Braterska rozmowa

308 60 1
                                    

Dean siedział na kanapie obok brata sączac piwo z butelki. Dawno go tu nie było, ostatnio spędzał z Castielem każdą wolną chwilę, aż zaczął czuć się trochę winny, że olewa biednego Sammy'ego. Mimo wszystko nie żałował, zaczął traktować związek z Castielem naprawdę poważnie i zastanawiał się co zrobić, żeby dbać o tą relację.
Znali się już dość długo, byli bardzo blisko (co prawda nie zaliczyli jeszcze sypialni ale wyjątkowo Deanowi nie przeszkadzało to AŻ tak), Deanowi wydawało się, że ufają sobie nawzajem. Do tego Cas dogadywał się z Samem, co cieszyło Deana mimo tego, że nie chciał tego przyznać.
Z zamyślenia wytrwało go nagłe pytanie brata:
- Jak tam z Casem, głupio mi trochę po tym ostatnio, chyba był na Ciebie trochę zły... Do tego spędzasz dzisiejszy wieczór ze mną, bez obrazy, oczywiście nie przeszkadza mi to, ale stary, dotąd raczej wolałeś czas ze swoim facetem. Wszystko między wami okej?
- Spokojnie Sammy, pogodziliśmy się jak tylko wyszedłeś
Dean posłał bratu porozumiewawcze spojrzenie. To że nie spał jeszcze z Casem nie musi oznaczać, że Sam może o tym wiedzieć. Jeszcze zorientowałby się, że to coś poważniejszego.
- Cas ma po prostu zaległości w pracy i mimo, że proponowałem mu pomoc uznał, że nie jestem do tego wystarczająco kompetentny. Poza tym stęskniłem się już za moim małym braciszkiem.
Mówiąc to klepnął Sama w ramię i wstał, aby skierować się do toalety. Po załatwieniu spraw oczywistych wrócił na kanapę, wyrwał bratu pilot i zaczął błądzić między kanałami.
- Dean?
- Tak, Sammy?
- Moge zadać Ci pytanie?
- Pewnie stary, wal!
- Jakie masz plany wobec Casa?
Dean zakrztusił się łykiem piwa, który właśnie upił.
- Co masz na myśli?
- Oj no wiesz... Wydaje mi się, że Cas jest fajnym gościem, ale wybacz, nie przypomina żadnej laski ani faceta, których dotąd przyprowadzałeś.
Po chwili milczenia, którą zajęło mu zbieranie słów, Dean westchnął i postanowił szczerze odpowiedzieć
- Sam nie wiem, z jednej strony jest niesamowicie przystojny i te niebieskie oczy... Czasem mam ochotę leżeć z nim na kanapie, oglądając telewizję, kiedy próbuje nie zasnąć, ale powoli zamyka oczy oparty o mnie głową, a czasem chciałbym go przelecieć na tej samej kanapie tak, że przez tydzień by nie mógł chodzić jak człowiek.
- A skąd wiesz czy to on nie miałby ochotę przelecieć Ciebie?
Sam uśmiechnął się wrednie, a Dean na chwilę zdębiał
- Nie mówmy o tym teraz, mam nadzieje, że nie ma takiej żądzy. Tak na prawdę to chodzi o to, że to dobry facet i czuję, że mu na mnie zależy, nie na tym żeby ze mną być, tylko na moim szczęściu. Kurde. Zaraz będę potrzebował jakiejś mordy do obicia, żeby znów się poczuć męsko. Jesteś na celowniku.
- Dean wyluzuj, to nic złego, to że dotychczas nie miałeś uczuć nie znaczy, że nie mogłeś ich w tajemniczy sposób wykształcić.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne, bardzo.
- No już Dean, po prostu się o Ciebie martwię, widzę jak ci na nim zależy i nie chcę, żeby Wam się to spieprzyło.
- Jakoś dam radę, nie musisz się martwić. Powiedz lepiej jak Twoje podanie na studia?
- Szczerze mówiąc, dzisiaj przyszła odpowiedź.
- I dopiero teraz mi mowisz??
- Wybacz...
- Dostałeś się czy nie??
- No dostałem.
- Gratulacje! Wierze w Ciebie młody!
- Dzięki, tylko wiesz, ze to wiąże się z tym, że będę musiał wyjechać?
- Też będę tęsknił, ale przecież czasem wpadniesz, co nie?
- Jasne, że tak ale nie o to chodzi. Będziesz musiał poszukać innego mieszkania.
- Kurde, nie pomyslalem o tym...
- Coś pomyślimy Dean. Nie przejmujmy się tym teraz.
- Masz rację, wznieśmy toast za twoje studia!
- Skończyło mi sie już piwo.
- Nieszkodzi, moge wypić za nas obu.

How I met your fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz