28

5.6K 208 50
                                    

Była 17:30, biegałem tam i spowrotem. Musiało być idealnie. Szybko wyszorowałem zęby niczym miotłą brudną podłogę.

Boże Ashton... co ty za porównania wymyślasz?

Założyłem czarne dżinsy i czerwoną koszulę w czarną kratę. Zanim się obejrzałem musiałem iść po Ashley.

- Mamo! Muszę iść po dziewczynę...
- Już jest dziewczyną? - spytała z kuchni.
- Jeszcze nie ugh... ale połóż mi ten koszyk przy moim aucie jak skończysz okej?
- Jasne skarbie - uśmiechnęła się.
- Dzięki mamo. Jesteś najlepsza - dałem jej całusa w policzek i wybiegłem z domu.

Poprosiłem mamę o upieczenie nam ciasta, bo wiem że jak ja bym się tym zajął to nie było by gdzie mieszkać. Oczywiście mama musiała się uprzeć i zrobiła nam jakieś sałatki i kanapki jak na piknik.

Przechodząc przez ulicę pomachałem rodzeństwu, które się bawiło w najlepsze na placu.

Wcisnąłem dzwonek i cierpliwie czekałem, aż otworzy mi najpiękniejsza kobieta na świecie.
Na moje nieszczęście w drzwiach stanął wytatuowany szatyn.

- Kim jesteś? - spytał szorstko trzymając rękę na drzwiach.
- Ashton...Ashton Irwin, sąsiad, przyszedłem po...
- Ile masz lat?
- Dwadzieściacztery... przepraszam, ale skąd ta ciekawość?
- Jakie masz zamiary co do Ashley? - zacisnął zęby ignorując moje pytanie.
- Słucham? - kim on do kurwy nędzy był?

Usłyszałem głośny tupot.

- Już jestem... dzięki Sam za otwarcie drzwi - spojrzała na szatyna dziękując.
- Macie wrócić równo o 22:00 - po tych słowach zamknął drzwi.

Ashley spojrzała na mnie.

- Przepraszam za niego... poprostu odkąd rodzice odeszli ciężko jest nam sobie poradzić.
- To był twój brat? - spytałem.
- Taak, był niemiły jak zwykle?
- Nie, skądże - pokręciłem głową - fajnie się gadało... spytał mnie jakie lubię kwiaty.

Uśmiechnąłem się jak głupi. Nie chciałem, żeby blondynka wiedziała o chamskim, ale troskliwym zachowaniu brata.

- Dobra, nie kłam już. Gdzie mnie zabierasz?
- Mam nadzieję, że lubisz pikniki i ciasto owocowe...
- Kocham ciasta! Ale czekaj...

Uniosłem brew czekając.

- Kto ci pomagał?
- Skąd takie przypuszczenie?
- Nie umiesz piec księżniczko - zaśmiała się.
- Ugh... mama pomogła.

Staliśmy przy moim aucie, otworzyłem bagażnik, aby schować koszyk z jedzeniem, a Ash opowiadała o swoim dzieciństwie.

- Ashton! Zaczekaj! - jej opowieść przerwał Harry, który zaczął biec w naszym kierunku.
- Harry stój! - krzyknęła Ashley.

Szybko zamknąłem bagażnik i spojrzałem na najgorszą scenę w moim życiu.

Ashley biegła najszybciej jak mogła, aby odepchnąć mojego młodszego braciszka z ulicy. Na drodze jechało rozpędzone czarne wyścigowe auto i miało na przeszkodzie Harrego.

Blondynka odepnęła chłopca w ostatniej chwili i sama uderzyła z hukiem w maskę samochodu.

- Ashley!

MESSAGES ||A.I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz