... Uciekam, gdzie? Do mojego ulubionego miejsca. Jedyne co mnie w tej chwili obchodziło to być jak najdalej od 'domu'. Biegłam. Popychałam ludzi na chodniku, ale co z tego?! Musiałam się ukryć!!! Wbiegłam na dach jednego z wieżowców... tak, to moje ulubione miejsce. Stanełam na krawędzi dachu. Lubiłam patrzeć na wszystko z góry. Ludzie byli tacy mali, wydawali się być... bezbronni. Ściągnełam kaptur, wiatr rozwiewał moje włosy... przyjemne uczucie.
-Może by tak zrobić światu przysługę?- powiedziałam na głos patrząc się w dół. Zrobiłam mały kroczek do przodu. Moje palce u nóg były już po za budynkiem. Skoczyć nie skoczyć, skoczyć nie skoczyć - jedyne co mi teraz chodziło po głowie. Życie jest do kitu... skacze.
- Jesicaaa!!!- ktoś za moimi plecami wydarł się na całe gardło ciągnąc mnie za kaptur.
-CZEGO DO JASNEJ CHOLERY?!?!?- krzyknęłam leżąc na dachu- AŁA!!! O Harley... no ten część- było mi trochę głupio że tak wydarłam się na przyjaciółkę. Mówiąc to uśmiechnęłam się. Ta dziewczyna dobrze na mnie działa przed chwilą targały mną myśli samobójcze, a teraz?
- Coś ty chciała zrobić?!- powiedziała podnosząc lekko głos.
- Harley.. ty nic nie rozumiesz!!!- krzyknęła lecz to nie było ze złości lecz ze smutku, który nadal przejmował nade mną kontrolę.
- Właśnie że wszystko rozumiem- powiedziała Harley a po jej policzku spłynęło pare ciepłych łez. Co ja zrobiłam? Jak mogłam doprowadzić do tego żeby moja przyjaciółka płakała.
- Proszę cię nie płacz- powiedziałam sama wylewając moje uczucia w postaci łez. Starałam jej łzy z policzków.
- Jesica nawet nie myśl że ja płacze przez Ciebie- powiedziała po chwili.
- N-nie płaczesz przeze mnie?- powiedziałam jąkając się. A gdy przypomniałam sobie zdarzenie sprzd 30 minut od razu moje policzki zrobiły się całe mokre.
- Nie- odpowiedziała krótko.
- To co się stało?- zapytałam mając w głowie najgorsze scenariusze.
- Wiesz bo- przerwała jej broda cała się trzęsła. A może...? Nie Jesiaca wyczuć te myśli z głowy!!! Jej rodzice żyją napewno!!!
- Bo wiesz ja wruciałam do domu i...- Harley ciągle płakała ja... jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Cała się trzęsła. Co ja mam zrobić? Może kupię jej watę cukrową? NIE JASICA OGARNIJ SIE TO POWAŻNA SPRAWA A TY ROBISZ SOBIE ŻARTY!!! Byłam na siebie wściekła. Zaczęłam wyzywać się od idiotek ale po dłuższym czasie zorientowałam się ze nadal obok mnie siedzi moja przyjaciółka, która nadal płakała. Przytuliłam ją. Na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Czy to to o czym myślę... Muszę się spytać... no cóż mimo że nie chciałam smucić przyjaciółki jeszcze bardziej, a sama w sercu czułam skruche to muszę się spytać.
- Harley czy twoi rodzice nie żyją?- powiedziałam na jednym wdechu prawie że bez uczuć. Jej broda znów zaczęła się trząść. Już wiedziałam co się stało... cicho zaszlochałam. Harley rzuciła mi się na szyje przytulając mnie tak mocno że ledwo oddychałam.
- Tak- powiedziała cicho.
- Wiem co czujesz- szepnełam jej do ucha. Targały mną najróżniejsze uczucia byłam wściekła, smutna, bezradna i zaskoczona. Eh trzeba żyć puki mam jeszcze Harley. Wreszcie odkleiła się ode mnie dałam jej chusteczkę i postanowiłam pogadać.
- Masz jakiś pomysł?- zapytałam wycierając piekące policzki.
- Nie w naszych domach jest teraz pewnie mnóstwo policji- powiedziała na co jej oczka się lekko zeszkliły.
- Jesteś głodna?- spytała podając jej jedną z kanapek.
- Nieee... ale wiesz chyba już wiem co zrobić. Powiedział wstając... poszłam w jej ślady.
---------------------------------------
Bardzo bardzo dziękuję tym co wytrwali końca :D w następnej części zacznie się dziać łohohoho i to jak B) proszę wyślij gwiazdke pod numer pomagam to nic nie kosztuje a u mnie wywołuje uśmiech :D i proszę o komentarza są dla mnie motywujące :***
CZYTASZ
Skazana na Gotham
FanfictionGotham... Z czym kojarzy wam się to miasto? Zapewne ze śmiercią, Jokerem, morderstwem, Harley. Ogółem ze złem. Rodzice 15- letniej Jessici nie zawracają sobie głowy wiadomościami i dalej żyją w tym zabójczym mieście. Zaraz potem giną. Jessice...