...Gdy zobaczyłam, że w pogoń za mną zebrało się całe avengers to nagle moja cała nadzieja na ucieczke z tego miejsca prysła jak bańka mydlana. Uciekać dalej czy się poddać? Z jednej strony biegłam gdzie popadnie więc małe prawdopodobieńtwo, że wreszcie trafie na wyjście, ale z drugiej czy warto się poddawać? Postanowiłam wziąć ich na spryt. Naprzeciwko mnie biegł jakiś ochroniarz z karabinem. Gdy pierwszy pocisk wyleciał z broni uniknęłam go łatwo. Podbiegłam do gostka wyrwałam mu karabin i strzeliłam w łeb. Po czym zaczęłam strzelać do przodu gdzie popadnie. Nagle usłyszałam trzask spadającego ciała na podłogę. Spojrzałam szybko na czarną wdowę leżąca na ziemi i wszystkich klękających i patrzących na nią z przerażeniem. Zaśmiałam się cicho i pobiegłam dalej. Czy oni są wszyscy aż tak łatwi? Pf super bohaterzy. Oj, ale ja jestem głupia. Przecież wszyscy byli tak zajęci rudaskiem, że mogłam ich pozastrzelać... No trudno następnym razem. Na samą myśl wykrwawiającej się na podłodze Natashy zarechotałam cicho. Nigdzie nie ma tych cholernych drzwi. Teraz sobie przypomniałam, że wszędzie są kamery... Cholera. Strzeliłam w urządzenie i pobiegłam rozstrzelując kolejne, a drzwi nadal nie ma. W całym korytarzu zaczęły świecić się czerwone lampki oznaczające alarm. Moją ostatnią nadzieją była wentylacja. Wyrwałam sprawnie krate i wcisnęłam się do środka. Wszystko było by świetnie gdyby nie to, że poczułam uścisk na nodze. Spojrzałam na moją koniczyne i się załamałam. Trzymała ją wielka, zielona ręka. Już mogę się pożegnać z życiem. Ręką pociągnęła mnie wyciągając jednym szybkim ruchem z wentylacji przez co lekko się poobijałam. Zwisałam do góry nogami patrząc się z politowaniem na Hulka (Fuck nie wiem jak to się piszę weź ktoś mi powiedz). On tylko uderzył mną o ścianę. Poczułam coraz więcej krwi rozlewającej się na podłodze. Mojej krwi. Kolejne rany... Kolejne blizny... Kolejne uczucia... Kolejne wspomnienia. Mam już tak dużo ran na moim młodym ciele i każda zostawi bliznę pokazującą ból, przez który przeszłam. Zobaczyłam mroczki przed oczami po czym zemdlałam.
*???*
Martwie się o nią. Niby nie mam powodów, bo niedługo będzie dorosła, ma swoje życie. Po za tym nie widzieliśmy się dobre 14 lat. Tak bardzo za nią tęsknie, ale ona mnie nie pamięta. Tak bardzo bym chciał aby cokolwiek zostało jej z tych wspaniałych przeżyć, lecz chyba za dużo wymagam. To niemożliwe. Wszystko przepadło. Nawet nie wiem czy mnie zaakceptuje. Może będzie kazała mi się odwalić. Wtedy tego nie przeżyje. Ona jest dla mnie wszystkim i jedyną osobą dla, której jeszcze żyje.
Już nie raz zadawałem sobie pytanie kiedy mam zamiar do niej pójść i powiedzieć prawde. Od bardzo długiego czasu zwlekam, a tak nie powinno być. Im dużej czekam tym mniejsze prawdopodobieństwo, że mnie zaakceptuje i, że uda się ją sprowadzić na dobrą drogę, z której niedawno zboczyła. Czy uda mi się? Oby była jeszcze ta malutka szansa...~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje za przeczytanie. Przepraszam za tak krótki rozdział, ale chce już spać xD proszę o 🌟🌟🌟 i z góry przeprasza za błędy
~ jednorozec002
CZYTASZ
Skazana na Gotham
FanfictionGotham... Z czym kojarzy wam się to miasto? Zapewne ze śmiercią, Jokerem, morderstwem, Harley. Ogółem ze złem. Rodzice 15- letniej Jessici nie zawracają sobie głowy wiadomościami i dalej żyją w tym zabójczym mieście. Zaraz potem giną. Jessice...