Rozdział 11

772 62 58
                                    

A/n: rozdział może zawierać treści 18+. 😏 Czytasz na własną odpowiedzialność.

     Następny ranek był dla mnie okropny. Całe nerwy i to, że użyłam takiej siły na Seokjina sprawiły, że ledwo co mogłam się ruszać. Z godzinę spędziłam na tym, żeby dojść do toalety i lodówki. Na domiar złego nie miałam zrobionych zakupów, więc jedyne co mogłam zrobić to ugotować sobie garnek ryżu, polać sosem i tak jeść cały dzień. Siedząc na kanapie. Oglądając przy tym jakieś seriale.

     Jimin dzwonił z pytaniem czy chcę od niego pomocy, tak samo JK i Hobi, nie chciałam robić im problemów, wiec szybko wykręciłam się tym, że mam wszystko i nie muszą do mnie przyjeżdżać. Jednak telefon na który czekałam był od Jina. Chciałam, żeby wyjaśnił mi co to było wczoraj. Ale chcieć mogłam dużo. Ten facet zawsze żył jak chciał i w sytuacjach takich jak ta nie dało się ani do niego dodzwonić, ani przewidzieć co zrobi. Martwił mnie też Tae, tak zniknęłam wczoraj bez słowa. Nie mogłam znieść widoku w jakim był po bójce z Jinem. Za bardzo przypominało mi to ten nieszczęsny wieczór sylwestrowy, gdy ojcu zachciało się szaleć z pistoletem. 

     Zrezygnowana włączyłam telewizję i zaczęłam oglądać jakąś dramę, która akurat leciała. Opowiadała o lekarce, która została wysłana na misję do kraju pogrążonego w wojnie. I tam, jakże by mogło być inaczej, była razem z wojskowym, którego poznała w mieście i magicznie zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Typowe romansidło, aż ryż przestał mi smakować.

     W bólu doczłapałam się do kuchni mieszczącej się na końcu korytarza. Postawiłam miskę na stole i wyjrzałam za okno. Zaczął padać śnieg, wyglądało to pięknie jak płatki poruszały się wdzięcznie na wietrze.

     - Ciekawe czy Jin jest w domu... - powiedziałam do siebie wzdychając.

     Nie to, że jakoś szczególnie byłam zainteresowana jego osobą. Po prostu znałam go i po pijaku potrafił zrobić wiele różnych, dziwnych rzeczy. Wolałam nawet nie myśleć o tym czy nie zachciało mu się iść walczyć. No bo co, wielki z urażoną dumą chłop musi się dowartościować po tym jak jakaś dziewczyna postawiła go do pionu.

     Wróciłam do pokoju, zawinęłam się w koc i oglądałam dalej to tanie romansidło. Trochę przysypiałam, więc wyłączyłam telewizor i ułożyłam się wygodniej do snu.

***

     Koło południa ktoś zaczął się dobijać do mojego mieszkania. Wybudziłam się gwałtownie. Na upartego, ciągle naciskał dzwonek i stukał w drzwi jakby się paliło. Nie miałam siły podejść, ale trzymając się ścian i mebli doszłam do nich. Aż przetarłam oczy ze zdziwienia, bo osobą, która tak się dobijała do moich drzwi był ledwo stojący na własnych nogach, Tae.

     Mogłam nie otwierać mu drzwi i udawać, że nie ma mnie w domu, ale coś mnie tknęło, żeby jednak wpuścić bruneta. Przekręciłam więc zamek i powoli zaczęłam je otwierać. Tae jednak ręka popchnął drzwi i od razu złapał mnie w swoje ramiona.

     - Tak bardzo się o ciebie bałem - powiedział cicho w moje, drugiej świeżości, włosy, które po drzemce na sofie były wykręcone w każdą stronę świata.

     - Tae... Co ty wyrabiasz? - delikatnie próbowałam odepchnąć chłopaka, jednak trzymał mnie mocno.

     Jeśli powiedziałabym, że byłam zła za to co teraz robił, kłamałabym. Potrzebowałam takiej bliskości, oparcia. Takiego zwykłego gestu. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Starałam się je powstrzymać, ale obecność bruneta i to w jaki sposób mnie trzymał sprawiły, że całkowicie się rozpadłam i zaczęłam jak głupia płakać.

Next to me | KTH ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz