- Ashton...- szepnęła.
Spojrzałem w jej błękitne oczy.
- Tak to ja... hej - uśmiechnąłem się nieśmiało.
- O mój Boże - nagle złapała się za głowę - o mój drogi jedyny boże... to Ashton...
- Ashley - zaśmiałem się - spokojnie, to tylko ja.Złapałem jej dłonie i spojrzałem na Ash.
- Oddychaj, to tylko ja, gram na zwykłej perkusji i mam zwykłych kumpli, jestem jak zwykły chłopak...
- Zwykły kurwa chłopak. Pieprzony Ashton perfekcja Irwin to powiedział - mruknęła pod nosem.Zaśmiałem się głośno, co spowodowało rumieńce u blondynki.
- Ashley! Co za słownictwo?! - zażartowałem.
- O nie nie nie, teraz o moim słownictwie nie będziemy dyskutować - powiedziała poważnym tonem.
- Dobra, jak chcesz. Ważne, że przyznałaś mi moją perfekcyjność - poruszyłem brwiami.Oboje się roześmialiśmy, po czym nastała cisza. Mogłem godzinami wpatrywać się w te piękne oczy.
Ashley nagle wyrwała mi się z uścisku i z całej siły mnie uderzyła pięścią w klatkę piersiową.
- Ała! Za co to było?! - zacząłem masować obolałe miejsce.
- Skłamałeś - złożyła ręcę.
- Kiedy?!
- Powiedziałeś, że Irwinowy nie jesteś.
- Irwinowy? - zaśmiałem się - owszem powiedziałem, bo traktowałabyś mnie jak sławnego chłopaka.
- Ejj, wcale nie! - oburzyła się.Wysprostowałem się, udałem wystraszoną minę i złapałem się za głowę.
- O mój boże! - powiedziałem najwyższym głosem na jakim mnie stać - Mój jedyny kochany boże! To ten Ashton!
- Nie nabijaj się ze mnie - odparła cicho blondynka.
- Och nie! - pisnąłem - Ashton pieprzony perfekcja ma ze mnie ubaw!Ashley zmarszczyła brwi i się przyglądała.
- Dobra księżniczko. Skoro tak chcesz się bawić...
- Księżniczka Irwin chce się zabawić! - krzyknąłem i zacząłem wymachiwać rękoma jak małe dziecko.
- To panienka Barbie gdzieś mnie zabiera czy ma zamiar tylko odprowadzić do domu? - spytała zmieniając temat.Zamyśliłem się chwilę.
- Zabiorę mojego księcia na białym koniu do starbucksa na kawę - uśmiechnąłem się.
Złapałem Ashley za rękę i spacerem ruszyliśmy do kawiarni.
