ROZDZIAŁ XX

24 2 0
                                    

Dopiero około godziny dwudziestej, kiedy słońce zaczęło zachodzić, zdałam sobie sprawę, że obraliśmy inny kierunek. Zamiast iść na wschód, gdzie faktycznie znajdowała się stolica, zmierzaliśmy ku północy. Zmianę zauważyłam tak późno, gdyż cała grupa zdawała się robić to dyskretnie, tak abym się nie domyśliła. Chcąc upewnić się w swoich spostrzeżeniach, odwróciłam się do idącego obok Junsu.

-Zmieniliśmy kierunek?

Chłopak wydawał się zaskoczony pytaniem, ale przystanął i rozejrzał się dookoła. Po chwili namysłu ponownie na mnie spojrzał i powiedział ze zdziwieniem:

-Faktycznie, nie idziemy na wschód.

Nagle przypomniałam sobie tajemniczą rozmowę Liz z Ashtonem i wszystko nabrało sensu. Czułam jak zaczęłam czerwienić się ze złości. Rozwścieczona odwróciłam się do tyłu, gdzie szedł czarnowłosy. Szybko pokonałam dzielącą nas odległość, a kiedy stałam przy chłopaku, pchnęłam go, używając całej swojej siły.

-Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć?- wykrzyczałam mu w twarz, nie kryjąc się z negatywnymi emocjami.

Z początku wydawał się zaskoczony, ale zaraz uświadomił sobie o co mi chodzi.

-Słuchaj, to nie tak jak myślisz. My wcale..

-Nic mnie to nie obchodzi!-Szybko mu przerwałam.- Dokładnie tak samo, jak ja nie obchodzę was! Jak mogliście mi to zrobić? Jak ty mogłeś mi to zrobić?! Wiedziałam, że bywasz bez uczuć, ale powiedziałam ci, że idę po mojego brata! Wiedziałeś ile ta podróż dla mnie znaczy i tak po prostu to zignorowałeś.

-Wcale tego nie zignorowałem-zaczął się bronić, ale nie dane mu było dokończyć, bo po raz kolejny go pchnęłam. Tym razem jeszcze mocniej, przez co upadł na ziemię.

-Skończ! Może teraz raczysz mi powiedzieć dokąd starasz się mnie wyprowadzić?

Ashton ciągle patrzył na mnie nieco zdziwiony.

-Odpowiadaj!-krzyknęłam, na co lekko się wzdrygnął.

-Idziemy do schronu rebeliantów.

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Obrzuciłam go wzrokiem pełnym zawodu i gniewu.

-Nie.. nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiłeś... byłam głupia myśląc, że naprawdę chcesz mi pomóc!

-Chcę ci pomóc!

-Oh, rzeczywiście?! Jakoś mi się nie wydaje.

-Daj mi się wytłumaczyć!

-Dobrze! Tłumacz się!

-Po śmierci Leo zdałem sobie sprawę, że strażnicy stali się bardziej agresywni. Nie mogę pozwolić na to, żeby komuś z was stała się krzywda! Rozumiesz?! Nie zniósłbym tego! - zaczął krzyczeć, a w jego oczach zalśniły łzy.

W jednej chwili mój gniew przycichł i nawet zrobiło mi się żal rozmówcy.

-Dobrze,-odpowiedziałam po chwili i westchnęłam-ale musisz mi obiecać, że kiedy już tam dojdziemy i zapewnisz nam bezpieczeństwo, to zaprowadzisz mnie do brata.

-Obiecuję.

Spojrzałam w jego czarne oczy, chcąc upewnić się, że mówi prawdę, a następnie podałam mu rękę. Pociągnęłam go do góry, pomagając wstać. Nie wiedziałam czy jest wobec mnie szczery, ale cholernie chciałam w to wierzyć. W końcu tylko to mi zostało.

-Przepraszam za mój wybuch.

-Przepraszam, że ci nie powiedziałem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 17, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

KIM JESTEM?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz