Przeprowadzka cz. 2

309 59 8
                                    

Po powrocie z urzędu obaj byli zmęczeni. Czekali w kolejce ponad dwie godziny, a urzędnik uparcie twierdził, że nie ma możliwości zmiany zameldowania bez podania przyczyny. Ostatecznie obsłużono ich i mogli ruszyć do mieszkania Casa.
- Jestem zmęczony.
- Wiem Dean, ja też, ale muszę
jeszcze wyprowadzić Buckiego.
- Moje biedactwo... Iść z Tobą?
- Nieee, ale... mógłbyś
przygotować mi proszę kąpiel?
- Pewnie.
Dean był tak zmęczony, że powstrzymał się nawet od nieprzyzwoitych uwag dotyczących tego, że nie tylko mógłby mu przygotować kąpiel, ale i w niej pomóc.
Sam wziął szybki prysznic, a gdy wychodził z łazienki w samym ręczniku, do mieszkania wrócił Cas.
- W samą porę, rozbieraj się i
wskakuj do wanny póki woda
ciepła.
- Rozbierzesz Buckyego z obroży
i smyczy?
- Jasne, leć.
- Kocham bardzo!
Cas przelotnie ucałował Deana w policzek i pognał do łazienki.
Dean zajął się psem, sprawdził czy nie brakuje mu jedzenia lub wody i rozłożył się na kanapie przed telewizorem, w którym leciały powtórki dr. Housa.
- Dean! Mógłbys tu na chwilę
przyjść?
- Już biegnę mój Romeo, jak
książę na białym koniu, albo
raczej w białym ręczniku.
Rzucił pod nosem Dean.
- Co jest kotek?
- Są jeszcze jakieś czyste
ręczniki?
- Już Ci przynoszę.
- Są w górnej sza...
- Wiem.
Dean uśmiechnął się pod nosem i poszedł szukać ręcznika. To poczucie, jakby był u siebie. To było całkiem przyjemne. Jeszcze pare dni i może wreszcie będzie naprawdę "w domu".
- Ten może być?
- Jasne. Odwróć się na chwilę.
Dean przewrócił oczami. Prędzej czy później i tak dojdzie do konfrontacji "z nagą prawdą". Mimo to uszanował prośbę i stanął twarzą do drzwi.
- Jak tam księżniczko, mogę już
patrzeć?
- Ha-ha. Zabawne. Wyjdź, muszę
siku.
- Już sobie idę.
Dean skoczył po browara, ale nie zaczął go, bo usłyszał otwieranie drzwi łazienki i jęk Casa:
- Bolą mnie plecy.
- Chodź na kanapę to Ci zrobię
masaż.
- Serio?
- Serio, serio.
Cas ułożył się wygodnie na brzuchu i zamknął oczy opierając brodę o skrzyżowane ręce. Dean usadowił się na jego udach, przelączył na kanał muzyczny i lekko ściszył. Zaczął delikatnie głaskać plecy Casa, by po chwili zacząć je lekko uciskać tam, gdzie wyczuwał napięcie. Cas mruczał pod nim jak kot, co wzbudziło w mężczyźnie odrobinę pożądania. Im dłużej masował tym bardziej ciepło skóry i dźwięki wydawane przez Castiela działały mu na wyobraźnię. Po chwili pochylił się i pocałował szyję Castiela, robił to coraz zachłanniej przygryzając lekko skórę.
- Dean! To boli.
- Przepraszam. Postaram się być
bardziej delikatny.
Cas wykorzystał to, że Dean się na chwilkę podniósł i obrócił się do niego przodem, spowrotem go do siebie przyciągając. Teraz to on zajął się szyją Deana, który wcale nie wyglądał na zmartwionego zamianą ról. Deanowi coraz trudniej przychodziło trzymanie na wodzy swoich żądzy.
Cas zachaczył palcem o krawędź ręcznika Deana.
- Dean...
Wymruczał
- Cas, jesteś pewny że tego
chcesz?
- Chcę.

How I met your fatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz