Po burzy zawsze wychodzi słońce, a po weekendzie przychodzi poniedziałek.

1K 94 15
                                    

Castiel Novak od wielu lat był wzorowym pracownikiem Crowley Industries. Pomimo tego, że większość ludzi uznałaby pracę w firmie ubezpieczeniowej za prawdziwy korpo-koszmar, dla Castiela była to nie tylko praca, ludzie pracujący w jego zespole tworzyli poniekąd rodzinę. Chociaż taka praca wymagała przyzwyczajenia się do pewnej rutyny, Castiel czuł się dobrze, gdy jego czas był dokładnie zaplanowany.  Codziennie wstawał o szóstej rano, brał prysznic, przygotowywał, a następnie zjadał poranną sałatkę, a gdy miseczka stawała się pusta, para brązowych błagających oczu patrzyła na niego spod stołu. Gdy jego wierny przyjaciel - owczarek Bucky widział, że jego pan już się wyszykował, chwytał pyszczkiem smycz i podchodził do Casa, który po podrapaniu psiego łba, narzucał prochowiec, po czym ruszał na spacer. Tego dnia, jak to w październiku, poranek powitał ich dość chłodno i wietrznie, nie przeszkodziło to jednak psiakowi w pogoni za wiewiórką czy obwąchaniu każdej ławki w parku. Po powrocie Castiel szybko upewnił się, że pupilowi niczego nie brakuje, chwycił torbę i skierował się w stronę drzwi, zanim jednak do nich dotarł, drogę zagrodził mu Bucky i mimo że patrzył na Castiela smutnymi oczami, mężczyzna musiał zwalczyć silną chęć zadzwonienia do szefa i przedstawienia wiarygodniej historyjki o jesiennym przeziębieniu. Poczuł nieodpartą chęć położenia się wraz z futrzakiem na kanapie i obejrzenia całego sezonu jakiegoś serialu, jednocześnie opychając się nachosami. Niestety, dorosłość rządzi się swoimi prawami, zmuszając mężczyznę do wyminięcia słodkiej mordki i wyjścia na klatkę schodową. "Hej, mały, niedługo wrócę, nie rozrabiaj za dużo!" Castiel ostrożnie zamknął i zakluczył drzwi, po czym zbiegł po schodach. Gdy już był na dworze, spojrzał na zegarek, miał trzy minuty do autobusu. "Kurwa." Marsz zamienił się w trucht, co pozwoliło mu wskoczyć do pojazdu w momencie gdy drzwi już się zamykały. Po dojechaniu do biura spokojnie wszedł po schodach na siódme piętro, rzucił kolegom krótkie "Cześć!" i usiadł przy swoim biurku.  Minutę później dyrektor Crowley, niski mężczyzna, który pomimo kąśliwych uwag miał wielkie serce, wszedł do pomieszczenia, podszedł do biurka Castiela i oznajmił: "Witam Was moi drodzy, podwładni! Z całą przyjemnością pragnę Wam przedstawić nowego członka zespołu, drodzy Państwo, oto Dean Winchester! Mam nadzieję na owocną współpracę." Dopiero w tym momencie Castiel zauważył wysokiego mężczyznę o włosach koloru ciemnego blondu, a gdy wzrok nowego pracownika podniósł się i skierował w stronę biurka Casa i zielone oczy przeszyły go na wylot,    aż zaniemówił. Nie mógł oderwać od nich wzroku, w jego głowie pojawiło się rozmyte wspomnienie promieni słońca, przeszywających korony drzew. Z zamyślenia wyrwał go niski, głęboki głos "Hej, ty pewnie jesteś Castiel Novak, ta ruda, Charlie (?), zdążyła już mi Trochę o Tobie powiedzieć. Cieszę się, że jest tu chociaż jeden facet, zdaje się że dyrektor lubi ładne widoki", swoją wypowiedź Dean zakończył sugestywnym mrugnięciem. Jedyne co Castiel zdołał wykrztusić to "Crowley ma męża...". Dean roześmiał się, a Castielowi mózg  na powrót zaczął pracować "Przepraszam, nie zauważyłem Cię wcześniej, jestem Castiel No-ovak ale to już wiesz..." Dean wyciągnął do niego rękę "Miło mi Cię poznać, Cas..tielu?", Cas delikatnie ją uścisnął "Mów mi Cas, łatwiej zapamiętać... Chyba." Zapanowała między nimi niezręczna cisza.
- To ten... pójdę ogarnąć swoje
stanowisko.
- Zdaje się, że daleko sobie nie
pójdziesz.
Cas wskazał na tabliczkę z nazwiskiem Winchester na biurku przyległym do jego własnego.
- Oh, rzeczywiście.
Spojrzeli na siebie, Dean rozesmiał się, a Cas uśmiechnął.
Reszta dnia zeszła im na pracy, a Castielowi raczej na tłumaczeniu Deanowi jak obsługuje się program w którym pracowali i po co musza sprawdzać każdy plik dwa razy przed zatwierdzeniem.
O siedemnastej ludzie zaczęli się zbierać do domów, Cas zapisał plik i wyłączył komputer.
- Do jutra, miłego wieczoru
wszystkim.
- Hej Cas, zaczekaj.
Dean wstał i podszedł do niego
- Dzięki za pomoc i w ogóle,
chyba wiszę Ci piwo.
Castiel się lekko zarumienił, więc pożegnał się z nim i jak najszybciej opuścił biuro.
Odkąd pamiętał rówieśnicy śmiali się z niego, bo był nieśmiały i raczej cichy, nie umiał się bić, a kiedy w grę weszła jeszcze jego orientacja już wiedział, że łatwo to on w życiu mieć nie będzie. A teraz? Nie mógł się pozbyć obrazu Deana z głowy, będzie musiał codziennie udawać, że wcale nie leci na facetów.
Dotąd Castiel nie miał w pracy przez to problemów, dyrektor sam był w zwiazku z Bobbym Singerem, a kolezanki, Meg i Charlie były tolerancyjne, Charlie bardzo aktywnie udzielała się w kręgach LGBTQ+, z naciskiem na L; Cas uważał, że mężczyźni są mniej tolerancyjni, obawiał się, że gdyby Dean wiedział, nie byłby dla niegi tak miły.
Wrócił do domu, od progu przywitało go radosne szczekanie, podrapał psa za uchem
- Oj, Bucky, Bucky, muszę wybić
sobie Deana Winchestera z
głowy zanim zdążę się
zauroczyć.

How I met your fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz