~11~

166 10 4
                                    

... Ciemność. Dookoła mnie rozciąga się czarna plama. W każdym miejacu jest identyczna. Nie czułam nic. Tylko myślałam byłam takim jakby duchem w odysei kosmicznej? Umarłam? Jak tak to pójdę do piekła to jasne ale, w którą to strone? Spróbowałam w jaki kolwiek sposób zauważyć coś 'uroczego' w tym czarnym miejscu. Hm jest takie tajemnicze, czarne iiii no nie wiem. Usłyszałam szelest za sobą. To co zobaczyłam sprawiło, że zachciało mi się płakać, a nie jednak nic nie czuje. Obecnie nie mam uczuć.

-Mama, tata?- zapytałam z niedowierzaniem czy aby na pewno nikt mi nie podał grzybki halucynki.

-Nikt ci nic nie podał- zachichotała mama. Kuźwa ona mi czyta w myślach, kto jej pozwolił?!

-Tak czytamy w myślach, nie denerwuj się- powiedział tato.

-Dobra jesteście prawdziwi, bo mam co do tego wielkie wątpliwości- rzekłam zmieniając temat.

-To trudne...- zaczęła mama, ale jej przerwałam.

-Poprostu powiedz- rzekłam trochę zdenerwowana.

-Jesteś w takim dość dziwnym miejscu, nazywa się mózg- zaczął tato.

-Wow dzięki nigdy nie słyszałam o takim czymś- przewróciłam oczami.

-Chciałaś żebyśmy tu byli, a że zapadłaś w śpiączke twoja wyobraźnia zadziałała, ale nie możesz nami kontrolować no chyba gdybyś chciała żebyśmy znikli, bo my tak naprawde z tobą teraz rozmawiamy- powiedział na jedym wdechu tato.

-Tato dobra rada: jesteśmy wytworem twojej wyobraźni, ale naprawde z tobą gadamy- zaśmiałam się.- Czyli ja żyje?- zapytałam po chwili.

-Tak- powiedziała mama.- Wiesz Jessica ty się zmieniasz przez Jokera i to bardzo- dodała ze smutkiem.

-Yhy, a co ty o tym możesz wiedzieć?- zapytałam ledwo nie krzycząc.

-Bo wiesz...- nie zdążyła dokończyć, ponieważ pomyślałam żeby znikli.

Gdybym coś czuła nie miałabym do tego serca, zapewne rzuciłabym im się w ramiona z płaczem. Ale tak szczerze nie miałam ochoty na tą rozmowe. Wiem, jetem bezlitosna nie widziałam rodziców przez tak długi czas, a teraz urywam im w połowie zdania i się z nimi wykłucam. Jestem w śpiączce tak? Tylko pytanie teraz brzmi jak się z niej wybudzić? Coś czuje, że czarna przestrzeń, w której dane było mi przebywać zostanie moim domem. No, nie jest źle. Zdecydowanie wole mieszkać tu niż być naprzykład w zamkniętym pokoju pełnym karaluchów. Brr nienawidze tych małych, ochydnych stworzeń. Trzeba o czymś myśleć zająć sobie czas, bo jest też takie prawdopodobieństwo, że nigdy się z tąd nie wydostane. Może pozwiedzam sobie mój nowy dom. Szłam przez czerń, a mimo to nie miałam takich odruchów jak wyciąganie rąk przed siebie by się nie wywrucić. Po prostu szłam. Po jakimś czasie się zmęczyłam, a nie jednak ja nic nie czuje zapomniałam więc szłam dalej. To bez sensu! Muszę znaleźć sposób by wyjść ze śpiączki. Zaraz, zaraz jeśli rodzice mieli racje...

...Obudziłam się na łóżku szpitalnym. Super!

-Halooo!!!- wydarłam się na całe gardło. Już po chwili zbiegło się tu mnóstwo lekarzy. "Ona żyje, ona żyje!"- szeptali, lecz najwidoczniej matka natura pozbawiła ich umiejętności cichego mówienia.

-Wiem, że żyje, ale czy ktoś może mi powiedzieć o co tu chodzi?!- zapytałam zła.

-Więc znaleźliśmy cię na ulicy- zaczął lekarz. Proszę?! Przecież ja byłam w budynku!- Leżałaś z podciętymi żyłami - dodał po chwili, a ja momentalnie spojrzałam na dłonie. Naprawdę musieli zaszyć coś z czego byłam tak dumna?! Eh trudno.

Publika zdziwionych ludzi wreszcie wyszła. Leżałam patrząc się tępo w sufit. Gdzie jest Harley? To oczywiście było moje pierwsze pytanie. Czy oni po mnie przyjdą? A może historia znowu się powtórzy? Oby nie. Spojrzałam na prawo była tam półka nocna, a na niej długopis. Zawsze fascynował mnie długopis. Niby zwykłe urządzenie, ale na moje wysokie ego to coś więcej. Zastanówmy się o czym myślicie gdy do waszych uszu dochodzi słowo "długopis". Zapewne większość ludzi odpowiedziałaby "takie coś do pisania". Widzicie ilu ludzi myśli tak samo? Mało jest takich osób jak ja czy nawet Joker. Mimo, że go nienawidzę to nawet po części rozumiem. On widzi świat inaczej i to można zaliczyć jako zalete, a nie wadę. Tak samo jak moje spoglądanie na wszystko z większą wartością i zafascynowaniem niż dany przedmiot lub osoba ma. Ja w tym długopisie widze coś nie zwykłego, coś nie powtarzalnego. Sama nie wiem czy to wada czy zaleta. Z jednej strony zawracam sobie głowę takimi pierdołami, a z drugiej strony to dar myśleć inaczej... Skończyłam temat długopisu i bujaniem w obłokach spoglądając w drugą stronę. Po lewej była komoda, na której były moje zakrwawione ubrania, bo jak zapomniałam wspomnieć jestem w koszuli szpitalnej o pare rozmiarów na mnie za dużą przez co wyglądam w tym jak w worku na ziemniaki. Z kieszeni moich spodni wystawała kartka. Wziąć ją czy nie? Sama nie wiem czy chce wiedzieć co tam jest napisane. Zapewne wiąże się to z kolejnymi kłopotami, z kolejnym koszmarem. Chyba, że jest takie prawdopodobieństwo, że na karteczce piszę coś w stylu "Ładna jesteś :3", ale wątpie. Już dawno nikt mi nie powiedział, że jestem ładna, że jestem mądra, chociaż to chyba nikt mi nigdy nie powiedział. Tylko nie rozumiem dlaczego, czy jestem aż taka głupia? Może jestem, jak nigdy nikt nie wypowiedział tych paru słów w moją stronę? A może ktoś mi to jeszcze  kiedyś powie? Przecież jeszcze nie umarłam, jeszcze żyje, a więc szansa jest. Tylko muszę to pokazać, że jestem coś warta, że nie jestem głupią dziewczyną która prawie cały czas gada do siebie w myślach, ale co z tego?! Jeszcze mnie docenią. Kto? Wszyscy. Ale znowu odbiegłam myślami od ważnych rzeczy. Z drugiej strony miałam żyć w niewiedzy i przez reszte mojego żywotu, który może być krótki nie wiedzieć co było napisane na tej cholernej karteczce?
Gdy już miałam sięgać po przedmiot do mojego pokoju i tymczasowego domu wparował lekarz.

-Ile masz lat?- zapytał. Musiałam się zastanowić nie, że nie wiem ile mam lat, ale to pytanie mogło być podchwytliwe. No tak! Przecież jak wyzdrowieje muszę się gdzieś podziać pewnie chcą mnie wrzucić do domu dziecka. Nie, już raz uciekłam od sierocińca drugi raz też mi się uda.

-Osiemnaście- skłamałam, ale lekarz i tak patrzył się na mnie nie ufnie na co ja się uśmiechnęłam wrednie.

-Dobrze, dobrze zaraz się okaże- powiedział facet odwzajemniając mój gest szerokiego, wrednego uśmiechu. Kurde za długo myślałam. Trzeba się zwijać. Siegnęłam po kartkę i przeczytałam na głos...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~1019 słów!!! Zapraszam do innych moich książek ^^

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1019 słów!!! Zapraszam do innych moich książek ^^

Skazana na GothamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz