No więc ten... Jest mały problem

312 54 1
                                    

Sam siedział na kanapie pisząc podanie o przyjęcie do akademika, gdy nagle drzwi do mieszkania otworzyły się z impetem i wpadł przez nie Dean
- Sam, musisz mi pomóc!
- Co się stało?
- Nie mam pojęcia jak szuka się mieszkania. Zawsze to Ty byłeś ten odpowiedzialny. Pomocy!
- Dean, uspokój się, masz jeszcze troche czasu.
- A i druga sprawa, zaraz wpadnie tu Cas z Buckym bo jedziemy do weterynarza.
- Tu?? Przeciez mamy totalny syf! Wpuścisz do tego domu swojego faceta? Niepozmywane naczynia, a pod twoim łóżkiem walają się chusteczki i absolutnie nie chce wiedzieć do czego Ci służyły.
- Cholera, masz racje, lecę na dół, powiem Casowi, że jesteś zajęty pakowaniem i nie masz czasu.
- Dean, wyjezdzam za dwa miesiące, nie mam zamiaru się jesszcze pakować.
-Coś wymyśle, pa Sammy!
-Cześć Dean, miło się gadało...

--------------------------------------------------

- Cześć przystojniaku!
- Cześć Dean.
- Oh wybacz Cas, Tobie też cześć!
- ...co?
- Nic! Nieważne. Gotowi na wizytę u weterynarza?
- Ja gotowy, a Bucky jeszcze nie przeczuwa co nadchodzi.
- Ee tam, to tylko szczepienie. Będzie dobrze.
- Ostatnio po "tylko szczepieniu" weterynarzowi założyli dwa szwy.
- Ojć.
- Co tam u Ciebie?
- Sammy dostał się na studia i musze poszukać mieszkania.
- Oh, to wspaniale! Czemu dopiero teraz mi mówisz? Poczekaj skocze mu pogratulować!
- NIE!
- Czemu nie?
- Jest zajęty... dziewczyną?
- Oooh, rozumiem
Na policzki Casa wypłynął delikatny rumieniec.
"No tak, rumieni się jak dziewica"
p

omyślał Dean, chwycił faceta za rękę, i ruszył w stronę Impali w między  czasie przenosząc dłoń na dolną część pleców Casa.
Gdy dotarli do samochodu Dean wziął od Casa smycz i otworzył przednie drzwi impali.
- Panie przodem
- Dean!
- Oj no przepraszam, a teraz nie obrażaj się tylko wsiadaj kotek.
Gdy Cas juz wsiadł, Dean zamknął za nim drzwi i wpuścił Bucky'ego na tylnie siedzenie.
Pies wskoczył do samochodu chętniej niż swój właściciel, po czym po kilku obrotach klapnął na kanapie i wesoło zamierdał ogonem.
- Widzisz Cas, Twój pies lubi mnie bardziej niż Ty.
Rzucił Dean wsiadając za kierownicę.
- Bo ja nie lubie Cię wcale debilu.
- Co...?
- Ojej Dean, chciałem powiedzieć coś w stylu "bo ja Cię kocham" ale nie rób już takiej przerażonej miny osiołku.
Dean wyszczerzył się i sugestywnie poruszył brwiami.
- Czyli co, Castiel Novak mnie kocha?
Cas przewrócił oczami
- Możliwe
- No powiedz to.
- Co mam powiedzieć?
- No wiesz co!
Cas nabrał powietrza
- Deanie Winchester, debilu, Kocham Cię.
Dean pochylił się nad nim złożył krótki pocałunek na jego ustach i szepnął mu do ucha
- Też Cię kocham Cas.
- Woof!
Odezwał się Bucky
- Już  już Bucky, jedziemy, nie denerwuj się.
Zaśmiał się Dean odsuwając się od Casa i odpalając samochód.
Gdy ruszyli w drogę, po chwili milczenia Dean nie odrywajac wzroku od drogi chwycił dłoń Casa i położył ją na dźwigni biegów, przykrywajac ją swoją. Cas spojrzał na niego i kciukiem zaczął błądzić po dłoni Deana, który uśmiechnął się szeroko i nie mogąc się już powstrzymać spojrzał na Casa.
- Co tam Dean?
- Jest dobrze, bardzo.
- Słuchaj, tak się zastanawiałem, bo nie wiem co ty o tym sądzisz, ale skoro Sammy idzie na studia, to zostałbyś sam, a moje mieszkanie jest całkiem spore i w sumie byśmy się pomiescili, a przecież i pieniądze byśmy zaoszczędzili...
- Cas, jesteś wspaniały i cudowny.
- To znaczy, że się zgadzasz?
- Oczywiście!

How I met your fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz