Szłam przez las już od trzech dni. Jadłam mało i spałam raczej krótko, ale dopiero dziś odczułam dopadające mnie zmęczenie. Potęgował je upał, który niezmiennie panował, odkąd weszłam w zalesienie. Dosłownie żar lał się z nieba. Mimo wszystko stawiałam kolejne kroki i nuciłam znaną mi melodię, by nie myśleć o trudnych warunkach. Podśpiewywałam kawałek pieśni, którą mama usypiała mnie, gdy byłam jeszcze bardzo mała.
Ku mojemu zdziwieniu zajęcie umysłu pomogło. Jednak nie na długo. Gdy po raz kolejny zaczęłam wykonywać piosenkę, przypomniałam sobie o kroplach potu spływających po czole i materiale bluzki lepiącym się do mojego ciała. Nieprzyjemne uczucie powróciło, a mi odechciało się dalszej wędrówki.
Usiadłam na chwilę, opierając się plecami o pień drzewa. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo potrzebowałam chwili wytchnienia. Od mojej ucieczki z ośrodka nie miałam możliwości wykąpania się, co stało się dla mnie bardzo uciążliwe. Niby sama nie czułam własnego zapachu, ale wolałabym by moje włosy przypomniały to, czym faktycznie są. Zamknęłam na chwilę oczy i wyobraziłam sobie, że stoję pod prysznicem, a ciepła woda spływa po moim ciele. Chyba miałam bardzo rozwiniętą wyobraźnię, gdyż po chwili zaczęłam słyszeć szum wody. Uchyliłam powieki, ale dźwięk nie znikł. Skupiłam się i uświadomiłam sobie, że to nie moja fantazja, a niedaleki strumyk.
Z uśmiechem na twarzy wstałam i zaczęłam biec do miejsca w którym słyszałam dźwięki. Po pięciu minutach biegu zauważyłam wąskie pasmo spływającej wody. Od razu pochyliłam się i nabrałam ją w ręce. Była zimna i czysta. Wydawała się być najcudowniejszą rzeczą, jaka mogła mnie teraz spotkać. To zabawne, jak z pozoru błahe rzeczy mogą uszczęśliwić człowieka. Zdjęłam bluzkę i wrzuciłam ją do wody. Szubko przepłukałam ubranie, następnie ochlapałam ciało, by zmyć z siebie pot. Lodowate krople pobudziły wszystkie moje zmysły.
Gdy wreszcie poczułam się czysta, wyciągnęłam koszulkę i rozłożyłam ją na kamieniu, by szybciej wyschła. Teraz zostały mi tylko włosy. Nachyliłam się nad strumykiem i już miałam je zanurzać, gdy usłyszałam za sobą damski głos.
-Na ten brud to raczej woda nie pomoże-zaśmiał się.
Powoli odwróciłam się i ujrzałam wysoką, rudowłosą dziewczynę, opierającą się o pień drzewa. Wyglądała na starszą ode mnie o rok lub dwa.
-Daj spokój Liz, nie każdy ma taką obsesję na punkcie włosów jak ty.-Nagle zza drzew wyszedł chłopak, a za nim dwóch kolejnych.
Dziewczyna chyba wkurzyła się na jego słowa, ale jej fryzura faktycznie wyglądała idealnie. Od jej długich, miedzianych włosów odbijały się promienie słoneczne, sprawiając, że wyglądała jakby chwilę temu wyszła od fryzjera.
Cała zaistniała sytuacja mocno mnie speszyła. Nie wiedziałam kim oni są i przede wszystkim czego ode mnie chcą. Zastanawiałam się czy może powinnam uciekać, może stać tam i się nie odzywać, lub może pokazać pewność siebie. Jedyne co wiedziałam, to to, że tak łatwo się nie dam. Nie tym razem.
-Co ci się stało?-Wyrwał mnie z rozmyślań blondyn, który wcześniej bronił mnie przed rudowłosą.
-Co?-spytałam zdziwiona, nie wiedząc o co mu chodzi.
-Twoje plecy to jeden wielki siniak.- Odpowiedział inny. Był średniego wzrostu Koreańczykiem, raczej w tym samym wieku co ja.
Przez jego słowa przypomniałam sobie, że stoję bez bluzki. Instynktownie założyłam ręce na piersiach, by je zakryć. Po raz kolejny znalazłam się w sytuacji, gdzie stoję przed kimś w samej bieliźnie. Poczułam jak zaczynam się czerwienić, przez co od razu skarciłam się w myślach.
-Nie stresuj się tak. Nic ci nie zrobimy.-Po raz kolejny głos zabrał blondyn i posłał mi przyjazny uśmiech.
Nie byłam pewna, co do jego słów, ale musiałam mu zaufać, gdyż na ucieczkę było już za późno. Nagle przypomniałam sobie, że przyszedł tu z nimi jeszcze jeden chłopak. Odnalazłam go wzrokiem i zauważyłam, że dokładnie mi się przygląda. Był opanowany i z moich obserwacji wyglądał na ich lidera. Miał czarne włosy i tak samo ciemne oczy. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, więc szybko obróciłam głowę w stronę blondyna, który wydał mi się najbardziej towarzyski. Gdy zauważył, że znów zwróciłam na niego uwagę, zaczął wszystkich przedstawiać.
-Ruda to Liz, to jest Junsu,-wskazał na Koreańczyka,-tamten to Ashton,-teraz na czarnowłosego,- a ja jestem Leo.
-Cassie-odpowiedziałam bez emocji.
Leo radośnie się do mnie uśmiechnął, a ja nie mogąc się już dłużej powstrzymać odwzajemniałam to. Chłopak wydawał się być naprawdę miły.
-A więc Cassie dokąd się wybierasz?-odezwał się wreszcie Ashton.
Miał głęboki głos, który sprawił, że po ciele przeszły mnie ciarki.
-Do stolicy.
-Świetnie się składa bo my także-rzekł, dalej mierząc mnie wzrokiem, który wcale mi się nie podobał.
__________________________________________
Kolejny dzień, kolejny rozdział. Jak już pisałam, teraz będą pojawiać się częściej. ;)
CZYTASZ
KIM JESTEM?
Bilim KurguŚwiat się zmienił. Nic już nie będzie takie jak dawniej. "Moim jedynym marzeniem jest budzić się każdego ranka z pewnością, że wiem kim jestem." Cassie codziennie toczy walkę o swoją pamięć. Jednak prawdziwe wyzwanie pojawia się, gdy za wszelką...