ROZDZIAŁ VIII

29 5 0
                                    

Gdy zapadł zmrok Ashton wreszcie zaczął się podnosić, a zaraz za nim reszta ekipy. Choć czułam zmęczenie poszłam w ich ślady i wspierając się o szorstki pień drzewa stanęłam na równe nogi.

-Idziemy-oznajmił sucho chłopak i od razu ruszył przed siebie.

Nie rozumiałam dlaczego idziemy nocą. Sama podróżowałam za dnia. Nie wydawało mi się aby cokolwiek stanowiło dla nas zagrożenie, przez które mielibyśmy się ukrywać. Jednak z ich postępowania wywnioskowałam, że to właśnie robimy. Chciałam zapytać o to Leo, ale zauważyłam, że rozmawia z czarnowłosym. Szybko zrezygnowałam, więc z tego planu i popatrzyłam na innych. Z Liz nie miałam ochoty rozmawiać, ponieważ dziewczyna zdawała się nie lubić mnie od początku naszej krótkotrwałej znajomości. Nie rozumiałam dlaczego skoro nie zrobiłam jej nic złego, a stwierdzenie, że nie lubi mnie przez mój charakter po prostu nie miało sensu, skoro nie miałyśmy szansy dobrze się poznać.

Zerknęłam na idącego przede mną Koreańczyka. Z tego co zauważyłam Junsu jest bardzo spokojny i małomówny, ale mimo wszystko wygląda na przyjaznego. Nie mając nic do stracenia przyspieszyłam kroku i zrównałam się z chłopakiem.

-Hej-przywitałam się, starając się by mój głos brzmiał miło.

-Cześć.-Wyglądał na zdziwionego tym, że się do niego odezwałam.

-Mam pytanie.-Zaczęłam. Ten nic nie odpowiedział, więc kontynuowałam.-Dlaczego idziemy nocą?

-Nie znam się na tym za dobrze, ale rząd ma swoich strażników. Patrolują okolice i wyłapują takich jak my.

Jego słowa bardzo mnie zdziwiły. Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Miałam dużo szczęścia, że wcześniej mnie nie złapali. Okazało się, że moja podróż nie była aż taką porażką.

-Robią to od niedawna-opowiadał dalej.-Zaczęło się to dopiero gdy pojawili się buntownicy. Z początku to właśnie ich mieli łapać, ale teraz wygląda to tak, że ich ofiarą staje się każdy, kto koło nich przejdzie. Nie wiem o nich za dużo. Najlepiej poinformowany jest Ashton. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, to powinnaś z nim pogadać.

-Myślę, że to mi wystarczy-odpowiedziałam. Wolałam być niedoinformowana, niż prosić o coś rozchwianego emocjonalnie Ashtona i narażać się na kolejną konfrontację z chłopakiem.

Podziękowałam Junsu za informacje i znowu odeszłam na tyły, pogrążając się w myślach. Zastanawiałam się, jak bardzo niebezpieczni są strażnicy i czy gdybym spotkała ich sam na sam dała bym radę jakoś im uciec. Stwierdziłam, że muszą być dużym niebezpieczeństwem, skoro grupa woli nie ryzykować i chodzić pod osłoną nocy.

Nagle podszedł do mnie blondyn. Jak zwykle na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.

-Jak ci się idzie?-zapytał.

-W porządku.

Byłam mu bardzo wdzięczna, że chce ze mną rozmawiać. Chyba jako jedyny z tego towarzystwa rozumiał, że podróż z obcymi ludźmi nie jest dla mnie powodem do radości.

-Tak właściwie to po co idziecie do stolicy?-zainteresowałam się.

-Mamy swoje interesy-odpowiedział wymijająco. Zauważyłam, że Leo zestresował się tym pytaniem, więc mimo ciekawości postanowiłam nie drążyć tego tematu. Dowiem się tego innym razem.

Po chwili chłopak gwałtownie zatrzymał się i schylił. Gdy znów był wyprostowany, trzymał w ręce kilka jasnych kwiatków. Stanął za mną i zaskakując mnie, włożył je w moje włosy.

-Ładnie tak wyglądasz-skomentował, na co głośno się zaśmiałam.

Wyciągnęłam jednego z kwiatków i włożyłam go chłopakowi za ucho. Odsunęłam się na krok i przyjrzałam się Leo.

-Ty też, koleżanko-powiedziałam, przez co oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.

KIM JESTEM?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz