekując na powrót Kamila i jego ekipy.
Zdawałam sobie sprawę, że chwilę będę musiała poczekać. Nie spieszyłam się nigdzie (chyba, że do restauracji po coś do jedzenia, bo umieram z głodu). Rozglądałam się wokół, obserwowałam jak zaczyna panować mrok. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem szczęśliwa i jaką przyjemność daje mi obecność w tym miejscu.
Po kilkunastu minutach rozmyśleń skoczkowie przyszli. Sprawnie zapakowali busa bagażami i sobą. Wszyscy udaliśmy się do hotelu, aby odpocząć i nabrać energii na jutro. Usiadłam obok Maćka, odwróciłam twarz do szyby i odpłynęłam.______________________________
Andi w wielkim stylu wygrał kwalifikacje. Może jutro też mu się uda?
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, poprawcie mnie :) miłego dnia!
CZYTASZ
Pomogę Ci
FanfictionOsiemnastoletnia Anka Michalik wyjeżdża do Wisły, na weekendowe konkursy skoków narciarskich. W tym samym miejscu zjawia się również niemiecki skoczek Andreas Wellinger. Czuje, że zdarzy się tu coś niezwykłego. Czy ma rację?