ROZDZIAŁ XIII

20 4 0
                                    

-Hej Cass. Wstawaj. - męski głos wyrwał mnie ze snu.

Powoli otworzyłam zaspane jeszcze oczy i zobaczyłam jak zwykle uśmiechniętego Leo. Nie wiedziałam jak on to robi. Ja sama nie widziałam żadnych powodów do radości.

-Za dwie godziny obudź Ashtona.

Chłopak powrócił na swój koc, a ja zawiedziona stwierdziłam, że muszę wstać. Gdybym została w tej pozycji, po chwili znowu bym odpłynęła.

Spojrzałam na nasz wspólny, mały zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę czternastą, więc do szesnastej musiałam się czymś zająć.

Z początku po prostu siedziałam i wsłuchiwałam się w równomierne oddechy kompanów. Jednak po chwili stało się tak nużące, że zaczęłam rysować różne kształty na zakurzonej podłodze. Zajęcie okazało się zaskakująco ciekawe i szybko upływał przy nim czas. Co więcej, w porównaniu z moimi ostatnimi doświadczeniami, było przyjemnie proste i dziecinne. Rysowałam figury geometryczne, rośliny a nawet miniaturki ludzi, których znam. Z każdą chwilą coraz bardziej się odprężałam. Poczułam się jakbym znów miała pięć lat i rysowała obrazek dla mamy. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że takie zajęcie będzie mogło mi przynieść tyle radości, z pewnością bym go wyśmiała. Jednak jak widać definicja szczęścia zależy od tego, w jakiej sytuacji się znajdujesz.

Zerknęłam na godzinę i okazało się, że zostało mi jedynie trzydzieści minut warty. Oparłam się więc o ścianę, spojrzałam w niebo i zaczęłam po cichu nucić piosenkę, którą tak bardzo polubiłam w ostatnim czasie.

Równo o szesnastej podniosłam się na równe nogi, które okazały się być okropnie zdrętwiałe. Od długiego siedzenia zakręciło mi się lekko w głowie, ale szybko odzyskałam równowagę. Zrobiłam kilka kroków i ukucnęłam przy chłopaku. Kiedy spał wyglądał na bezproblemowego, jednak rzeczywistość była zupełnie inna. Uznałam, że mogłabym go nawet polubić śpiącego.

Zastanawiałam się w jaki sposób powinnam go obudzić. Nie byłam w stanie wymyślić nic kreatywnego, więc zdecydowałam się na zwykłe potrząśnięcie za ramie. Ashton otworzył oczy i zadziwiająco szybko się rozbudził. Podobnie jak ja wcześniej usiadł opierając się o ścianę.

Stwierdziłam, że nie jestem już do niczego potrzebna, więc wróciłam i położyłam się wygodnie. Jednak po dwóch godzinach czuwania, nie byłam już wstanie wrócić do snu. Spojrzałam na chłopaka i po chwili bicia się z myślami, odważyłam się odezwać.

-Po co idziecie do stolicy?

-A ty? - wyszeptał wymijająco.

Przewróciłam oczami na jego pytanie, które wcale nie było odpowiedzią. Stwierdziłam, że nie ma potrzeby ukrywać przed nim celu swojej podróży.

-Idę po brata.

-Idziemy zniszczyć rząd.

Ze zdziwienia otworzyłam buzię i wytrzeszczyłam na niego oczy. Myślałam o wielu rzeczach, ale tego całkowicie się nie spodziewałam. Chciałam wypytać go o więcej informacji dotyczącej rebrlii, jednak Ashton patrzył na swoje złączone na udach ręce i chyba nie miał zamiaru opowiadać mi więcej o swoich zamiarach.

-Jak długo jesteście już w trasie? - zapytałam chcąc rozluźnić atmosferę.

-Wyruszyliśmy późną zimą, a teraz mamy wczesne lato, więc podróżujemy od kilku miesięcy.

-Skąd się znacie? - kontynuowałam przesłuchanie.

Jednak chłopak zdecydowanie miał już dość. Poza tym, opowiadanie o sobie nie należało chyba do jego ulubionych zajęć. Dało się to wyczytać z jego miny, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej naburmuszona.

-Powinnaś już iść spać. Korzystaj z tego, że na razie mamy gdzie - powiedział i odwrócił twarz, dając mi tym samym do zrozumienia, że to koniec naszej rozmowy.

Westchnęłam zrezygnowana. Obróciłam się do ściany, zamknęłam oczy i po cichutku nuciłam melodię.

____________________

Dziękuję za te 50 głosów! To naprawdę wiele dla mnie znaczy. <3

KIM JESTEM?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz