- Pocałuj mnie...
Otworzyłem szeroko oczy zaskoczony jej wyznaniem, a ona jakby nieświadoma tego co powiedziała zakryła szybko usta dłonią. Sama była zdziwiona.
- Na serio mam...
- Nie! Nie musisz! - odrazu mi przerwała.
- Dlaczego nie muszę? - chciałem się podroczyć.
- Um... No wiesz, nie chcę cię zmuszać czy coś...- podrapała się po karku cała zarumieniona.Złapałem jej podbródek i przysunąłem się do ucha.
- Wcale nie zmuszasz....- szepnąłem do ucha.
Poczułem pod palcami jak jej przechodzą dreszcze.
- Chciałbym nawet baaardzo...- przeciągam specjalnie głoski, po czym naglę się prostuję i odsuwam - ale skoro ty nie chcesz to nie.
Wzruszyłem ramionami i wziąłem łyka kawy cały czas patrząc na zszokowaną blondynkę.
Myślałem, że dziewczyna się nie odezwie więcej, ale zrobiła coś czego się nie spodziewałem.
Zabrała moją kawę i ją wyrzuciła Bóg wie gdzie.
- Ej! Co ty...- przerwała mi muskając delikatnie moje usta swoimi.
Położyłem jedną dłoń na jej szyi, a drugą głaskałem jej policzek. Ponownie połaczyłem nasze usta, tym razem na dłużej. Dziewczyna zaczęła odwzajemniać mój pocałunek.
- Boże drogi! Ta młodzież! - usłuszeliśmy starszą panią przechodzącą obok.
-Chyba wszędzie jest chwała pana - zaśmiała się blondynka.Zaśmialiśmy się z nastawienia staruszki do świata.
- Chodź, odprowadzę cię do domu - powiedziałem cicho.
- Okej - oblizała swoje usta.Ugh, ona nie może tak robić. Ashley chyba nie wie jak to na mnie działa... a może wie? Może ona mnie testuje? Nie... mowy nie ma.
- Gdzie mieszkasz? - spytałem przerywając moje przemyślenia.
- Cztery przecznice stąd jest plac zabaw i osiedle domków jedno rodzinnych...
- Coś ty! - przerwałem jej krzykiem - Nie możliwe, że tam mieszkasz!
- C-co? - spytała zdezorientowana.
- Też tam mieszkam niedaleko!Spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Żartujesz...
- Nie, przysięgam że nie... to prawda tak samo jak nasze identyczne imiona Ash.Spojrzałem na gwieździste niebo i pomyślałem sekunde.
- Chociaż nie. Moje imię jest ładniejsze - uśmiechnąłem się.
- Pff chciałbyś - prycha.Złapałem jej dłoń i zacząłem prowadzić spacerkiem w danym kierunku.
- Czy ty też masz takiego znajomego - zaczynam - który uwielbia muzyke uliczną?
- W jakim sensie?
- No na przykład starszy pan na ulicy gra na skrzypcach...
- No każdy musi obok takich przejść chyba - spojrzała na mnie jak na debila.
- Wiem, wiem, ale ten mój znajomy... jak słyszy taką muzykę to każe się zatrzymać i zaczyna się gibać na wszystkie strony.Ashley wybucha śmiechem. Uwielbiam jak się śmiała.
- Nie Ashton, ja mam normalnych znajomych - poczochrała moją czuprynę.
Zatrzymaliśmy się przy huśtawkach i spojrzałem Ashley w oczy.
- Tam mieszkam - pokazała palcem na nowoczesny dom.
- Nie żartuj! - krzyczę
- Nie Ashton, nie mieszkasz w tym samym domu.
- Coś w tym samym nie! Ale naprzeciwko!Pokazałem po drugiej stronie ulicy, mniej wystylizowany, ale z wielkimi kwiatami przed wejściem. Mama się postarała co spowodowało mój uśmiech. W oknie kuchni paliło się światło i widziałem sylwetki młodszego rodzeństwa.
- Tym razem ci nie uwierzę - założyła ręce na klatce piersiowej.
- Hm... okej. Daj mi telefon - wyciągam ręke.
- Po co?
- Udowodnię ci po raz kolejny.Dziewczyna dała mi urządzenie, a ja włączyłem trzy sygnały latarki skierowane w okno kuchenne. To był nasz kod z rodzeństwem, które jak na zawołanie na nas spojrzało.
Ashley miała rozdziawioną buzię.
Chłopak wszedł na ladę i nam pomachał, a młodsza siostra wybiegła przed dom.
- Ashton! Ashton!
- Spokojnie mała - zaśmiałem się i złapałem ją na ramiona.Ashley nadal stała w szoku.
- Słonko powiedz mojej przyjaciółce kim dla ciebie jestem - uśmiechnąłem się.
- To mój oprawca - krzyknęła dziewczynka i zaczęła się wyrywać - ratunku! On chce mnie zabić!Odstawiłem siostrę na ziemię i nie rozumiałem o co chodzi.
- Ha! - parsknęła Ash.
Nagle o mój pas zaczepił się mały blondynek.
- Ashton! Czemu tak późno wracasz? Co to za dziewczyna? Twoja dziewczyna? Cześć piękna! Kiedy ślub? Zaprosisz nas? - padła lawina pytań z jego ust.
- Um... poznajcie Ashley, Ash poznaj Harrego i Lauren.Na policzkach blondynki pojawiły się rumieńce.
- Jesteś idiotą Harry, tak samo jak nasz brat - Lauren walnęła brata po głowie.