Hej maleńka, podwieźć Cię gdzieś?

553 86 6
                                    

Castiel obudził się przed siódmą, zajął się swoją codzienną rutyną, a że miał jeszcze spory zapas czasu, mógł sobie pozwolić na trochę dłuższy spacer z Bucky'm, którego to niezmiernie ucieszyło.
Po odprowadzeniu psiaka do mieszkania, ze spokojem ruszył na przystanek. Spojrzał na datę, 27 października. Czy czasem o czymś nie zapomniał? Nieistotne.
Wsiadł w tramwaj i pojechał do biura.
Po wejsciu do budynku napotkał Charlie, przywitał się i pogadali chwilę o jakiś głupotach, po czym wpadli do biura parę minut przed czasem, nie byli jednak pierwsi.
Przy miejscu Castiela siedział już Dean Winchester, który do nich podszedł i przywitał się najpierw z Charlie, a następnie z Castielem
- Hej Cas, wpadłem wcześniej
  żeby wnieść parę swoich rzeczy
  i mam nadzieję, że nie gniewasz
  się, ale parę położyłem u Cb i
  jeszcze nie zdążyłem pochować,
  ale...
Cas nie szczególnie przejmował się papierami na swoim biurku, uśmiechał się jak głupi, rzadko kto od razu zapamiętywał jego imię, a do tego Dean wyglądał dzisiaj tak... Nie. Cas ogarnij się.
Nie możesz. Nie w osobie którą będziesz widywać na codzień.
- Nic nie szkodzi Dean, serio.
Dean uśmiechnął się i kontynuował układanie swoich rzeczy w szafce.
Cas nie mając nic lepszego do roboty, jako że zablokowano mu dostęp do komputera, zaoferował Deanowi pomoc, którą blondyn z chęcią przyjął.
Gdy już uporali się z ogarnięciem obu stanowisk, zabrali się do pracy.
W ciągu dnia Cas dowiedział się, ze Dean mieszka z bratem w kawalerce na obrzeżach miasta, ale jego brat wkrótce wyjeżdża na studia i musi znaleźć współlokatora. Cas skarcił się w myślach za to, że cieszył się, że Dean najwidoczniej nie miał żony,  może nawet dziewczyny.
Niespodziewanie Castielowi przypomniało się to, o czym zapomniał rano. Ma dzisiaj wizytę u lekarza i to pół godziny po pracy, a tramwaj jedzie tam 20 minut. Będzie musiał się pospieszyć.
Dokończył pracę, pożegnał się z Charlie i z Deanem i pognał na przystanek.
Nie wierzył w to co widzi, trzy tramwaje stały za przystankiem, czekając aż pogotowie telekomunikacyjne usunie  tramwaj, który miał awarię. Jak on do cholery ma teraz zdążyć? Piechotą bedzie leciał 40 minut albo i dłużej. Chrzanić to. Ruszył chodnikiem w stronę przychodni z wściekłą miną.
Po 10 minutach prawie biegu trzy metry przed nim, w zatoczce, zatrzymał się czarny Chevrolet. Gdy Cas koło niego przechodził, zza otwartej szyby usłyszał swoje imię
- Cas! Hej maleńka, podwieźć Cię
  gdzieś? Widziałem, że tramwaje
  mają problemy, a wyglądasz
  jakbyś się spieszył?
Cas na chwilę się zawiesił
- Cas?
- Za 20 minut mam lekarza.
- Gdzie?
- Za dworcem.
- Przecież nie zdążysz na
  piechotę! Wsiadaj zanim się
  rozmyślę.
- ...Ok-ej, dzięki.
Castiel otworzył drzwi impali i usiadł koło Deana.
Zaraz jak zamknął drzwi, Dean odpalił sillnik.

How I met your fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz