Wybaczcie tak długą przerwę ale mam coraz więcej na głowie.
Przekroczenie 2 tyś. odsłon zmotywowało mnie do napisania następnego rozdziału.
Dziękuję <3 :*- Sam rusz dupę i podaj mi tamten karton.
- Nie masz na co liczyć, ja go biorę!
- Sammy! I tak nie możesz wziąć ze sobą wszystkich książek, akademiki nie są aż tak duże.
- Dean, ty jedziesz tylko parę kilometrów dalej, ja wyjeżdżam do innego stanu. Spakuj to sobie luzem do impali i przewoź częściami. I tak codziennie przesiadujesz u Casa.
- A właśnie, za pół godziny umówiłem się z nim w urzędzie, żeby sie przemeldować. Muszę jechać braciszku, pa!
Dean posłał bratu buziaka w powietrzu i ruszył do wyjścia.
Sam był w sumie szczęśliwy, że Dean znalazł kogoś i może nie będzie tak za nim tęsknił. Miał duże wyrzuty sumienia, kiedy wybierał się na studia. W końcu od dawna mogli polegać tylko na sobie nawzajem, a Sam chciał opuścić Deana. Odkąd pojawił się Castiel, Dean wyglądał jakby znalazł wreszcie w życiu cel i swoje miejsce na ziemi.
Z rozmyślań Sama wyrwał go trzask drzwi, przez które z impetem wpadł Dean.
- Zapomniałbym! Widziałeś gdzieś tą małą torebeczkę, którą zostawilem na stole?
Sam wstał i ruszył do salonu, żeby przynieść temu nieogarniętemu debilowi to czego szukał.
- Co to w zasadzie jest? Oświadczasz się Casowi?
- Pogięło Cię?? To tylko drobny prezent...
- Jasne, jasne, leć już bo się spoźnisz.------------- ------------------------------------
Dean pojechał pod blok, w którym mieszkał Cas, a niedługo i on sam miał zamieszkać.
Rozejrzał się po parkingu, ale nigdzie nie widział Casa.
W końcu zobaczył jak mężczyzna wybiega z klatki schodowej i biegnie do jego samochodu.
- Zabiję Cię. Miałeś być 15 minut temu, wydzwaniałem do Ciebi, a Ty nic, bałem się, że coś Ci się stało!
- Cześć kotku, Ciebie również miło widzieć, wybacz zapomniałem z domu komórki.
Wsiadaj i choć tu do mnie.
Cas wsiadł na miejsce pasażera, krótko pocałował Deana i zaczął zapinać pasy.
- Jedziemy?
- Jedziemy!
- Tak w ogóle, to przepraszam za spóźnienie, ale musiałem się na chwilę wrócić do domu.
Pamiętasz jak ostatnio chodziliśmy po sklepach i zobaczyłeś tamten granatowy krawat i Ci się tak spodobał...i proszę, to dla Ciebie.
- Nie żartuj! Dean! Jezu, jak ja Cię kocham. Ale przecież to drogie jak cholera było!
- Ee tam, raz na jakiś czas można.
- Jak ja Ci się odwdzięczę?
- Już mam jeden pomysł
Dean sugestywnie poruszył brwiami i spojrzał na Casa z miną "Już jesteś mój".
- Ej, nie jestem dziwką!
Cas zrobił bardzo urażoną minę
- Przepraszam Cas, nie o to mi chodziło, przecież wiesz, kocham Cię bardzo i nie mógłbym...
Cas zbliżył się do Deana kładąc mu jedną rękę na kolanie, a drugą na szyi i zbliżył się do jego ucha.
- A jak bardzo?
- Cas! Ty wstrętny oszuście, myślałem, że Cię uraziłem, a ty tak po prostu się do mnie przystawiasz jak prowadzę!
- To zatrzymaj się na chwilę.
- Już jesteśmy spóźnieni, zapomniałeś?
Cas odsunął się trochę
- Niech Ci będzie, ale dzisiaj nocujesz u mnie.Następny rozdział może już jutro
CZYTASZ
How I met your father
FanfictionCastiel Novak jest wzorowym pracownikiem Crowley Industries. Pewnego dnia do jego zespołu zostaje przydzielony intrygujący Dean Winchester, który wywróci jego życie do góry nogami.