Braterskie serce

775 45 0
                                    

-Ej Piotr, widziałeś Łucję? - Wychyliłem głowę znad kartki papieru.

-"Piotrze, Edmundzie. Przemyślałam wszystko i postanowiłam wrócić do domu." Nawet się nie pożegnała, to nie w jej stylu...

-To list od Łucji? - Kiwnąłem głową i podałem mu kartkę. - Kaspian był jej przyjacielem, do tego Zuza została w naszym świecie... Nie wiem czy sam nie wróciłbym na jej miejscu.

-Bez pożegnania?

-W końcu to one są najtrudniejsze.

-Pewnie masz rację...

-Wasza wysokość. - Do komnaty wszedł Zuchon.

-Tak?

-Roman... To znaczy... Przyjaciel króla Kaspiana, chciałby się z tobą widzieć. - Zszedłem na dół i ujrzałem młodego mężczyznę klęczącego przed wejściem.

-Piotrze! - Jego oczy zawisły na mnie jak kat. - Wiem, że nie mam prawa mówić Ci po imieniu, i że jedno twe słowo może pozbawić mnie życia. Jednak jeżeli uważałeś Kaspiana za przyjaciela wysłuchaj mnie.

-Kaspian nigdy nie był moim przyjacielem. Był mi jak brat. - Podszedłem do niego i usiadłem na podłodze przed nim. - Roman, tak? - Kiwnął głową. - Więc mów. Skoro chciałeś oddać za tą rozmowę swoje życie to pewnie masz mi coś ważnego do powiedzenia.

-Tak na prawdę, wiedziałem, że mnie nie zabijesz. - Zaśmiałem się. Podszedł mnie jak dziecko, ale nie poczułem się oszukany. Mój śmiech bardziej przypominał ten, który pojawiał się kiedy stawałem się ofiarą żartów Edmunda. - Kaspian dużo o was opowiadał. O waszych początkowych walkach, które zamieniły się w przyjaźń... W każdym razie jest miejsce, które Kaspian chciał, żebyś odkrył Piotrze.

-Ja?

-Kaspian dowiedział się gdzie znajduje się kraina Aslana, jednak nie było dane wyruszyć mu w tamte strony. Myślę, że taka jest jego ostatnia wola Piotrze... Odkrycie tych krain...

-Ale dlaczego przeze mnie?

-Bo to Ciebie Kaspian nazywał swoim najlepszym przyjacielem. - Jego oczy były pełne rozpaczy z powodu straty. Nie potrafiłby kłamać, a nawet jeśli to nie mógłby tego zrobić.

-Kiedy wyruszamy? - Nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen szczęścia. Nawet Łucja nie pogardziła by taką szczerością. Szkoda, że jej tu nie było...

-Najlepiej natychmiast!

-Dobrze... Dobrze! Wezmę tylko potrzebne rzeczy, poproszę by osiodłano konie i powiem Edmundowi... - Jasnowłosy wstał i podał mi rękę.

-Obawiam się, że Edmund będzie chciał wyruszyć z nami. Podczas twojej nieobecności ktoś musi rządzić Narnią...

-Masz rację... - Zostawię mu list i wyruszymy. - Tak więc zrobiłem. Roman wybrał trasę przez las. Upadłem z konia i uderzyłem głową w ziemię. A gdy otworzyłem oczy ujrzałem ciemność. A w samym jej sercu była najjaśniejsza jasność jaką widziałem. Aslan? Co ty tu robisz...

Opowieści z Narnii - Edmund i klątwa Białego WężaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz