Rozdział 1

1.3K 96 17
                                    

     Obudziłam się zlana potem. Znowu ten sam sen. Znowu ten głos mówiący mi coś niezrozumiałego. Wszystko w tym śnie jest zamazane, nigdy nie widzę w nim nic dokładnie. Za każdym razem, czułam tylko jak moje ciało zapada się w sobie, zupełnie jakby ktoś wsysał je od środka.

     Otworzyłam oczy i ujrzałam biały sufit od mojego małego pokoju, który służył mi za sypialnie. W mieszkaniu miałam do wyboru parę większych pokoi, ale bałam się w nich spać, czułam w nich nieopisany niepokój. Wierzchem dłoni wytarłam kroplę potu która spływała mi po czole. Przekręciłam się na bok żeby zobaczyć która godzina.

     Piąta trzydzieści.

     Westchnęłam i powoli usiadłam na łóżku, czułam jak trochę kręciło mi się w głowie. Ten sen zawsze wyczerpuje mnie do tego stopnia, że cały dzień chodzę jak zombie. Spuściłam nogi na zimną posadzkę. Zapomniałam znowu przynieść sobie kapcie z łazienki. Odsłoniłam zasłony, za oknem panował jeszcze półmrok. Zima była coraz bliżej, znowu dni staną się cholernie krótkie, znowu spadnie śnieg, znowu przyjdzie sylwester i znowu moja głowa będzie odtwarzać w kółko to co się działo siedem lat temu gdy opuściłam rodzinny dom.

     Areum, moja jedyna przyjaciółka, miała przyjechać po ósmej i będzie mi narzekała, że o tej godzinie dalej wyleguję się w łóżku i nie zbieram się do wyjazdu. Czasem spóźniałam się specjalnie, żeby ją wkurzyć. Jest taka urocza gdy z jej oczu tryskają iskierki złości.

     Ubrałam spodnie dresowe i zwykły T-shirt. Na to narzuciłam dziurawą bluzę. Złapałam butelkę wody oraz odtwarzacz MP3 i ruszyłam biegać. W duchu liczyłam na to, że nie jest zbyt zimno.

     Uwielbiam poranki. Ulice są puste, większość ludzi jeszcze śpi. Mogłam bez przeszkód biec, być sobą, bez oceniających mnie oczu. Byłam tylko ja, muzyka i pusty chodnik.

     Uwielbiałam też to, że nie biegnę sama. Zawsze o tej porze wpadałam na chłopaka, który zawsze w kapturze za każdym razem skręca tą samą uliczką i wpada na moją ulicę. Nie mówimy sobie dzień dobry, nie odzywamy się do siebie ani słowem. Każde z nas biegnie różnymi stronami ulicy. Ja po lewej, on po prawej. Zawsze utrzymujemy równe tempo, nie śpieszy się nam. Mimo, że nigdy tak naprawdę nie widziałam w pełni jego twarzy to wiem, że często zmienia kolor włosów. Czasem spoglądam na niego z ciekawością i widziałam jak spod jego kaptura wystają włosy. Dzisiaj są znowu ciemne.

     Biegałam z nim zwykle przez dwadzieścia minut, aż do skrzyżowania. On zawsze skręca w prawo, ja w lewo. I tyle się widzimy. Jednak te kilkadziesiąt minut codziennie rano sprawiało, że miałam ochotę wstawać z łóżka.

***

     Po udanym biegu szybko wskoczyłam pod prysznic. Gorący strumień wody oblał moje zawsze napięte mięśnie, stałam tak pod nim pół godziny i głupia liczyłam na to, że napięcie zejdzie całkowicie. Nie w moim przypadku.

     Obejrzałam swoje ręce, pod pewnym kątem widać moje blizny po okresie kiedy okaleczałam swoje ciało, chcąc chociaż trochę uśmierzyć swój ból. Byłam idiotką sądząc, że takie coś pomoże mi na dłużej. Do teraz żałuję tego, że byłam taka głupia.

     Wyszłam spod prysznica, wytarłam ręką zaparowane lustro. Przede mną pojawił się ktoś kogo nienawidzę z całego serca. Jej mokre, długie włosy opadały delikatnie na ramiona. Opuchnięte oczy wczorajszym nocnym płaczem patrzą się na mnie pusto. Biała jak kartka skóra pokazuje wszystkie żyły.

     Patrzyłam na siebie z obrzydzeniem.

- Co się tak na mnie gapisz szmato - prychnęłam i wyszłam z łazienki.

Next to me | KTH ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz